czwartek, 31 marca 2016

25. „Mam dosyć. Porwij mnie stąd…”



Ile w ogóle trwa ten obłęd?

Co? O czym ty mówisz?

Mówię o tym cholernym życiu.

Czemu jeszcze narzekasz, co?! Psiakrew, masz niemalże wszystko, a nadal ci źle.

Co takie mam niby, co?!

Gregora i chyba nie muszę wymieniać dalej, bo już masz wszystko.

Moje życie to obłęd, nic więcej. Z miłości do nienawiści, z nienawiści do miłości. I tak cały czas…

Czyli co? Jak kochałaś Gregora, tak go teraz nienawidzisz?

Nie mówię o Gregu.

To kogo miałaś na myśli?

Musisz wszystko wiedzieć?

Nie odpowiada się pytaniem na pytanie. 

Bo co?

A, bo to niegrzeczne. Mama nie uczyła?

Nie… A, wiesz, dlaczego?

Wolę jednak nie znać tej odpowiedzi.

Sam nalegałeś na nią…

Nie tylko kobiety są nielogicznymi istotami, jak widać…

Boisz się odpowiedzi, bo sam wiesz, iż ona zniszczy resztki tych przyjemnych, dziecięcych wspomnień, które dotyczyły naszej rodziny.

A dziwisz mi się?

Aha, czyli właśnie przyznałeś mi rację?

Nawet tego nie kwestionowałem. Jestem skłonny przyznać ci rację.

Cóż to się stało? Cud?

Nie.

To co innego?

Po prostu, nie mam sił się sprzeczać. Nie mam siły do rozmowy, nawet jeśli odbywamy ją w myślach.

Chciałbyś się zwyczajnie wyłączyć, zgłosić niedyspozycję z życia, czy coś… Znam to.

No…

W odpowiedzi na twe pytanie… Nie, nie dziwię ci się. Każdy, kiedy nie może żyć rzeczywistością, żyje tym, co mu zostało- marzeniami bądź wspomnieniami…


~~

            Nikt niczego nie wie… No, ewentualnie nie chce ci powiedzieć.

