piątek, 8 kwietnia 2016

Epilog: „Zatrzymaj się! Zostań ze mną przez chwilę…”



Słyszę melodię, której nikt nigdy nie chce słyszeć na własne uszy. Widzę widok, który nigdy nie powinien ukazać się moim oczom. Nigdy. Nigdy, nigdy, nigdy, cholera!
W ustach czuję metaliczny posmak, który dławi mnie niemiłosiernie. Wdycham zatem powietrze, lecz ono również mnie krztusi, bo jest zbyt ostre. Zamykam powieki i wtedy bariery pękają. Czuję na swych policzkach kropelki, które tak po prostu spływają po mojej skórze.
Wszystkie zmysły mnie zawodzą… Gdybym ich nie miał, wszystko byłoby w porządku. Ja… nie cierpiałbym tak wtedy. Nie bolałoby aż tak bardzo…
Odwracam głowę w lewą stronę. Tego nie chciałem chyba widzieć… Nie, ja nie chciałem nawet dożyć takiego dnia.
Patrzę na Victorię. Ona również nie wierzy w to, co się tutaj dzieje. Jej długi, czarny płaszcz oraz pobladła twarz, doskonale ze sobą kontrastują, lecz to sprawia również, iż wygląda jak Pani Życia i Śmierci. Przerażająco, majestatycznie, ale przede wszystkim smutno, a rozpacz wydostaje się z każdej, nawet najmniejszej, zmarszczki, która teraz gości na jej twarzy. Nie jestem jedyny. Ona także płacze, jednak łez nie wyciera już, gdyż zwyczajnie za nimi nie nadąża.
 Uniosła na chwilę swój wzrok w moim kierunku. Wymieniliśmy smutne spojrzenia i wiedziałem już, że ból nie pozwala mi już na nią patrzeć.
Przenoszę wzrok na Oscara. Nie mogę uwierzyć w to, że beztroski nastolatek może się w ciągu kilku dni zamienić w dojrzałego mężczyznę, który w tej chwili z obłędem w oczach śledzi to, co dzieje się w jego zasięgu. Najbliższe dni spędził na samotnym przesiadywaniu we własnym pokoju, odizolowaniu się od wszystkich i w ciszy przetrawianiu tego, co się stało. Ech… chyba do tego czasu nie pojął tego wszystkiego.
Obok Oscara stoi najmniejszy, najbardziej pokrzywdzony Christian, który kurczowo trzyma się płaszcza starszego o kilka lat brata. Co jakiś czas zasłania oczy rękawem ciężkiego płaszcza nastolatka. Sam nie wiem czy chce otrzeć łzy, czy też zasłonić oczy tylko po to, żeby na to nie patrzeć. Słyszę tylko jego ciche łkanie, które jako jedyna zakłóca rytm żałobnej pieśni.
 Niech on przestanie płakać… Boże, spraw, żeby… żeby… w końcu się pogodził. Proszę, nie mogę patrzeć, kiedy jego okrągłe oczka są przekrwione od przeraźliwego płaczu, który nie opuszcza go od kilku dni. To on w końcu stracił najwięcej. Prawda jest taka, że teraz grób będzie skrywał jego przeszłość, nie on sam, jak to powinno być…
Nie mogę na to dłużej patrzeć. Odwracam głowę, jednocześnie wydając cichy syk bólu. Chce mi się płakać jeszcze bardziej. Pragnę zawyć z bólu, ale wiem, że nie mogę. Nie tutaj, nie przy nich. Pocieram lekko skronie, gdyż znów dostrzegłem coś nie do zniesienia, mianowicie tatę, który wyglądał gorzej niż cień samego siebie.
-Z prochu jesteś, w proch się obrócisz…- powtórzył ksiądz, gdy… gdy… wprowadzałaś się do nowego domu.
W tej samej chwili po całym cmentarzu rozbrzmiał donośny szloch Victorii, którą ledwo ustrzegłem przed upadkiem. Trzymałem ją w swoich ramionach, lecz ona ciągle wierzgała nogami, szlochała jeszcze bardziej, a swe paznokcie boleśnie wbijała w mój przegub.
-Vicki, ciii…- szeptałem jej do ucha.
- Spokojnie…- dołączył się Oscar, który teraz wtulał do swego torsu jej głowę. – To w niczym nie pomoże…
- Skarbie, nie płacz, proszę… Tylko nie ty… - teraz ojciec trzyma dziewczynę w swoich ramionach, my wszyscy patrzymy tylko na to z boku, chcąc wykrzyczeć wszystko, co złe w nas, ale… i tak nie umiemy przepowiedzieć nawet cichego: „dlaczego?”.

