-Historia nie jest zbyt
skomplikowana. Było sobie raz rodzeństwo, starsza siostra i młodszy brat,
będący na dobrą sprawę niemowlakiem. Każde dzieci w tym okresie powinny
odczuwać ciepło, miłość i ku zdziwieniu wszystkim w tejże historii, one miały
to samo. Były kochane, otoczone troską i opieką. Ich rodzice byli cudowni,
dawali im na pewno wszystko, co najlepsze. Do czasu… Panowała zima
wszechczasów. Wszystko wokół było oblodzone… My, jako dzieciaki, spędzaliśmy
tegoroczne ferie u dziadków, a rodzice… Oni… Wystarczyła chwila nieuwagi, aby
skończyło się wszystko, rozumiesz? To chwila krótka jak mgnienie oka. Żywioł
wygrał i odebrał im wszystko, wraz z tym, co najcenniejsze- życiem…- łzy
ściekały po twoich policzkach strumieniem.
-Jula…- powiedział drętwo, wyraźnie zaszokowany tym,
co usłyszał.
-Dziadkowie mieli przejąć nad nami opiekę, lecz sąd
nie wyraził na to zgody, gdyż byli już w podeszłym wieku i nie mogliby
sprawować nad nami opieki, zważając na to, iż Christian był małym dzieckiem…-
wtopiłaś chudą dłoń w długie, ciemne włosy, nie szczędząc łez.- Wtedy
trafiliśmy do domu dziecka, aż pojawiła się rodzina, która chciała zaadoptować
Chrisa. Wiesz, tak małe dzieci są chętnie adoptowane przez rodziny i…- wzięłaś
głęboki wdech.- takim trafem znalazłam się w rodzinie Wellingerów. Nie chcieli
rozdzielać rodzeństwa, więc jakimś trafem mi się udało. Głupi ma zawsze
szczęście- uśmiechnęłaś się smutno.
-Twoi dziadkowie jeszcze żyją?- spytał zaciekawiony,
a zarazem współczujący.
Szkoda, że nie widziałem tego na żywo.
Zastanawia mnie w zasadzie, jak wygląda wrażliwa odsłona Schlierenzauera.
Mogłaś to nagrać.
-Nie, umarli niedługo
po tym całym zamieszaniu- odpowiedziałaś, unosząc wzrok i umiejscawiając go w
czekoladowych tęczówkach Austriaka.- Musiałam ci to powiedzieć, bo to tak
naprawdę mój życiorys… Życiorys, który musisz znać…- uścisnęłaś jego dłoń,
nieprzerwanie patrząc na uczucia, malujące się w tęczówkach chłopaka.
-Christian o tym wie?- obrzucił cię zaciekawionym
wzrokiem, pełnym współczucia i bezradności wobec losu, który was spotkał.
-Nie- odpowiedziałaś
krótko, łamiącym się głosem.
-Pamiętasz rodziców?
-Jak przez mgłę…- odparłaś, prostując postawę.-
Pamiętam, że byli ciepli, troskliwi, kochali nas ponad wszystko… Każdego dnia,
zaraz po przebudzeniu, staram się odświeżać te nieliczne wspomnienia, które mi
zostały. Nie chcę o nich zapominać, lecz dobija mnie to, że Christian… że… on
ich zwyczajnie nie ma prawa pamiętać- ukryłaś twarz w dłoniach.
-To nie twoja wina… - powiedział ochrypłym głosem,
wtulając cię do swego gorącego torsu.- Tutaj nikt nie jest winny. Tak miało
być, Jula…- mówił, jakby sam bez przekonania.- Zarówno ty, jak i Christian,
znaleźliście dom, wspaniałą rodzinę. Wszystko jakoś się ułożyło- uniósł twą
brodę, składając na niej subtelny pocałunek.
-Niby tak, ale…- urwałaś wpół słowa, siadając
jednocześnie na kolanach Austriaka.
Jakie gołąbeczki,
myślałby kto…
Stul
dziób.
