Dokładnie pamiętam ten
poranek.
Elektroniczny zegar, leżący na szafce nocnej,
wskazywał właśnie 4.24. Owinięta szczelnie kołdrą, siedziałaś wyprostowana,
zwrócona tyłem do mnie. Nawet nie drgnęłaś. Słyszałem jedynie, jak w cichutki
sposób wypuszczałaś ze swych płuc powietrze.
Wiedziałem, co czujesz.
Dlaczego?
Bo
czułeś to samo…
W jednej chwili
podniosłaś się na równe nogi. Łóżko nagle zaskrzypiało, na co ty gwałtownie
odwróciłaś się w moją stronę z nadzieją, że się nie zbudziłem. Ja jednak, ku
twej uldze, nie dałem po sobie poznać, iż sen już dawno zszedł z moich powiek. Zwinnym
i kocim ruchem wyszłaś z ciemnego pokoju, zostawiając mnie już samego. Na
szczęście.
Odetchnąłem, otwierając
szybko powieki. Sytuacja, zarówno mnie, jak i tobie, zdecydowanie wymknęła się
wczoraj spod kontroli. Tego nie powinno być, mimo że wcześniej na pewno tego
pragnęliśmy. To miało się nie zdarzyć… Nie… Nie tak miało być.
W
takich chwilach, powinniśmy żałować, że czasu nie da się cofnąć.
Nie czekając na nic
więcej, zerwałem się szybko z łóżka, zbierając rzeczy, porozwalane na podłodze,
które należały do mnie. Nie pozostało mi nic innego, jak wyjść i… właśnie, co
dalej? Chyba żadne z nas nie miało pojęcia, co robić dalej.
Ubrany już od stóp do
głów, postawiłem decydujący krok, wyłaniając się z ciasnego pokoju. Rozejrzałem
się wokół siebie. Nie widziałem cię na ciasnym korytarzu, co naprawdę było dla
mnie nie lada ulgą. Postawiłem kolejny krok. Niepewny krok, co warto
podkreślić. Kolejny. I kolejny. Aż w końcu dotarłem do wejścia, gdzie
umiejscowiona była kuchnia.
Siedziałaś na
drewnianym krześle, uginając nogi w taki sposób, że kolana dotykały brody.
Kiedy mnie dostrzegłaś, odwróciłaś się nagle do tyłu, sprawiając, iż nasze
spojrzenia się skrzyżowały. Spojrzenia pełne znaków zapytania, strachu, ale
także odrazy do samych siebie. Niezapomniana chwila, kiedy żałuje się chwil,
kiedy było się naprawdę szczęśliwym.
Rozwarłaś lekko usta,
najwidoczniej chcąc coś powiedzieć, lecz w rezultacie nie zdołałaś wypuścić ze
swoich ust żadnych słów. Milczenie osoby, którą naprawdę darzy się mocnym
uczuciem boli. Można nawet powiedzieć, iż jest to najsilniejszy rodzaj bólu,
jakiego można doznać. Wiem, bo przeżyłem to na własnej skórze. Człowiek czuje
się bezbronny. Nie posiada żadnej broni, tym bardziej tarczy, dzięki której
mógłby ujść z życiem. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Miłość to poświęcenie i
wyrzeczenie. Nie można walczyć ani się bronić. Czasem należy jedynie odejść,
potem czuć i powoli umierać w samotności…
Uczyniłem to samo.
Zebrałem się w sobie, po czym w ciszy, zwartym tempem, opuściłem mieszkanie
twojej przyjaciółki…
~♡~
-Andreas?-
przywitał mnie głos rodzicielki, która właśnie krzątała się po kuchni.
No, tak. Prawdopodobnie przygotowywała już
śniadanie. Właściwie, ile czasu błąkałem się po mieście? Spojrzałem na zegarek.
Dochodziła powoli 7.00. Zgubiłem rachubę czasu. Zresztą, nie tylko to…
-Tak- burknąłem pod
nosem, ściągając ciężkie buty ze swych stóp.- Idę do siebie- dorzuciłem,
stawiając niezgrabne kroki w stronę schodów.
-Czekaj, czekaj!- ściszonym krzykiem zatrzymała mnie
mama. Nie mogło być zbyt kolorowo. Co to, to nie…- Gdzie byłeś?- wiedziałem.