~~

            Wszyscy powoli opuszczają cmentarz, lecz nasza rodzina nawet nie ruszyła się z wcześniej zajmowanego miejsca.
Victoria nadal wtulona jest w tatę, natomiast nasza trójka stoi i tylko patrzy na grób z ogromną górą wieńców, nad którymi góruje tabliczka z imieniem i nazwiskiem zmarłej.

Ś.P. Julia Wellinger
Ur. 22.03.1994r., zm. 02.02.2015r.
Zmarła śmiercią tragiczną
Pokój jej duszy

            Czytam kolejny raz i nie wierzę, że to wszystko ma miejsce właśnie w moim życiu. Zamykam powieki, pozwalając łzie spłynąć po moim policzku. W tej jednej kropli wody jest wszystko. Dosłownie. Każde wspomnienie…
Wspólne pieczenie pierniczków na święta.
Obkładanie się nawzajem łopatkami, którymi grzebaliśmy w piasku.
Kłótnie o to, ile kto przesiaduje w łazience.
            Aż w końcu dochodzę do okresu, kiedy rozpoczęła się nowa era w moim życiu…
Pierwsze uderzenie.
Pierwszy pocałunek.
Pierwsza wspólna noc.
            A na końcu nadchodzi ta pamiętna noc, kiedy uciekłaś przede mną ze szpitala, gdy dyżurowaliśmy przy łóżku mamy. To wtedy wszystko się skończyło. Skończyło się przede wszystkim twoje życie. Bo ulice były za śliskie, samochód Gregora za bardzo rozpędzone, a życie za kruche…
Cholerny los… Cholerne życie… Cholerne déjà vu!
            - Nie wiem, czy dobrze zrobiliśmy, chowając ją z osobna od Gregora – powiedział z zadumą Oscar.
Podziwiam go. Potrafił skonstruować zdanie i to nawet składne…
- Zginęli razem, powinni być razem na zawsze – odezwał się tym razem Chris.
Czemu ci młodsi mieli w sobie więcej siły, niżeli ja?
- Być może powinni, ale, dzieciaki, pamiętajcie, że tutaj ma rodzinę, tam nie, a też nie sądzę, że rodzice Gregora poszliby na taki układ – wycedził przez zęby ojciec, umacniając uścisk, w którym trzymał Victorię.
- Oni i tak się spotkają. O, tam – dziewczyna wskazała palcem do góry. – Już pewnie są razem i są szczęśliwi…
- Mamy inny problem – Oscar zabrzmiał poważnie i chyba już każdy wiedział, o co mu chodzi. – Kiedy powiemy o wszystkim mamie?
- Musi najpierw wyjść ze szpitala… - zachrypiał ojciec.
- Ale ona się jeszcze nie obudziła! – dopiero teraz się odezwałem z żalem w głosie. – I nie wiadomo, czy kiedykolwiek się obudzi!
- Obudzi się! Nie wolno ci mówić, że nie! – krzyknął pewnie Christian.
-No, jasne… Oczywiście, że się obudzi, Chris… Tak…- w okamgnieniu Victoria znalazła się u boku najmłodszego, głaskając go z wyczuciem po plecach.
- Andreas, przestań, do cholery, opowiadać takie głupoty! – z kolei wrzasnął na mnie Oscar, który dołączył do uścisku rodzeństwa, w którym wzajemnie ocierali sobie łzy, spływające po bladych policzkach.
            Przełknąłem ślinę, spojrzałem ostatni raz na podłamanego ojca i to wystarczyło mi, żeby jak najszybciej stąd uciec. Nie wiem gdzie, ale byleby nie przebywać na cmentarzu bądź w szpitalu…
            - Andreas…- usłyszałem cienki głos za swoimi plecami, kiedy przechodziłem przez bramę cmentarną.
 Odwróciłem się z duszą na ramieniu. Znałem ten głos…
- Katherine… - wyszeptałem ledwosłyszalnie, czując, że znów zalewają mnie łzy.
 Blondynka zbliżyła się do mnie i wspinając się na palce, pocałunkami starła słoną ciecz na moich policzkach.
            - Tak mi przykro… - powiedziała, kładąc chudą dłoń na moim ramieniu. – Najpierw twoja mama, teraz Julia…
- Tracę kobiety najważniejsze w moim życiu… - przyznałem żałośnie, zacierając granice i po prostu płacząc. Żałośnie, donośnie, z żalem, bólem i cierpieniem.
- A czy ja jestem ważna w twoim życiu? – spytała nieśmiało, goszcząc w niebieskich tęczówkach dziwne światło.
- Jesteś – przytaknąłem. – Jesteś cholernie ważna.
- W takim razie mnie nie straciłeś i nigdy nie stracisz… - odparła, składając subtelny pocałunek na moich zziębniętych ustach.