-Ale nie zadręczaj się
już tym- dokończył za ciebie, kolejny raz ofiarując ci delikatny pocałunek, tym
razem w kącik ust.
-To czasu nie cofnie…- wydukałaś półgłosem, patrząc
tępo przed siebie. Czyżbyś kolejny raz zaczęła analizować to, co było kiedyś?
To, jak jako dziesięciolatka, bawiłaś się z rodzicami? Biologicznymi
rodzicami...
-Julka…- zaczął,
przybierając swój markowy, poważny ton głosu.- Co się dzieje? Czemu
wyprowadziłaś się z domu?- spojrzał głęboko w twe oczy, oczekując zadowalającej
odpowiedzi.
-Nie mogę odpowiedzieć ci na to pytanie-
powiedziałaś, wdychając gwałtownie powietrze.- Naprawdę, nie mogę…-
powtórzyłaś, ukrywając wzrok przed palącymi tęczówkami Austriaka.
-Nie możesz, czy nie chcesz?- odparł bezdusznie i
oschle, podnosząc się na równe nogi.
-Chcę, ale nie mogę!- niemal wykrzyknęłaś,
powielając zachowanie chłopaka.- Jeszcze nie teraz…- ściszyłaś swój głos,
odnawiając kontakt wzrokowy z Gregorem.
-I ja mam w to uwierzyć?- burknął pod nosem,
podchodząc do okna.
-Tak, jeśli mnie kochasz…- dobiegł go cichy i cienki
głosik dziewczyny, którą tak naprawdę kochał ponad życie…
Skąd niby wiesz, że
kochał mnie ponad życie?
Dlatego, że coś cennego usłyszałem od niego pewnego
dnia…
Co?
Jak? Kiedy z nim rozmawiałeś?
Wtedy, kiedy kolejny raz próbowałem mu wyperswadować
spotykanie się z moją siostrą.
Co
ci powiedział?
To, że czuje się żałosny, myśląc o tobie nocami,
podporządkowując tobie cały swój świat oraz rzucając dotychczasowe życie
właśnie dla twojej osoby, a jednak nie umie z ciebie zrezygnować…
~♡~
Żałowałeś
kiedyś tak bardzo, że byłbyś w stanie oddać, zrobić wszystko, dosłownie wszystko,
by tylko cofnąć to, co się wydarzyło?
Nie.
Nie?
Nie. Ciebie nawet nie pytam, wiem, co chciałabyś
cofnąć…
O,
jak dobrze mnie znasz. I kto by pomyślał?
To może stać się już nudne, uwierz mi. Non stop
powtarzasz, że żałujesz. Nic więcej. Ogarnęłabyś się w końcu.
Nie
wiesz dlaczego, tak naprawdę, żałuję.
O, to oświeć mnie, proszę.
Już
raz straciłam rodzinę. Nie chciałam przechodzić tego po raz drugi…
-Mamo…-
uchyliłaś bez najmniejszego szelestu drzwi wejściowe ogromnego domu. Skóra
stała się biała jak prześcieradło, w ustach sucho, serce w piersi bije, jak
oszalałe. Ot, obraz ciebie. I to w momencie, gdy przekraczałaś próg domu
rodzinnego. Nie do pomyślenia… No cóż, wszystko ma swe konsekwencje, prawda?
-Julia!!!- dobiegł cię
radosny krzyk chłopca, który niemalże w tej samej chwili rzucił ci się na
szyję. Wtuliłaś do siebie rodzonego brata, czując napływ łez pod powiekami. Od
zawsze razem, na dobre i na złe, a teraz? Rozdzieleni.
-Och, Chris…-
westchnęłaś cicho, mierzwiąc fryzurkę chłopca.
-Christian, z kim rozm…- nie dokończyła. Na twój
widok stanęła jak wryta, mierząc twą sylwetkę niepewnym i nieufnym wzrokiem.
Odsunęłaś od siebie brata, wchodząc w grę spojrzeń, prowadzoną z matką.
-Mamo…- pisnęłaś
nienaturalnie, lecz nie było ci dane skończyć.
-Christian, idź do swojego pokoju- zagrzmiała
stanowczo.