 Siedzisz naprzeciwko szyby, za którą znajdowała się mama. Załzawionym wzrokiem zmierzyłaś jeszcze raz sylwetkę pacjentki, będącej ci tak bliską osobą. Może nawet najbliższą na świecie. Leżała nieprzytomna, podpięta do wielu kolorowych kabelków, które z kolei wywodziły się z ogromnych, pikających maszyn. To wszystko wydawało się takie duże, skomplikowane, zwłaszcza, jeśli zestawiło je się z tak kruchą kobietą, nieświadomą tego, co się z nią dzieje.
Otarłaś łzę, odwracając na chwilę wzrok od obskurnej szpitalnej sali, gdzie królował bladozielony kolor. Na drugim końcu korytarzu znajdowała się Victoria, która do tego czasu nie potrafiła spojrzeć ci w oczy. Czuła się winna, zresztą nie ma się, co dziwić. Gdyby od razu nie powiedziała, tak naprawdę nie byłoby tego całego zamieszania. Co chwilę posyłała ci jedynie ukradkowe spojrzenie, którego nie umiałaś w żaden sposób rozszyfrować.
Obok ciebie, oparty głową o twoje ramię, spał Oscar, wyraźnie przemęczony tym, co działo się w domu. Na kolanach zaś spoczywał Christian, także w nienajlepszej kondycji psychicznej. Brakowało tutaj jedynie ojca, który przebywał aktualnie w delegacji, za co w duchu dziękowałaś Bogu i…
            -Andreasa jeszcze nie ma? - przebudził się w pewnej chwili Oscar. Wzdrygnęłaś się na sam dźwięk mojego imienia. Oscar jednak nie czuł się z tym źle. On jako jedyny wierzył… on… nie wierzył swej biologicznej siostrze, Victorii, on wierzył tobie. Wierzył, że jesteś niewinna, że nie można cię za wszystko winić, nie odwrócił się od ciebie…
-Nie - odpowiedziałaś  półgłosem, patrząc na rozespanego nastolatka.
-Co za facet… - poderwał się ze swojego miejsca.- Nawet własną matkę ma w dupie! – krzyknął, najwyraźniej nie umiejąc zapanować już nad wszystkimi emocjami, które naraz go napotkały. W sumie, nie ma się co dziwić…
-Oscar…- wyszeptałaś, nie chcąc obudzić Christiana.- Nie krzycz, proszę, i usiądź tutaj koło mnie- wskazałaś na miejsce obok siebie, pragnąc całą sobą w jakikolwiek sposób uspokoić rozemocjonowanego Oscara.
-Do jakiego stopnia można być, cholera jasna, nieodpowiedzialnym?!- i powiedział to on. Ten, który w tym wieku powinien mieć pstro w głowie…- To przez niego mama tutaj trafiła! To on doprowadził do jej stanu, bo to nie dzieje się od razu!- krzyczał nieopanowanie na szpitalnym korytarzu.
-Co wy robicie?- poderwał się gwałtownie Christian, brutalnie wyrwany z krainy Orfeusza.
-Śpij, jak ci tak dobrze było!- warknął drażliwie nastolatek, który w tej chwili miał ogień w oczach.
-Oscar…- zerwałaś się szybko na równe nogi, zgarniając do piersi dygoczącego chłopca.- Oscar, wszystko będzie dobrze. Z mamą jest wszystko ok, wyjdzie z tego, rozumiesz?- gładziłaś z wyczuciem jego plecy, jakbyś to ty na chwilę wcieliła się w jego rodzicielkę.
-Czemu wszystko nie może być normalne?- zapytał żałośnie, powoli powracając do poprzedniego stanu.
-Bo takie jest życie, Oscar- wyszeptałaś na ucho.- Obiecuję ci jednak, że wszystko się ułoży. Na zawsze z wami będę. Nigdy was nie opuszczę, choćbym nie stąpała już po tym świecie. Jesteście dla mnie najważniejsi. WY, moja rodzina, którą kocham ponad własne życie- mówiłaś, cicho łkając.- No, już. Christian, chodź tutaj do nas- chłopiec posłusznie spełnił prośbę, dołączając do wspólnego uścisku. Tak trwaliście przez dłuższy czas, aż wasze oddechy się zsynchronizowały, a serca zaczęły bić we wspólnym tempie. Chwila oddechu, westchnienia- o, tak. Tego jak najbardziej potrzebowaliście… Do czasu, aż poczułaś, w jaki sposób mięśnie Oscara się napinają.