            ~~

            Julka, wszystko mi się udało. Odzyskałem Katherine, badania mamy są coraz lepsze. Wszystko dobrze się ułoży.
 Julka!
Gdzie jesteś? Szukam cię cały czas tutaj, lecz nie mogę znaleźć.
Nie odpowiadasz. Dlaczego?
Czyżbyś była za bardzo zajęta?
Może masz zbyt dużo pracy?
Julka! Juluś! Proszę!

            Andreas, jestem tu, gdzie byłam zawsze. W twojej głowie i sercu. Cały czas…

Jesteś! Julka, jak tam ci jest? Wszystko dobrze?
Znów nie odpowiadasz?
Proszę, nie odchodź!
Julka, proszę, nie!
„Zatrzymaj się!

Zostań ze mną przez chwilę…”
Proszę… Błagam…


…………………………………………………
Koniec…
Nic dodać, nic ująć. Tak miało być, moje Kochane. Od samego początku właśnie tak to sobie zaplanowałam. A Wy? Spodziewałyście się?
Ech... Pomysł na tę historię siedział w mojej głowie bardzo długo. Chciałam bowiem pokazać, że miłość zwyczajnie nie zna granic. Nic dla niej się nie liczy, nie zna nawet sentymentów. I tak oto powstało to opowiadanie. Samo w sobie było dla mnie ciężkie. Chwilami sama nie wiedziałam, co dokładnie piszę, dokąd to brnie, ale trwałam dalej i trwałam, i wytrwałam! :) Jednakże to tylko dzięki WAM - czytelnikom, udało mi się tego dokonać. Powtórzę to enty raz, ale: KOCHAM WAS. ♥ Każde Wasze słowo było dla mnie na wagę złota, a nawet bardziej cenne. WY zawsze byłyście. ZAWSZE z dobrym słowem, które mnie podbudowywało i pozwalało tworzyć dalej. DZIĘKUJĘ WAM. ♥ 
Wiem, że to banalne, ale nie mogę inaczej wyrazić mojej wdzięczności, naprawdę. DZIĘKUJĘ. ♥ 
Dziękuję za:
♥ każde wyświetlenie,
♥ każdy komentarz, każde, pojedyncze słowo, 
tak wysoką dla mnie liczbę obserwatorów, 
♥ wsparcie,
♥ uśmiech na mojej twarzy,
♥ wspaniałe chwile, kiedy przeżywałam nieopisane wzruszenie z powodu Waszych słów. 
DZIĘKUJĘ!<3 

Przy okazji, zapraszam Was na nowość. :) Mam nadzieję, że Wam się spodoba, ponieważ do tej historii mam duży sentyment. ;)) 

Uciekłam. Uciekam. Będę uciekać.        