-Nie- odparł pewnie chłopiec, obejmując cię w pasie.
Nigdy wcześniej się nie sprzeciwił. Z ręką na sercu zaręczam, że to pierwszy
raz…
-Że co, proszę?!- wykrztusiła najstarsza,
rozwierając szeroko powieki ze zdziwienia.
-Zostaję z Julią- odpowiedział pewnie i bez wahania,
patrząc z niespotykaną zawziętością w oczy opiekunki.
-Bez dyskusji! Natychmiast do swojego pokoju!-
wrzasnęła, czując przytłaczającą bezradność.
-Nie i już- dotychczas nie znał takiego argumentu.
Wszystko zniknęło, gdy cię zobaczył. Zapomniał najwidoczniej, kim jest i jaką
ma naturę…
-Chris, posłuchaj mamy,
proszę- wychrypiałaś ledwo, zrównując się z nim wzrokiem.
-Ale wrócisz?- zapytał głosem pełnym wątpliwości i
obaw.
-Wrócę, obiecuję- ucałowałaś go w czoło, a co ze
strony Christiana? Można powiedzieć, iż odwzajemnił ten gest, o dziwo.- Zmykaj
już.
-Okłamałaś go-
oznajmiła bezbarwnie, upewniając się uprzednio, że Chris zniknął z pola
widzenia. Założyłaś kosmyk włosów za ucho, oczekując na wyjaśnienie.- Nie
wrócisz tutaj więcej- dopowiedziała, jakby odczytując twoje myśli z samego
wyrazu twarzy.
-Mamo…
-Mówiłam ci, żebyś się tak do mnie nie odnosiła-
przypomniała, kolejny raz dusząc twoje zamiary w zarodku. Zacisnęłaś dłonie w
pięści, pozwalając spłynąć po policzkach pojedynczym łzom.
-Za co mnie tak każesz? Mnie i tylko mnie!-
pisnęłaś.
-Zepsułaś mojego syna- ech, dobrze, przyznam się. W
ostatnim czasie… bo… ja… no, nie trzymałem się dobrze. Przestałem chodzić na
treningi, mało jadłem i piłem… No, jeśli już poszedłem na trening, to spędzałem
tam dosłownie cały dzień, wyraźnie forsując swe siły. Ogólnie: fizycznie
przestałem istnieć, a dlaczego? Bo wszystko się spieprzyło, krótko mówiąc.
-A ja jestem twoją
córką!- wyparowałaś szybko.- To nic dla ciebie nie znaczy?! Myślisz, że to
wszystko mnie cieszy?! Że tylko on cierpi!- jej spojrzenie mówiło dosłownie
wszystko…- Jestem twoją córką, prawda?- spytałaś pytająco, unosząc lewo brew.
Chyba sama bałaś się odpowiedzi…
Blondynka spuściła
wzrok, patrząc nerwowo na swe słonie. Instynkt najwyraźniej zadziałał. Instynkt
matki.
-Po jaką cholerę
chciałaś adoptować dzieci, skoro nie umiesz ich pokochać?- zagrzmiałaś
zgorzkniale.
-Kocham Christiana, ciebie też!- wybuchła z żałosną
bezradnością.
-Jakoś dziwnie to okazujesz- oznajmiłaś oschle.
-Dlatego, że to ty zrujnowałaś naszą rodzinę- wbiła
kolejne szpile prosto w twe serce.
Rozwarłaś lekko usta, chcąc coś powiedzieć,
lecz zwyczajnie nie wiedziałaś, co mogłabyś w takiej sytuacji z siebie wydukać.
Sama miałaś jednak świadomość, że to prawda. Niezaprzeczalna. Ale czy mogłaś
się winić o wszystko? Nie.
-Andreas to takie
spokojne dziecko- prychnęłaś, po czym wybuchłaś złośliwym i niewesołym
śmiechem.- Czemu winisz o wszystko mnie? No, powiedz, bo ja, do cholery, nie
umiem tego pojąć!