-Wyjdź stąd- wywarczał przez zęby, odsuwając się od was natychmiastowo. – Wynocha stąd!- krzyczał, gdy tylko dostrzegł mnie w zasięgu swojego wzroku. Ty natomiast odsunęłaś się z Chrisem na bok, nie chcąc narażać i siebie, i jego na ten przykry widok.
-Uspokój się może, co?- odezwałem się głosem jak maszyna. – Twoje dziecięce wrzaski tutaj nie pomogą nikomu…- i wtedy mój wzrok padł na twoją osobę, co ty odczułaś na swej skórze w postaci przeszywającego dreszczu.
Wtuliłaś do siebie jeszcze bardziej Christiana, zaciskając mocniej powieki.
Nie. Nie. Nie. Nie spojrzysz na mnie, nie będziesz znów cierpieć tych katuszy.
-Wiesz, co?- nastolatek spojrzał na mnie zza przymrużonych powiek.- Nie będę się zniżał do twojego żałosnego poziomu dna, metra mułu i wodorostów- odwrócił się na pięcie, po czym szybkim krokiem powędrował wzdłuż ciemnego korytarza, który oświetlało jedynie słabe światło świetlówek.
-Andreas…- rzuciła za mną Victoria, gdy i ja ruszyłem śladami nastoletniego brata.
 Jedyne, co mnie ogarniało, to wszechobecne poczucie wstydu. Bo to ja byłem w większym przypadku winien. To ja nosiłem brzemię swoich czynów, które niekoniecznie były… dobre. To właściwe określenie?
-Matko, co tu się ze wszystkimi wyprawia…- usiadłaś na krześle, chowając swoją twarz w dłoniach. Tak wiele dziś widziałaś, że to zdecydowanie przerosło twoje siły. Ten dzień to jedna wielka pomyłka.
-Ty nie wiesz, ale…- przysiadł się do ciebie Christian, jakby to on teraz przyjął rolę pocieszyciela. –Andreas ostatnio uderzył mamę, dlatego Oscar jest tak na niego cięty.
-U… Ude… co?- wykrztusiłaś, niedowierzająco patrząc w czekoladowe tęczówki chłopca. Bez chwili namysłu, wzięłaś Chrisa pod ramię, głaszcząc delikatnie jego ramię.- Ale tobie nic się nie stało, prawda?- zapytałaś podejrzliwie.
-Nic- odparł, zwieszając głowę na dół.
-Ma szczęście… Nigdy w życiu nie pozwoliłabym skrzywdzić mojego ukochanego braciszka- uśmiechnęłaś się subtelnie wbrew sobie, całując czoło chłopca.- Nie protestujesz ani nie prawisz kazań, jaki to ty nie jesteś dojrzały- zauważyłaś, ponieważ doskonale znałaś reakcję brata na tego typu gesty.
-Bo tęskniłem za tobą- odpowiedział swym poważnym tonem, bez cienia wątpliwości w głosie.- Julia, jak to teraz z nami będzie?- zadał w końcu to pytanie, na które ty nie znałaś odpowiedzi…
-Nie… nie… nie wiem- wyjąkałaś cicho, czując rychły napływ łez.- Ale nawet, gdyby mnie przy tobie nie było, to mam nadzieję, iż wiesz, jak bardzo cię kocham, Christian- wychrypiałaś cicho, pozwalając łzom swobodnie spłynąć po policzkach.
-Ciebie nie może nie być…
-Wiem i postaram się być przy tobie, ale wiesz jakie bywa życie, mój mały geniuszu…- pomierzwiłaś jego czuprynkę.- Obiecaj mi, że zawsze będziesz grzeczny, nie będziesz sprawiał kłopotów, a do swoich marzeń dochodził dzielnie i małymi kroczkami, ale je spełnisz…
-Po co mam ci to obiecać?- spytał czujnie.
-Po prostu, obiecaj- odpowiedziałaś łagodnie.- A przede wszystkim, zawsze ponad wszystko kochaj mamę, bo to ona podarowała ci coś niezwykle cennego…
-Co takiego?
-Dała ci to serduszko…- wskazałaś odpowiedni punkt na klatce piersiowej chłopca.- które potrafi kochać, przebaczać i które po prostu jest dobre i czyste…- wyłkałaś ledwo.
-I to jest niby cenne?- prychnął zażenowany.
-Tak, bardzo- przytaknęłaś.-  Bez tego nie byłbyś tak cudownym chłopcem, jakim jesteś teraz.
-Ja jestem wyjątkowy twoim zdaniem?- jego oczy wypełniły tajemnicze świetliki podekscytowania.
-Tak- powiedziałaś pewnie, patrząc prosto w oczy rodzonego brata.
-Obiecuję…- odpowiedział szeptem.