Nie znoszę pożegnań, zwłaszcza takich, lecz nie można przedłużać... 
Pamiętajcie: KOCHAM WAS, DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO! ♥
Ściskam mocno, Klaudia. ;* 

19 komentarzy:

  1. Nigdy tak nie płakałam na epilogu...z dwóch powodów :(
    Pierwszy...koniec,dlaczego tak szybko?zdążyłam pokochać tą historię niejednokrotnie
    Drugi powód...Julia,nie mogę w to uwierzyć,nie potrafię :(
    Mimo śmierci Julii i Gregora u Andiego zaczęło się układać...nie potrafię się z tego cieszyć :(
    Kochana epilog najwspanialszy jaki w życiu czytałam,tyle emocji 💕
    Dziękuję Ci za te opowiadanie i wszystkie rozdziały,cieszę się że mogłam takie opowiadanie czytać ❤
    Oczywiście wpadnę na nowość :)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezus! Nieeeee! Gdy zaczęłam rozumieć tą historię na 100% Ty oznajmiłaś, że zbliżamy się do końca. Potrzebowałam czasu, aby dać szanse Andreasowi bo przyznam, nie lubię czytać o innych niż Austriacy. Ale teraz wiem, że książki nie ocenia się po okładce. Bede z Tobą i Twoim kolejnym opowiadaniem. Nje oboecuje, że będę komentowac, ale na pewno pod epilogiem się pojawię. Tak jak teraz.
    Ta historia była piękna, wzruszająca... przemyślana od A do Z. Nie było żadnych błędów... nic. Po protu ideał.
    Pierwszy raz spotkałam się z taką formą - te dialogi, początkowo niezrozumiałe dla mnie. Ale to one nadały sens temu opowiadaniu, przez co stało się magiczne, inne w dobrym tego słowa znaczeniu.
    Jesteś nieprzewidywalna! Nigdy nie wiem co przyjdzie Ci do glowy. Nigdy nie umiem pomyśleć, co będzie w kolejnym - wielki plus za tą tajemniczość.
    Epilog sam w sobie, po prostu wyciskacz łez. Nie spodziewałam się takiego zakończenia. Jestem zła, że koniec nastał tak szybko... wszystko co dobre szybko się kończy. Ale zastanawia mnie to: jak mogłaś uśmiercić 21-letnią bohaterkę? Przecież miała całe życie przed sobą! No i nie wspomnę Gregora... prędzej spodziewałabym się śmierci Andreasa...
    Dobra, bo się zakręce, kończę już.
    Dziękuje Ci, że mogłam czytać taką perełkę! ♥
    Buziaki, Ola