Znów z jej strony tylko
milczenie. Ta cisza przytłacza…
-Znów nie znasz
odpowiedzi- burknęłaś nadąsana.- Chciałam się pogodzić, porozmawiać jak z
matką, ale widzę, że ty zwyczajnie na to nie zasługujesz- pod twymi powiekami
zgromadziły się gorzkie łzy. Można rzec, iż to fala złych uczuć właśnie cię
zatopiła.- Nie zasługujesz na miano matki, o, nie…- kiwałaś przecząco głową,
jakbyś sama chciała uwierzyć w swe słowa.- W czym jestem gorsza?!- pisnęłaś
nienaturalnie.- A, już wiem. Jestem zwykłą przybłędą, przynajmniej dla ciebie.
Nie bój się, już nigdy mnie nie zobaczysz- ruszyłaś w stronę drzwi, niezdarnie
ocierając jeszcze łzę, spływającą po policzku.- Aha, gdyby cię to jednak
zainteresowało… - odwróciłaś się, pokazując srebrny pierścionek na chudym
palcu- niedługo wychodzę za mąż- miało to być efektowne wyjście z wielkim
„BUM!” na koniec, lecz wyszło inaczej.
Starsza kobieta w
jednej chwili osunęła się po ścianie, upadając na podłogę. Jej prawa dłoń
spoczywała na klatce piersiowej, a twarz zrobiła się jakby purpurowo-czerwona.
Szybko znalazłaś się przy kobiecie, przyklękając u jej boku, kładąc jej głowę
na swych kolanach.
-Mamo!- krzyknęłaś
tępo.- Mamo!- echo odbijało się głucho od ścian.- Oscar, szybko! Wezwij
pogotowie, natychmiast!- gdy nastolatek zorientował się o co chodzi, doskonale
wiedział, co robić dalej, a ty? Ty nadal przytulałaś kobietę do siebie, szepcąc
cicho:
„Mamo, bądź silna,
proszę...”
„Nie
wiesz, jakie to uczucie toczyć
bitwę
o przegrane sprawy…”
……………………………………..
Kochani moi!
Z okazji Świąt Wielkiejnocy,chciałabym Wam
życzyć wszystkiego, co najlepsze i najpiękniejsze!
Rodzinnych, ciepłych i wesołych świąt! <33
Wkurzyłam się. Piszę ten komentarz chyba z piąty raz. Za każdym razem bugowało mi telefon i wyłączalo stronę. Mam nadzieję, że tym razem będzie wszystko w porządku.
OdpowiedzUsuńJestem w szoku. Nie potrafię dobrać odpowiednich słów, aby opisać to co czuję po przeczytaniu tego rozdziału. Tyle emocji tak perfekcyjnie opisanych... Miazga! ❤
Szkoda mi Andreasa. Zakochał się nieszczęśliwie. A Julka... Nie wiem co mam o niej sądzić po tym rozdziale. Niby rozumiem, że czuje się skrzywdzona i zagubiona, ale to nie usprawiedliwia jej zachowania. Tym bardziej w stosunku do jej matki. Emocje ją poniósły, ale mogła choć trochę uważać na wypowiadane słowa.
Mam nadzieję, że pani Wellinger nic poważnego nie będzie, choć sądząc po końcówce tego rozdziału nie mam pewności czy wszystko aby na pewno będzie w porządku.
Z niecierpliwością czekam na kolejny i ogromnie przepraszam za nie pojawienie się pod poprzednimi, ale szkoła niestety nie rozpieszcza.
Dużo weny życzę oraz Wesołego Alleluja! ❤
Ściskam. ;*
Tym razem jestem 'trochę' wcześniej:)
OdpowiedzUsuńCóż... Zaniemówiłam. Dosłownie i w całości. Ot tak, po prostu. Wspaniale opisałaś nam emocje Julii. Naprawdę, nawet nie wiem, co mam teraz powiedzieć. Po prostu czytając to, ponownie mogłam wczuć się w jej rolę i po części zrozumieć, co jej w głowie siedzi. Nadal uważam, że jest straszną egoistką, która teraz naprawdę zaczyna rujnować rodzinę - do tego zostawia Andreasa z problemem, po tym, jak sama dawała mu jasne znaki, że też tego chce - no ale każdy ma jakieś wady.