~~

            Mijały godziny. Godzina za godziną przebiegała dokładnie tak samo, dłużąc się w niemiłosierny sposób. Niewiedza oraz żal przytłaczały cię coraz bardziej. Co chwilę ktoś wchodził i wychodził z tej obrzydliwie wysterylizowanej sali, w której znajdowała się nasza mama. Obok ciebie znów siedzieli Christian i Oscar, którzy nieprzytomnie patrzyli przed siebie. Objęłaś ich swymi ramionami, kolejny raz tego dnia, przytulając ich do siebie. Sam nie wiem, komu było to bardziej potrzebne. Czy im, czy tobie. Wiedziałem wówczas jednak, że byłoby to potrzebne mnie. Obserwując to z drugiego końca korytarza, ja… no…

Byłeś zazdrosny o własnych braci…

-Chłopaki powinni wrócić do domu- nagle przed twymi oczami pojawiła się Victoria, trzymając w ręku plastikowy kubeczek z gorącym naparem, który w tej chwili stał się centrum jej rozważań.
-Powinni- przytaknęłaś, patrząc z troską na braci.
-Nie!- ożywił się natychmiastowo Oscar.- Zostaję tutaj z wami.
-Ja też chcę zostać- dodał swe trzy grosze Christian, który z trudem powstrzymywał się przed ziewnięciem. Mały rycerz, można rzec…
-Nie zachowujcie się jak dzieci!- zagrzmiałyście obydwie w tym samym czasie, co wywołało niemałe speszenie w i tak już gęstej atmosferze.
-Ja tu zostaję- grał w zaparte nastolatek.- Christan faktycznie powinien wrócić, ale o moim powrocie zapomnijcie.
-Duży jak brzoza, a głupi jak koza- przewróciłaś oczyma.- Czy ty nie rozumiesz, że ktoś musi być z Chrisem w domu, a i ktoś pełnoletni musi tutaj zostać?- no, to tych argumentów nie dało się podważyć, co można było zobaczyć na twarzy chłopaka.
-Hallo, ale nikt nie pytał o zdanie mnie- dało się usłyszeć cienki głos Christiana.
-Ty i tak wracasz do domu, słońce- ucałowałaś jego czoło.
-Podwiozę was do domu, chodźcie szybko- ponagliła starsza siostra.- To dla ciebie- wręczyła ci kubek z kawą z automatu z nieopisanym wstydem i nieśmiałością, jakiej jeszcze nigdy w życiu nie widziałaś.
-Dziękuję- odpowiedziałaś nieśmiało, dalej unikając jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego z Victorią.
Gdy oddalili się na bezpieczną odległość, odetchnęłaś z ulgą, że to krępujące uczucie dobiegło końca. Chyba zapomniałaś o jednym, mianowicie o tym, że zostałem jeszcze ja. Ten, który samym wzrokiem, wiercił ci dziurę w brzuchu.
Kiedy wyłapałaś moje spojrzenie, spięłaś gwałtownie wszystkie swe mięśnie. Nie mogłaś tu dłużej zostać, nie ze mną… 

Podniosłaś się i wyjmując w biegu telefon z torebki, naskrobałaś na klawiaturze:

„Mam dosyć. Porwij mnie stąd…”

I co?

I nic…

I koniec…

„Brakuje mi każdego odłamka duszy,
który porzuciłam bez żadnych skrupułów,
z nadzieją, że już nigdy nie będzie mi potrzebny…”

…………………………………………….

Witajcie! ;* 
Rozdział jeden dzień wcześniej, ale to dlatego, że jutro nie będę miała możliwości niczego wstawić. ;c  No, ale cóż... Lepiej dziś niż w sobotę wg mnie. :D
Uwaga! Za tydzień widzimy się z epilogiem! <3  
Buziam. ;** 