    OdpowiedzUsuń
  3. Rycze jak głupia, a to wszystko przez ciebie! Ale to dobry znak, nie? Jestem naprawdę wrażliwą osobą, a to jest po prostu... Niesamowite.
    Dlaczego to sie tak skończyło? No proszę cię :( biedny Andi, stracił Julię... Ale mimo to, jego życie jakoś zaczęło się układać. I jeszcze nawet Gregora spotkała śmierć :'(
    Co ja mam powiedzieć? POKOCHAŁAM TO OPOWIADANIE! A ty mi je kończysz. Przede wszystkim dziękuję, że sie tu znalazłam. Dziękuję Ci za tą świetną historię, do której na pewno jeszcze nie raz powrócę.
    A na nowość obowiązkowo wpadnę!
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany!
    Tego to ja się nie spodziewałam. To znaczy, może myślałam, że jest taka możliwość, gdy czytałam poprzedni rozdział. Ale tutaj, byłam święcie przekonana, że to pogrzeb matki, a nie Julii.
    Zginęła razem z Gregorem... To jest tak smutne, a jednak ma w sobie jakiś urok. Jeszcze te słowa Oscara, że powinni być razem pochowani.
    Pojawiła się też Katherina i może uda jej się ukoić ból Andreasa.
    W ogóle jak zobaczyłam ten napis z datami urodzenia i śmierci Julii, przez chwilę miałam wrażenie, że tam widnieje moja data urodzin. A potem dostrzegłam, że tam jest marzec a nie luty. Ale i tak jakoś dziwnie się poczułam...
    To opowiadanie naprawdę wywoływało u mnie skrajne emocje. Jestem ogromnie wdzięczna (sama nie wiem komu tak naprawdę), że mogłam je czytać i być przez chwilę częścią Tego. To było cudowne! A Ty jesteś wielka! <3
    Cóż mogę więcej napisać? Do napisania na kolejnym blogu :)
    Ściskam i całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem!
    O Boże, kochana... co ty ze mną zrobiłaś? Ryczę jak bóbr, zalewam klawiaturę, że niedługo przyciski chyba zaczną pływać w tych łzach... Dawno żaden epilog nie zrobił na mnie takiego wrażenia. Co tu dużo mówić, udowodniłaś nim, że masz niesamowity talent to tworzenia pięknych historii, nawet jeśli tragicznie się kończą.
    Właśnie, epilog... jejku, nawet nie wiem, kiedy to minęło, mam wrażenie, jakbym dopiero otwierała link do prologu, a tymczasem już koniec. Ale, jak to mówią, wszystko co dobre, szybko się kończy, prawda? :)
    Powiem szczerze, że zaskoczyłaś mnie takim zakończeniem, bo pomimo różnych myśli, które przewijały się przez moją głowę, takie rozwiązanie zajmowało jednak dość odległe miejsce. A jednak... zacznijmy od tego, że całe opowiadanie było dość zaskakujące, szczególnie pod względem formy, bo nigdzie wcześniej się z taką nie spotkałam. Coś innego, oryginalnego.
    Cóż... to raczej my powinnyśmy ci podziękować za tą historię. Za pracę i serducho, które w nie włożyłaś, bo było je widać w każdym rozdziale. A każdy był cudowny, naprawdę. Tyle emocji... nic, tylko pogratulować wyobraźni i wyczekiwać kolejnych arcydzieł spod twojego pióra :)
    Niedługo pojawię się na nowości ^^
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, tu też mnie nie zaprosiłaś. Ani na poprzedni rozdział, ani epilog. Trochę mi smutno z tego powodu, ale mogłam odpuścić i się tu nie pojawić.
    Przyznam się szczerze, że nie spodziewałam się takiego zakończenia, rozpłakałam się jak mała dziewczyna. Najbardziej na tej scenie pogrzebu. Sama przeżywałam coś podobnego cztery miesiące temu. Wiem jakie to trudne i wszystko opisałaś tak prawdziwie.
    Zresztą wszystko tu było takie prawdziwe, takie... piękne.
    Dziękuję Ci za tę historię, bo mimo że czasem pojawiałam się z wielkim poślizgiem zawsze czytałam chwilę po opublikowaniu.
    Dziękuję z całego serca ♥
    Do zobaczenia u Stefka :)
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  7. O jezusie...
    Czuję pustkę, tak, cholernie wielką pustkę. Łzy w oczach, trzęsące się ręce... Tak obecnie się prezentuję...
    Jest mi smutno, że to koniec. Ta historia była, jest i zawsze będzie dla mnie wyjątkowa. Dlaczego? Nie wiem... Mam do niej ogromny sentyment i po prostu zawsze będę ją pamiętać. Postaci traktowałam, jakbym naprawdę je znała. Kiedy zobaczyłam ten napis, "ŚP. Julia Wellinger", to ja poczułam się jakby ktoś mnie walnął w głowę kijem baseballowym... Nadal jestem w szoku i nie dowierzam w to, co właśnie przeczytałam.
    Szczerze mówiąc to już po pierwszym zdaniu spodziewałam się pogrzebu... Ale nie Julki. Myślałam, że to pani Wellinger odeszła...
    Jeszcze Gregor... Matko kochana... Ale bardzo spodobały mi się te słowa, że teraz Julka i Gregor są szczęśliwi tam na górze. Mam nadzieję, że tak jest. Bardzo mocno mnie zaskoczyłaś, naprawdę. Niejednokrotnie wcześniej również byłam zaskoczona, ale aż tak to nigdy! Uwielbiam to w Twoich opowiadaniach, odnoszę wrażenie, że każde słowo, każdy znak, każde zdanie jest idealnie na swoim miejscu. Masz ogromny talent, kochana. Mówiłam Ci to nie raz, ale powtórzę się i powtarzać będę.
    Pamiętam, że niedawno byłam zachwycona prologiem, a tu proszę, już epilog. Matko, jak ten czas szybko leci.
    Nie kochana, to ja dziękuję. Za to opowiadanie, za czas, który poświęciłaś na jego pisanie, za każdy rozdział i każdy akapit! Za wszystko dziękuję! Również za to, że zawsze komentujesz moje rozdziały... Ja w ostatnim czasie miałam zaległości w komentowaniu, nadal mam, ale po egzaminach (jeszcze chyba 10 dni) będę wszystko nadrabiać i wrzucać rozdziały regularnie. A Ty zawsze jesteś. Dziękuję Ci za to, kochana <3
    Jeju przepraszam, znowu się rozpisałam i walnęłam tu długi esej, ale no... Sama wiesz.
    A, jeszcze jedno. Zastanawiam się jak Ty to robisz, że masz tyle pomysłów na opowiadania. Tyle ciekawych i pięknych historii powstało (i mam nadzieję, powtanie!)w Twojej głowie. Każda z nich jest inna, jednak tak samo świetna.
    Gdyby ktoś kazał mi ocenić to opowiadanie w jednym słowie, powiedziałabym: Piękne <3
    Do zobaczenia u Stefana! :)
    Buziaki,
    Marta x