Cóż, robi się coraz to ciekawiej.
Natrętnie dręczy mnie myśl o tym, jak ty to zakończysz.
Z jednej strony nie chcę, aby Andreas uganiał się za Julią. Już zbyt wiele przez siebie wycierpieli. Już za bardzo się pod własnym naporem zmienili.
Z drugiej jednak w jakimś tam stopniu zasługują na szczęście, jak każdy człowiek chodzący po Ziemi, dlatego...
Eh, dlatego co? No właśnie. Bo czy Julia kocha Andiego, czy jednak naprawdę się nim jedynie bawi?
No i jest jeszcze Gregor! Co zrobi, gdy dowie się, że Julia zdradziła go z własnym 'bratem'?
Oto jest pytanie.
Wspaniały, niesamowity i niepowtarzalny rozdział! Czyli jak każdy Twój:)
Już nie mogę doczekać się kolejnego piątku, naprawdę.
Wesołych świąt i całuję! ;*
Jestem!
OdpowiedzUsuńJejku, kochana, jak ty to robisz, co? Wszystko jest tak cudowne, że naprawdę zazdroszczę ci takiego talentu *.*
Genialny rozdział! Największym plusem jest to, że niesamowicie realistycznie opisałaś emocje i to wszystko, co siedzi w głowach naszych bohaterów, a konkretniej Julki. Kurczę, mam strasznie mieszane odczucia, co do jej osoby. Niby z jednej strony jakoś ją rozumiem, ale z drugiej cholernie irytuje mnie swoim egoistycznym zachowaniem.
I jeszcze jeszcze przecież Andi. Strasznie mi go szkoda. Aż boję się, jak to wszystko skończysz...
Czekam na kolejne! Tobie również kochana wszystkiego dobrego na święta ^^
Buziaki :**
Nie spodziewałam się :o
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że z ich mamą będzie wszystko dobrze ;/
Grzegorz? Ślub? :o
Ja się nie zgadzam :cccc
Cudowny ♥
Czekam na kolejny <3
Buziaki :**
Ależ się porobiło! :O
OdpowiedzUsuńJulka wychodzi za Gregora? :O Tak?
Co się stało panią Wellinger? Zawał?! o.o
Kto jak kto, ale Ty potrafisz sprawić, że człowiek się nie nudzi. :) Ten rozdział jest fantastyczny! ♥ Podoba mi się pod każdym możliwym względem! Dzieło sztuki! ♥
Skoro Julia chce spędzić resztę życia u boku Schlierenzauera to cieszę się, że powiedziała mu wszystko o swojej przeszłości. :) Niestety o przykrej przeszłości... :( Jakie to przykre, że jedna zima może odmienić życie dwoje dzieci. :( I niesamowicie przykre jest to, że dość często takie sytuacje mają miejsce w świecie rzeczywistym. :( Ale nie roztkliwiajmy się nad tym teraz, bo życie naszej bohaterki wisi na włosku. :o Co z tego, że powoli wszystko zmierza ku dobremu na linii Julka - Gregor, skoro na linii rodzinnej jest coraz gorzej?
Wydaje mi się, że to Gregor jest narzeczonym Julki, ale sformułowała to w ten sposób, że jej matka mogła pomyśleć, że to Andi jej się oświadczył. (Choć ja nie byłabym na to zła. ;) Chyba...) Troszkę boli mnie, że pani Wellinger o absolutnie wszystko obwinia Julkę. A de facto to Andreas zaczął tę dziwną grę. To on pierwszy pocałował Julkę. Ich matka jest bardzo zaślepiona. :( Czyżby Julka miała rację, że dla pani Wellinger ona jest tylko przybłędą, a Andreas prawdziwym synem? Jeśli tak jest to nie powinna adoptować dzieci... Takie sierotki potrzebują o wiele więcej miłości, wyrozumiałości i uwagi niż inne. :( Ale może po prostu... może po prostu ich matka tak bardzo ją kocha, tak bardzo uważa ją za swoją córkę, że nie dopuszcza do siebie faktu, że nie jest to jej biologiczna córka? Że nie wyobraża sobie, by dwoje jej dzieci było razem? Może przez słowa, iż nie jest już córką, chciała wywołać wstrząs i chciała, by do Julii (dość radykalnie) dotarło, że są rodzeństwem, niezależnie od tego, czy biologicznym czy też nie...