15 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie szybszym rozdziałem :D i to miło :D
    Jednak epilogiem zaskoczyłaś mnie niemiło!nie wyobrażam sobie nie czytać takiego cudeńka ❤
    Andreas...stracił całą moją sympatię wraz z uderzeniem swojej matki,nie dziwię się Oscarowi
    Za to Julia stała się dla mnie bohaterką,mimo słów matki była przy niej,przeżywała jej stan i opiekowała się rodzeństwem,taka dziewczyna to skarb,mimo swoich grzeszków.
    Z niecierpliwością czekam na następny tydzień,mimo epilogu :( ❤
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :D
    O matko, nieeee, nie epilog! Ja się tak zżyłam z nimi. Tak mocno i... Będę płakać!
    Powiem szczerze, że nie mam pojęci jakie będzie zakończenie. Ciężko cokolwiek przewidzieć. Wiem jedno. Na pewno będzie tak idealne jak ma być :D
    Mam nadzieję, że ich mama się obudzi. Jak w poprzednim rozdziale zdenerwowała mnie Julka, tak w tym Andreas. Uderzyć matkę? Co się z tym szajbuskiem dzieje?
    Julka i Christian <3 Ona jest naprawdę najlepszą siostrą z możliwych. Ale martwi mnie to obiecywanie... Co ona znowu wymyśliła?
    Vicki w końcu odzyskała sumienie. Wiadomo, gdyby nie ona to nie byłoby tego całego cyrku. Ech... Ile emocji siedzi mi w głowie.
    Czekam niecierpliwie (bo jestem ciekawa co dalej), i wcale nie niecierpliwie (bo to epilog) na kolejny.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ..Jak to epilog? Tak szybko? Jeny, jak to minęło ehh...
    Trochę nie mam słów na ten rozdział.. Uderzyć? Nie spodziewałabym się, naprawdę. Przez to tak naprawdę nie wiem czego mam się spodziewać po epilogu. Kompletnie mnie zaskoczyłaś. Julka jest naprawdę kochana... Tylko co dalej? Tyle pytań..Czekam niecierpliwie na epilog:)
    Buziaki!:* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. TY MÓWISZ, ŻE CO?! :O ŻE EPILOG?! :O Jaki epilog, Kochana? :( Przecież ja jestem przywiązana do tej historii jak... jak... no... (nie pochwalam tego, ale...) jak pies do budy. :o
    Ten rozdział jest absolutnie genialny!!! ♥
    Wiesz, że się wzruszyłam? :) Tak. Jeszcze teraz otarłam samotną łzę.. :) A wiesz kiedy? Podczas rozmowy Julki i Chrisa. :') Kiedy dziewczyna pouczała go o jego serduszku... o tym, że powinien zawsze kochać mamę... Jejku, to było tak mocne i piękne. ♥ Widać, że między nimi jest nietypowa więź. :)
    To straszne, ale zarazem piękne, że taka tragedia potrafi sprawić, że nasi Wellingerowie znaleźli się obok siebie. Mieli w sobie swego rodzaju wsparcie. Nie mówię tutaj o przepełnionym żalem Oskarze, ale o całokształcie. :) Nastolatek miał prawo nie utrzymać emocji na wodzy. Jest tylko nastolatkiem, nie opanował jeszcze tej sztuki, by zachować zimną krew w każdej sytuacji. Niejeden dorosły człowiek ma z tym problem, więc mu wybaczam. :) Poza tym zachował się tak tylko i wyłącznie z miłości do matki. ♥ I w ten sposób dowiedzieliśmy się, ze stan Andreasa nie jest normalny. :/ Podniósł rękę na matkę... Na kobietę, która go urodziła i wychowała... Która się nim opiekowała i darzyła go miłością... To takie okrutne... :/ Coś nie gra i... aż mnie ciekawość zżera, co to takiego. :)
    Końcówką powaliłaś mnie na kolana, wiesz? :) Jak tak mogłaś, no?! :D
    Z niecierpliwością czekam na następny, choć wiem, że to już epilog. :(
    KOCHAM! ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ta końcówka :o ja nie chce! Nie dam rady! :((
    Mam nadzieję ❤ choć pewnie mnie zaskoczysz :)))
    Jak to epilog? :o
    Kolejny raz protestuje! :C :D
    Przepiękne ❤
    Z niecierpliwością czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Kochana! <3
    Bardzo, ale to bardzo, bardzo mocno Cię przepraszam za ten poślizg oraz za brak komentarza pod ostatnim rozdziałem... Jest mi naprawdę wstyd :(
    Kurde, mam tyle nauki do matury , że ledwo co sypiam... a co tu dopiero mówić o innych sprawach :(
    Mam nadzieję, że się nie gniewasz.