    OdpowiedzUsuń
  8. Siedzę, smutna muzyka płynie w moich słuchawkach, łzy kapią z moich oczu jak szalone. A ja? Ja nie mam pojęcia co Ci tutaj napisać :(
    Nie umiem, nie potrafie. Przepraszam.
    Ta historia skradła ogromny kawałek mojeg serca.
    Z początku zbytnio jej nie rozumiałam, lecz z każym przeczytanym rozdziałem pragnęłam więcej i więcej.
    Chciałaś by ta historia pokazała to, że miłość nie zna granic i całkowicie Ci się to udało ❤
    Było przepiękne ❤
    Dziękuje ❤
    Dziękuje za wszystko ❤
    Kocham bardzo ❤ i lecę na nowy <333
    Do zobaczenia ❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

    OdpowiedzUsuń
  9. Płaczę, płaczę i przestać nie umiem.
    Spazmy mną miotają. Nie :(
    Serce mam złamane. Wiem, że tak to zaplanowałaś, ale liczyłam, że ich oszczędzisz.
    Julka :( Denerwowała mnie ostatnio, ale liczyłam, że się ogarnie, zrozumie. Ale los chciał inaczej.
    Tam, wtedy w szpitalu... Widzieli się po raz ostatni. I zginęła wraz z tym, którego kochała. Którego chciała zobaczyć...
    Nie wiem jak zasnąć teraz. Zostawiłam Twoje opowiadanie na deser. I dobrze! Bo zdecydowanie kochałam je bardzo mocno.
    Piękna, mądra, pełna emocji historia. Dziękuję Ci za nią <3 Miałam cholerne szczęście, że znalazłam tą historię. Naprawdę. Nawet jeden cytat bardzo mi wszystko poukładał w głowie, ale zostawię to dla siebie ;)
    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję.
    Oczywiście na nowości się pojawię :D
    A teraz idę czytać jeszcze raz. Nie mogę uwierzyć, że to koniec i nie będę wyczekiwać co tydzień nowego rozdziału.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Kap.. Kap... Kap...
    Tak, to odgłos ściekających po moich policzkach łez...
    Wzruszyłaś mnie tym epilogiem tak bardzo, że nie potrafię zebrać myśli i skleić słów...
    To jest piękny epilog. Tak, myślę, że "piękny" to doskonałe słowo.
    Wiesz, w pierwszej chwili myślałam, że to mama Andiego zmarła, ale nigdzie dookoła nie było Julki. Wtedy przez moją głowę przemknęły myśli, że to może ona... I niestety to wszystko okazało się prawdą. :(
    Jest mi tak bardzo przykro. Żal mi ich wszystkich. Byli rodziną, a strata kogoś z najbliższej rodziny boli chyba najbardziej... :(
    Wiesz, co jest piękne w tej śmierci? (Jeżeli śmierć można nazwać piękną...) Że zmarli razem. On - Gregor i ona - Julia... Kochali się i teraz będą mogli żyć wiecznie razem w Raju... :') Przypomina mi to w pewien sposób lekturę, którą niedawno omawialiśmy na lekcji... Co prawda wszystko to wyglądało nieco inaczej, ale sens jest ten sam. :)
    Cieszę się, że Anreasowi zaczęło się układać. Kat pojawiła się w najlepszym momencie, ale zarazem w najgorszym momencie życia Andiego. Stracił niesamowicie ważną osobę w swoim życiu, jego matka jest nadal nieprzytomna w szpitalu, a on jest sam... i wtedy bu! Kat... Cieszę się, że teraz może im się wszystko ułożyć. :) Szkoda tylko, że aby do tego doszło Julka musiała zginąć... :( Bo przecież mogli żyć szczęśliwie. Ona z Gregorem, a on z Kat... Jednakże wiem, że teraz Gregor i Julia są szczęśliwi w niebie, a Kat i Andi są szczęśliwi na ziemi. :) A i z matką koniec końców wszystko zaczęło się układać. :)
    Ach... nie lubię się żegnać. :( To opowiadanie stało się cząstką mnie. :) Bohaterowie nie byli idealni. Popełniali błędy. Ale mimo wszystko byli wspaniali. ♥ Bo tak ich wykreowałaś, Kochana! :)
    To ja Ci dziękuję! Czytanie tych rozdziałów było istnym miodem na moje serce. Komentowanie ich istną przyjemnością! A obserwowanie tego bloga swoistym obowiązkiem. :) Dziękuję Ci za wszystkie emocje, które miotały mną podczas czytania tego arcydzieła. ♥ Dziękuję za wszystkie łzy smutku, wzruszeń i nadziei... oraz za wszystkie uśmiechy radości i euforii. :) Dziękuję za tak wspaniałych bohaterów! ♥ Dziękuję za wszystko! Bo to, co piszesz to po prostu... ARCYDZIEŁO! :)
    Nie żegnam się z Tobą, ale z tą historią i tak wspaniałymi bohaterami. :') Będę tęsknić, ale rozumiem, że "nic nie może przecież wiecznie trwać". :)
    Dlatego ściskam Cię mocno i pędzę na nowe opowiadanie! :* ♥
    KOCHAM!!! ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo polubiłam to opowiadanie i żałuję, że się skończyło...
    Skończyło się wspaniale. Były momenty wzruszenia i momenty radości. Muszę po raz kolejny przyznać, że piszesz świetnie! Żal mi jest wszystkich bohaterów... Julia oraz Gregor... teraz będą szczęśliwi razem, w Niebie... To na serio mnie wzruszyło!
    Pozdrawiam serdecznie i zajrzę na Twoje nowe opowiadanie!
    Życzę Ci dużo weny i wytrwałości w pisaniu, kochana!