-Na imprezie- skłamałem natychmiastowo, mówiąc
pewnie, bez najmniejszego zająknięcia.
Kobieta zmierzyła mnie
czujnym wzrokiem od stóp do głów, jakby chcąc uwierzyć w podtrzymywaną przeze
mnie wersję.- To, że jestem sportowcem, nie znaczy, że nie mogę sobie pozwolić
na imprezy. I nie, nie piłem.
-Dziwne- skwitowała, przyglądając mi się jeszcze
intensywniej.
-Według ciebie też imprezować można jedynie z alkoholem?-
wypełzły z mych ust pretensjonalne słowa. Nie, nie byłem w tej chwili
człowiekiem, z którym można swobodnie porozmawiać.
-No dobrze…-
powiedziała niepewnie, stawiając kilka kroków w tył.- Potrzebujesz czegoś? Może
masz na coś ochotę?
-Nie!- uniosłem się gwałtownie. W oczach mamy
pojawiło się przerażenie. Owszem, byłem porywczy i gwałtowny, lecz nie w
stosunku do niej… Sam siebie nie poznaję.
Popatrzyłem na nią, zdezorientowany własnym
zachowaniem, po czym bez słowa ruszyłem przed siebie, zatrzaskując za sobą
drzwi łazienki. Zrzuciłem wszystko z siebie, wchodząc szybko pod prysznic.
Tak, zimna woda była czymś w rodzaju
oczyszczenia. Przynajmniej zewnętrznego, a na pewno służyć mogła jako ochłoda
własnych myśli i niekontrolowanych porywów.
Nie miałem już sił. Tak zwyczajnie. Po prostu.
Rozumiecie mnie? Ty mnie rozumiesz, Julka?
Tak,
rozumiem…
Po kąpieli, spojrzałem
w końcu na własne odbicie w lustrze.
Kogo widziałem? Nie mam
pojęcia. Nie znam tego człowieka. To nie mogłem być ja. To obcy mężczyzna,
który pogubił się nieco w życiu. To nie ja, mogę to powtarzać bez ustanku. Nie
ja… Nieprawda.
Co ja wygaduję? To ja w
całej osobie. Ja. Zmieniłem się. Przeobraziłem w kogoś całkiem innego. Dobrze,
że przynajmniej się nie oszukiwałem. Najgorzej jest okłamywać swe myśli i
umysł.
A może wolałem okłamywać samego siebie? Chyba
wówczas bolałoby mniej. Przynajmniej mi się tak wydaje…
Jestem żałosny. Nie
można się oszukiwać.
Ok, można, ale na pewno nie w stu procentach.
Serca nigdy się nie oszuka. Tak wygląda prawda. Nie chcę serca. Nie chcę mojego
serca. Po co mi one, skoro prowadzi mnie jedyne do czystej zguby? To ono
sprawiło, iż się zmieniłem nie do poznania. Nie potrafię samego siebie poznać w
lustrze, właśnie dotąd doprowadził mnie głos serca.
Czuję się jak śmieć.
Bezwartościowy odpadek, który każdemu jedynie wadzi. Nie chcę tutaj być. Czego
chcę? Chcę rozstać się z ziemią. Zapomnieć. Zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu.
Nie być. Nie chcę… Nie chcę tutaj być…
W moich oczach pojawiły się łzy.
Tak, płaczę. Miałem być silny. Nie udało mi
się. Znów. Kolejny raz nie spełniłem tego, czego naprawdę chciałem.
Kim się stałem? No,
kim? Już sam nie wiem. Nie umiem się opisać. Nie potrafię sprecyzować tego,
jaką metamorfozę przeszedłem.
Nie wytrzymuję tego
przytłaczającego uczucia… Nie wytrzymuję… I nie wytrzymałem.
Uderzyłem pięścią twarz
człowieka, którego teraz widziałem w lustrze. Tafla lustra roztrzaskała się w
drobne kawałeczki, wydając przy tym, przyprawiający o ciarki, głośny zgrzyt.
Spojrzałem na własną pięść, z której soczyście
sączyła się szkarłatna ciecz, która do niedawna płynęła w moich żyłach.
Uśmiechnąłem się jak rekin, czując ból, kumulujący się na mej dłoni.
Wreszcie bolało gdzie indziej, nie w sercu. O,
dziwo, było to niesamowite uczucie…
-Andreas?!- pytająco
krzyknął Oscar, który w ułamku sekundy otwarł drzwi, demaskując dokonane przeze
mnie dzieło.