    Rozdział jak zwykle wspaniały!
    Ile się tutaj wydarzyło :o Akcja niezwykle szybka - jak dla mnie bomba!
    Jejku, jak mi szkoda Christiana i Oscara. Mocno przeżyli to wszystko.
    Jednak w tym wszystkim najbardziej mi szkoda Andreasa. Nie Julki, Viktorii, Mamy czy Oscara tylko właśnie Andreasa...
    Ta cała sytuacja była dla niego istnym koszmarem! A teraz ma się jeszcze negatywnie zakończyć?
    Nie, nie, nieeee! Błagam Cię niech Julia się opamięta :(
    W przeciwnym wypadku serce mi chyba pęknie...

    Epilog już za tydzień?! Niestety...
    Ale cóż mi pozostało... oczekuję go niecierpliwie! Jestem niezwykle ciekawa jak zakończy się ta historia!
    I mam nadzieję, że pojawi się jakieś nowe opowiadanie :)
    Trzymaj się Kochana <3
    I jeszcze raz bardzo mocno Cię przepraszam.

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  7. Już epilog? Jeju, szybko. A ja mam wrażenie, że tu nic jeszcze nie jest wyjaśnione, hah:D W sumie to jestem bardzo ciekawa jak to zakończysz, bo sama nie mam kompletnie pomysłu, co może się wydarzyć. Może Julka zostanie z Gregorem, a Andres odejdzie? Nie no. nie będę kombinować, zaczekam co się stanie.
    Nie dziwię się, że Oscar tak zareagował. Zachowanie Andreasa w domu było karygodne. Raz walnął Julkę, potem matkę i to wszystko na oczach rodzeństwa. Mają prawo go obwiniać, chociaż moim zdaniem to akurat Julka w tym momencie zawiniła. To ona wywołała awanturę, w trakcie której mama zemdlała. No i przede wszystkim to Julka i Andreas - razem - doprowadzili rodzinę do takiego stanu. Myślę, że mimo wszystko to oni oboje są winni tego, co się dzieje, a nie tylko Andreas. To niesprawiedliwe, że tylko on dostaje po dupie.
    Czekam na kolejny! ;**
    A, jeszcze dodam, że ta scena z Oscarem i Christianem była świetna. Super z nich chłopaki!