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurde chyba nie tak sobie wyobrażałam ten epilog. Chociaż w sumie to nie wiem co myślałam. Nie miałam pojęcia, jak ta historia mogłaby się zakończyć, ale było chyba trochę... za łatwo. Ten problem braterskiej miłości rozwiązał się jakby za nich. Andreas jest zmuszony żyć bez Julki, bo umarła. A ja bym chciała zobaczyć jak radzą sobie z tym problemem, jak coś postanawiają, jak wiążą się na stałe lub na stałe rozstają. Wiesz o co mi chodzi? Mam trochę niedosyt, bo w sumie nic się nie rozwiązało:D A ja lubię mieć jasność. Niemniej, opowiadanie było niebanalne, zaskakujące i... dość kontrowersyjne xD Bardzo mi się podobało w jaki sposób pokazywałaś emocje bohaterów. Widać, że dobrze się w nich wczułaś, co chyba nie było proste. Ja nadal mam nieco mieszane uczucia, jeśli chodzi o tę tematykę, ale podobało mi się! ;) A epilog bardzo emocjonalny.
    Lecę przeczytać prolog i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Wiedziałam. Byłam przekonana, że ten epilog nie będzie należał do najprzyjemniejszych. Czuję się okropnie źle i smutno. Tyle emocji... Chyba wszystkie przeszły w jakiejś ilości na mnie, bo czytając ten rozdział... Znaczy się epilog, miałem łzy w oczach.
    Jest mi okropnie przykro, że to opowiadanie dobiegło końca. Ale przecież wszystko co dobre kiedyś się kończy, a to opowiadanie było o wiele lepsze, niż tylko "dobre". Było obłędne i bardzo emocjonujące. Każdy rozdział był idealnie napisany, zawierał mnóstwo emocji. Chylę czoła przed Twoim ogromnym talentem.
    Szczerze powiedziawszy, pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy po przeczytaniu kilku pierwszych zdań, była taka, że odbywał się właśnie pogrzeb ich Matki. Niespodziewałam się, że mogło tu chodzić o kogoś całkiem innego. O kogoś o kim było to całe opowiadanie. Ale teraz jak się tak zastanowię, to wszystko łączy się w całość. Te rozmowy Andreasa i Julii musiałby być takimi rozmowowami poza życiem. Tak jakby modlitwy Andreasa. Przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie.
    Kochana! Bardzo Ci dziękuję, że mogłam przeczytać takie cudowne i emocjonujące opowiadanie. Dziękuję! Jesteś cudowna!
    Ściskam. ;***