W każdym razie, mam nadzieję, że nie stanie się jej nic złego, bo mam nadzieję, że podczas szczerej rozmowy powie Julce to, co napisałam powyżej. Że kocha ją tak bardzo jak Andiego i że uważa ją za swoją biologiczną córkę tak bardzo, że nie może sobie wyobrazić jej związku z Andreasem. :) To byłoby piękne. ♥
I wiesz co jeszcze jest piękne? :) Zachowanie Chrisa! ♥ Widać, że łączy ich niesamowita więź. Chłopak bardzo kocha siostrę i powiem Ci szczerze, że łezka mi się zakręciła w oku, kiedy sprzeciwił się matce, by zostać z siostrą. ♥
Kochana, wielkie gratulacje, bo znów miotają mną takie emocje, że ciężko jest mi je opisać. :) :*
Czekam z niecierpliwością na nowość! :*
I Tobie również życzę wszystkiego, co najlepsze! ♥
Kocham! ♥
Ja tam się nie dziwię, że matka była wkurzona. Chociaż nie powinna winić tylko Julki, Andreas też nie jest w tym wszystkim bez winy. Myślę, że im obu puściły emocje i obie są winne tej kłótni. Ale najbardziej chyba uderzyło we mnie, że Julka wychodzi za mąż... A jej przyszły mąż to wie, że przespała się ze swoim bratem? Nie no ja nie potrafię życzyć jej szczęścia. Może jestem bez serca, ale według nie to ona jest podłą oszustką. Najpierw narobiła nadziei Andreasowi, potem jakby nigdy nic zaręczyła się z Gregorem... (bo podejrzewam, że to od niego jest ten pierścionek). Myśli tylko o tym, żeby jej bylo dobrze, żeby miała kogoś koło siebie. A to, że krzywdzi i oszukuje innych jest nieważne. Mam tylko nadzieję, że jej mamie nic nie będzie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;**
I zapraszam na nowy do siebie;)
Szczeże? Myślałam, że w porównaniu z ostatnimi rozdziałami ten będzie w miarę normalny. Spokojna rozmowa z Gregorem, próba pogodzenia się z matką..... A tu jednak nie!
OdpowiedzUsuńWyjaśniła się wszcie sprawa przeszłości Julki. Kurcze, jednak, mimo wszystko, miała szczeście, że trafiła do nowej rodziny wraz ze swoim prawdxiwym bratem. Szkoda tylko, że on o niczym nie iwe....Powinien? Hm, może tak jest lepiej.
Trochę dziwne było zachowanie pani Welinger. Niby kocha wszystkie swoje dzieci. WSZYSTKIE. Ale nie potrafi wybaczyć Julce.
Zaskoczyła mnie wiadomość, że dziewczyna wychodzi za Gregora.To znaczy, on ją kocha, ale czy ona kocha jego równie mocno? Czy ten ślub nie jest dla niej niczym ucieczka przed innym uczuciem? Przerażające, jakie to wsystko skomplikowane...
A końcówka? Cxy kobieta umrze? Oby nie, bo Julia będzie się zawsze obwiniała o tę śmierć.
To zdecydowanie nie był spokojny rozdział.
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam :-)
Cześć :D
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział bomba <3
Ale to nie znaczy, że podoba mi się zachowanie Julki.
Tutaj naprawdę idzie się zgubić w emocjach. Raz miota mną smutek, raz jakaś rozpacz, wewnętrznie chciałabym motylków, ale jest i będzie zupełnie inaczej.