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem!
    Rozdział genialny jak zwykle, ale... jak to epilog? Oczy mnie mylą czy co? Ja nie chcę tak szybko... :(
    Kurczę, szkoda mi Chrisa i Oscara, widać, że ta cała sytuacja się na nich odbija, że wszystko przeżywają. Wcale się też nie dziwię, że ten drugi zareagował w taki, a nie inny sposób.
    W ogóle, ten rozdział to istny emocjonalny rollercoaster, naprawdę. Ileż tu się dzieje! Uderzyć własną matkę? Jakoś to mi nawet przez myśl nie przechodzi. Co musi dziać się z człowiekiem, żeby zaczął działać w taki sposób...
    Końcówka majstersztyk! Co jak co, ale zaciekawić umiesz. I to cholernie ^^
    Czekam niecierpliwie :)
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, przepraszam że dopiero teraz :)
    WOW ! Końcówka, już koniec ? Żartujesz sobie czy co ? Nie rób tego tutaj nam ;c
    Bardzo emocjonalny rozdział, daje, przynajmniej mi wiele do myślenia.
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej!
    Może zacznę trochę nie normalnie, ale uderzyć własną matkę?! Przecież to jest nie do wyobrażenia :/
    Ale zacznijmy od początku. Rozdział jest okropnie śliczny! Ale nie! Musiała dowalić informacją o epilogu -,- małpa z ciebie.
    Wszyscy przeżywają tą sytuację z mamą. Jeden rozdział, a tyle się dzieje <3
    Julka i Andreas... Czy mogą czuć się winni tej sytuacji w domu? No może po części i są temu winni, ale to chyba tez nie jest do końca ich wina kurde :/ jakie to wszystko skomplikowane! Aż się wysłowić nie umiem.
    Ta końcówka. I przez ciebie będę rozmyślała, co się stanie.
    Czekam!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początek bardzo Cię przepraszam za to, że tak długo się tu nie odzywałam. Szkoła i totalny brak czasu - to moje wytłumaczenie. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
    Oboje - Julka i Andreas, znaleźli się w nieciekawym położeniu. Gdybym miała wskazać, które w gorszym, to chyba bym nie umiała. Andreas ma ciężko, bo zakochał się we własnej siostrze (nie biologicznej, ale wciąż siostrze) i jak widać wciąż oczekuje jakiegoś odwzajemnienia tych uczuć, a ona mu tego nie może (albo zwyczajnie nie chce?) dać i z tego powodu również cierpi. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze ich mama i jej wątpliwy stan zdrowia. Trochę się namieszało i dlatego jestem bardzo ciekawa, jak to wszystko rozwiążesz. Trochę wierzyć mi się nie chce w to, że przed nami już tylko epilog. Jak to szybko zleciało! No ale mimo wszystko czekam na niego niecierpliwie.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Muszę się przyznać, że celowo odsuwałam w czaie moment, kiedy tutaj zajrzę, ale nie jestem zbyt twarda :-)
    Sytuacja taka niejasna, że ja nie mogę zrozumieć, jakim cudem w przyszłym tygodniu ukaże się epilog? Nie, w ogól jaki epilog! Jak to się stało, że to już koniec tej historii?
    Julka i Andreas tylko się boczą na siebie. Ich sytuacja jest fatalna, ja nie wiem, czy oni kiedykolwiek będą potrafili bez urazy, a może nawet odrazy, spojrzeć sobie prosto w oczy? W dodatku pozostałe rodzeństwo opowiada się raczej za siostrą niż za bratem. W sumie to współczuję Andreasowi. Julka chociaż ma Gregora, czyli - jak to zostało ujęte - ma wszystko!
    Nie wiadomo też co będzie z matką, czyli z panią Wellinger. Zastanawia mnie też, po co ta dziwna rozmowa Julki z Christianem, jakby chciała się z nim pożegnać. Pożegnanie, gadka typu "nawet jeśli mnie już nie będzie". Chcę wierzyć, że to zwykła, przypadkowa rozmowa, a nie jakaś zapowiedź...
    Pozostaje mi czekać na epilog :-)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć!
    Ja też komentuję wreszcie, chociaż wszystko czytałam na bieżąco.
    Julka i Andreas... Jej to wszystko jest takie niejasny, niezrozumiałe. Nie mam pojęcia, co się stanie w epilogu. Chyba wolałabym, żeby Julka była z Gregorem, ale to zakończenie, może nakierowywać na coś innego...
    Bardzo podobna mi się relacja rodzeństwa (czyt. Julki, Oscara i Christiana). Widać, jak bardzo się kochają i to piękne. Victoria trzyma rezerwę, ale się jej nie dziwię, a Andreas... Do niego mam mieszane uczucia. Uderzył WŁASNĄ matkę. Nie potrafię tego pojąć.
    Czekam niecierpliwie na epilog.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  14. Cześć!! :) Cieszę się, że udało mi się nadrobić tyle rozdziałów!
    Na początek: dzięki Bogu, że oni są prawdziwym rodzeństwem!! Inaczej chyba bym tego nie przeżyła :D
    Cała ta sytuacja jest naprawdę ciężka dla wszystkich członków rodziny. Myślę jednak, że znajdą rozwiązanie.

    Czekam na nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Pamiętam o Tobie i w wolnej chwili zajrzałam do Ciebie :)
    Nowy rozdział jest cudowny. Wybrałaś bardzo emocjonującą narrację - drugoosobową. Zwracasz się jakby do czytelnika przez co powodujesz falę uczuć obok których nie mogłam przejść obojętnie. Opisujesz relację rodzeństwa w sposób bardzo naturalny.
    Wielka szkoda, że zbliżasz się już do epilogu...
    Życzę Ci weny i ściskam mocno!
    Jeśli pojawi się u mnie nowe opowiadanie - z przyjemnością Cię poinformuję.

    OdpowiedzUsuń