    OdpowiedzUsuń
  14. Ech.. Obawiałam się, że zakończenie będzie smutne, a wręcz tragiczne. Szkoda tej dwójki, zwłaszcza teraz, kiedy jedno jest na Ziemi, a drugie gdzie indziej i muszą żyć bez siebie. Przykre zakończenie :(
    Jednak opowiadanie całkowicie Ci się udało! To była świetna historia, bardzo oryginalna i ciekawa.
    Do ''zobaczenia'' na innym blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witaj Kochana ❤
    Ja Cię strasznie przepraszam, że docieram tak późno i to jeszcze pod epilogiem... :(
    Łza w oku mi się kręci na wieść, że to już koniec... Tyle wspaniałych chwil i emocji towarzyszyło nam przy czytaniu tego Twojego arcydzieła... Każdą tą chwilę zapamiętam już do końca, w to możesz mi uwierzyć.
    Te rozmowy Julii i Andreasa...
    Stworzyłaś coś, na co po prostu nie ma określenia. Ten oryginalny pomysł... Jesteś geniuszem. Cóż mogę więcej powiedzieć? :)
    Dziękuję... ❤ dziękuję Ci za wszystko, za to, że tutaj byłaś, za każde Twoje słowo, zdanie, rozdział, za każdą literkę, którą tutaj napisałaś...
    Po prostu dziękuję... ❤
    W tej historii mogłam się zatracić... Przestać myśleć choć na chwilę o tym zakręconym świecie... I po prostu poczytać Twoje dzieło...
    Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Możesz być pewna, że nie raz i nie dwa tutaj powrócę, żeby przeczytać od nowa tą najwspanialszą opowieść i móc od nowa przeżywać losy bohaterów.
    Cieszę się, że zaczynasz nową historię :) na pewno zagoszczę tam na stałe ^^
    Pozdrawiam i weny kochana :) jeszcze raz dziękuję... ❤
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej kochana..
    Tak bardzo przepraszam,ze dopiero teraz sie zjawiam.
    Tak mi smutno nawat nie woesz jak bardzo smutno. Z tego powodu ze to juz koniec tego swietnego opowiadania. I smutno mi z powodu z jego zakonczenia.
    Taak tragicznie to sie zakonczylo.. rozmowy Juli i Andreasa nie myslalam ze wyjasnia to co ukazalas nam teraz,w epilogu. Te rozmowy.. okazalo sie ze to byla tylko podswiadomosc blondyna..
    Pozdrawiam :*
    PS. Lece na nowosc

    OdpowiedzUsuń
  17. Spodziewałam się chyba wszystkiego, ale na pewno nie śmierci Julki. Cholera, jest mi teraz tak bardzo przykro. Ale przede wszystkim odczuwam pewien niedosyt, bo spodziewałam się tutaj kolejnych dylematów moralnych Andreasa i Julki, a tymczasem ona po prostu umarła... i tyle. Dziwię się trochę, że Andreas po tym wszystkim mógł tak po prostu wrócić do Katherine. Ale z drugiej strony źle by było, gdyby całe życie rozpaczał po śmierci siostry. Kurczę, naprawdę bardzo bym chciała, żeby koniec był inny, ale to Twoja wizja, a mnie zostaje już tylko się z nią pogodzić. I podziękować Ci za tę historię, bo tak czy inaczej była po prostu piękna. Cieszę się, że tu byłam i mogłam ją przeczytać.
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Po roku, ale chyba wkońcu naprawdę potrafiłam ją zrozumieć. Cudo, cudo, cudo ������

    OdpowiedzUsuń
  19. 24 yr old Community Outreach Specialist Winonah Pullin, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like "Corrina, Corrina" and Knitting. Took a trip to La Grand-Place and drives a Alfa Romeo 6C 2500 Competizione. najlepsza strona

    OdpowiedzUsuń