Szkoda mi Andreasa tak mega mega :( Wykończony tą sytuacją opór :(
Ale to nie tak, że nie widzę cierpienia Julki. Jakim bólem musiało być usłyszenie czegoś takiego od matki? :( Serce mi pękało. Co prawda, nie powinna jej tego aż tak wygarniać, ale dlaczego matka mogła, a ona nie? Mam nadzieję, że jej mamie jednak nic się nie stanie. Przecież obie się kochają i przez wiele lat były dla siebie ważne.
Niby nic by nie stało na przeszkodzie Julce i Andreasowi, ale prawda jest taka, że ona go nie kocha :( Niestety :( Choć chciałabym, żeby ten ślub to była jakaś ucieczka od uczucia do Andreasa. Naprawdę. Shipuję ich mocno!
Gregor zachowuje się jak prawdziwy facet. Daje wsparcie dziewczynie i cudownie, ale oświadczyny? Sytuacja jest mega dramatyczna, ale chyba właśnie za to kocham to opowiadanie <3
Wesołych Świąt :*
Czekam naprawdę niecierpliwie na kolejny ;D
Buziaki :*
Witam Cię słońce!
OdpowiedzUsuńNie zdarzyło mi się jeszcze skomentować żadnego rozdziału Ale wiedz że czytam wszystkie , z małym opóźnieniem Ale ZAWSZE.
To się nazywa uzależnienie od Twojej twórczości!
Rozdział za rozdziałem A ja coraz częściej nie potrafię zrozumieć postępowania Julki... to dla mnie wchodząca zagadka , niby tu dobrze A tam się knoci. Jest Gregor<3 Ale Andreasa szkoda!Cholera skomplikowane to życie naszej bohaterki Ale kto mówił że ma bądź bedzie łatwo!
Potrafisz zakończyć rozdział w napięciu, zdecydowanie!
Kochana udanych i rodzinnych świąt! A co najważniejsze zdrowia!
Wesołych!<3
Jestem znowu później,jak ech to pech :/
OdpowiedzUsuńOj to było napięcie,potrafisz je stworzyć :D
Coraz bardziej lubię Gregora,On starał się ją zrozumieć i wesprzeć ❤
Tyle że ja rozumiem i Julkę...Andreas również zawinił jednak to stała się kozłem ofiarnym Wellingerów,to smutne :(
Jeszcze ta sytuacja z panią Wellinger...mam nadzieję że ❤ będzie w porządku
Rozdział wspaniały,niebiański ❤
Przepraszam za krótki komentarz,zmęczenie:(
Z niecierpliwością czekam na nn. ❤
Życzę Wesołych świąt kochana ❤
Buziaki:*
Jestem!
OdpowiedzUsuńSzok, niedowierzanie... Tak mogę opisać moją osobę. Ta sytuacja przytłacza każdego.
Julka wychodzi za Gregora? Nie sądziłam, że do tego dojdzie.
I co z panią Wellinger?! Mam nadzieję, ze nie jest to nic poważnego :|
To wszystko jest tak bardzo skomplikowane :'(
Czekam na następny
Buziaki :*
Hej kochana :*
OdpowiedzUsuńDlaczego Andreas nie powiedzial Juli co czuje do niej Gregor? A dobra juz wiem, bo byl zly,ze ktos inny kocha ja tak bardzo a nawet bardziej niz on. Ale czy bardziej? To nie wiem, ale to sie jeszcze okaze,tak sadze.
Mama Andiego nie powinna wynic tylko Juli, bo przeciez nie tylko ona przyczynila sie do tej syytuacji.
Ale co z nia? Mam nadzieje ze nic powaznego jej sie nie stanie.
Pozdrawiam,buziaki :*
Przepraszam bardzo, ale co tu się wyrabia? ;o
OdpowiedzUsuńCo z panią Wellinger? Nie zrób jej krzywdy!
Julia wychodzi za Grega? Hm, sama nie wiem co o tym myśleć.
Przepraszam za mało składny i krótki komentarz.
Czekam na kolejny
Buziaki :*
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńWiem, ostatnio zaniedbuję wszystko i wszystkich, przepraszam :/ Po raz kolejny :/
Mam nerwa, bo napisałam komentarz długi jak stąd do Ruhpolding, ale router postanowił akurat teraz przestać działać (i wszystko zniknęłoooo).
Za jednym zamachem nadrobiłam zaległe rozdziały, jak zwykle bardzo mnie wciągnęły. Jak Ty to robisz, że wszystkie Twoje opowiadania są tak bardzo wciągające? Mistrzostwo! <3
Podsumuję wszystkie swoje przemyślenia w jednym komentarzu, zamiast komentować każdy rozdział osobno.
Julka- no cóż, jest szczęśliwa z Gregorem. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy! Szykuje się nam ślub! Ale fajnie *.* Zraniła swoją przyszywaną mamę, mówiąc o kilka słów za dużo (swoją droga, nie spodziewałam się, że ona i Andreas są tylko przyszywanym rodzeństwem, miałam inne teorie, ale taka opcja, w sumie najbardziej prawdopodobna, nie przyszła mi do głowy :O). Poniekąd ją rozumiem... Bo zgaduję, że gdyby ktoś z nas usłyszał od kogoś takiego jak mama, słowa "nie jesteś moją córką", to również pod wpływem emocji powiedziałby coś takiego. Albo i gorzej. Bo to musiało być okropne przeżycie dla Julki usłyszeć od tak ważnej osoby tak bardzo raniące słowa.
Andreas- "Houston, mamy problem"! Biedak naprawdę zakochał się w swojej siostrze. I ciągle łudzi się, że coś z tego będzie. No niestety nie będzie. Tak będzie lepiej dla ich obojga. Swoją drogą, Julka nie powinna zabawiać się swoim bratem (bo poniekąd to robiła) i nie powinna sprawiać, żeby on robił sobie nadzieję. Potraktowała go jak zabawkę. Cała ta sytuacja jeszcze bardziej go dobiła.
Milczenie ukochanej osoby boli najbardziej, święta prawda. Oj święta. Jak to jest, że nawet najgorsze wyzwiska bolą mniej niż zwykła cisza? Od dawna próbuję to zrozumieć. Co do jego związku z Katherine... To moim zdaniem już nic z tego nie będzie, bo on tak naprawdę nigdy jej nie kochał. Od początku kochał swoją siostrę tą "zakazaną miłością", a uczucie do blondynki po prostu sobie wmówił. Powinien poszukać szczęścia z kimś innym, nowym.
Victoria (odniesienie do poprzednich części)- nie podoba mi się jej zachowanie, mogła ujawnić sekret rodzeństwa, ale w bardziej kulturalny sposób. Bez tego całego zbędnego "show".
Pani Wellinger- cóż, szczerze mówiąc, to przykro mi się zrobiło jak powiedziała Julce, że ona nie jest jej córką. Potraktowała ją jako gorszą, bo jest adoptowana. Broniła swojego rodzonego syna. Wiadomo, można szukać jako wymówki instynktu macierzyńskiego czy coś, ale nie powinna była tak robić. Wszystkie dzieci są równe. Mimo wszystko bardzo mi jej szkoda, przerosła ją ta sytuacja... Aż z nerwów dostała (jak zgaduję) zawału... Mam jednak nadzieję, że to nic poważnego. Ma przecież jeszcze dzieci do odchowania (mam jednak nadzieję, że nie zgotujesz nam tutaj jakiegoś kolejnego dramatu!)
To by w sumie było na tyle, zapewne o czymś zapomniałam, ale trudno, najwyżej następnym razem dopisze, jak sobie przypomnę ;)
Ostatnio uświadomiłam sobie, że niedawno minął rok, odkąd zetknęłam się z Twoją twórczością! Jak to szybko minęło! <3
Mimo tego czasu, Twoje opowiadania z każdym rozdziałem uwielbiam coraz bardziej... I bardziej <3
Weny życzę,
Buziaki ;*
PS Zapraszam do siebie na rozdział po trzymiesięcznej przerwie :/
http://ohne-dich-karina.blogspot.com/