Cholera, i czemu ja się
nie zamknąłem drzwi na klucz?
~♡~
Chyba nawet nie bolał tak bardzo
fakt tego, co zrobiliśmy, jak świadomość, że to, co było, nigdy nie powróci,
nie zdarzy się drugi raz. Nie wrócą szczęśliwe, rodzinne chwile. Nie wrócą
osoby, które były jedynymi z najważniejszych, które były blisko serca i nadal
tam są. Nie wrócą przyjemne uczucia. Nie wróci błogość. Nic nie wróci. Wszystko
odeszło gdzieś w zapomnienie. Było, lecz nie jest. Było. Nie wróci. Nigdy.
Nie tylko ty czułeś się tak
beznadziejnie. Chciałabym opisać to, co czułam dokładniej, lecz nie potrafiłam.
Naprawdę, nie umiałam wykrztusić z siebie nawet słabego głosu, który jednym
słowem okryłby rąbek moich uczuć.
Kroczyłam
pewnym krokiem przez wąskie ścieżki opustoszałego parku. Jeśli ktoś wyobraża
sobie mnie, jako zapłakaną i ledwo trzymającą się na nogach dziewczynę, grubo
się myli. Owszem, każdy krok był dla mnie wyzwaniem, jednakże nie dawałam tego
po sobie poznać. Łzy także przestały płynąć po moich policzkach. Cała tajemnica
kryła się w tęczówkach. To tam tkwiła prawda. Jakiekolwiek iskierki już dawno
uleciały z mych brązowych tęczówek. Źrenice stały się puste, nieczułe i
niewrażliwe na jakiekolwiek bodźce.
Mnie chciało się płakać na każdym kroku… Ty zaś nie
wypuściłaś od kilku dobrych godzin żadnej łzy… Jak to jest? Kiedy zdążyliśmy
się zamienić rolami?
Szur, szur, szur…
Kolejny krok. I następny. Jeszcze jeden. Byle przed siebie. Wdech, wydech.
Wdech, wydech. Nigdy na odwrót.
-Julia…- usłyszałam za
swoimi plecami cichy i pełen strachu głos. Znajomy mi głos. Przystanęłam na
chwilę, odwracając głowę lekko do tyłu.
Znów ją widziałam. Jej
twarz stała się przyszarzała, oczy także straciły swój blask, natomiast usta
były lekko rozwarte, jakby chciała coś powiedzieć, lecz nie potrafiła tego
uczynić.
-T…t…ak?- wydukałam w
końcu z trudem, nie patrząc na nią.
To trudne, wiem…
-Przepraszam…- odparła
cicho, na co ja momentalnie zwróciłam się w jej stronę.
Zmierzyłam zmieszanym
wzrokiem jej postać, po czym bez jakiegokolwiek słowa więcej, ruszyłam zwartym
tempem przed siebie.
Za późno… Za późno na
przeprosiny… Za późno na naprawienie błędów…
„Ja
cię wykańczam fizycznie,
ty
mnie psychicznie.
Tak
się właśnie uzupełniamy…”
………………………………….
Nareszcie weekend!
Nie macie nawet pojęcia, jak się cieszę! <3 A Wy? ;**
No, nic. Nie przedłużam, tylko lecę na Wasze blogi. Oj, narobiły mi się małe zaległości, ale to szkoła. :(
Także zachęcam do komentowania, spekulowania, dzielenia się ze mną swoją bezcenną opinią! ;D
Kocham Was! <3
Nie macie nawet pojęcia, jak się cieszę! <3 A Wy? ;**
No, nic. Nie przedłużam, tylko lecę na Wasze blogi. Oj, narobiły mi się małe zaległości, ale to szkoła. :(
Także zachęcam do komentowania, spekulowania, dzielenia się ze mną swoją bezcenną opinią! ;D
Kocham Was! <3
Jejku, nie wiem, co powiedzieć... Cieszę się, że tak Ci się spodobało! Naprawdę nie byłam przygotowana, że ktokolwiek tak wzruszy się mym opowiadaniem... Powiem Ci, że ja sama rozpłakałam się, pisząc tę historię. Zwłaszcza w scenie, gdy Staś "Lukier" został postrzelony i umierał na oczach Marysi... Przeżyłam to mocno. Nie sposób wzruszyć się. Dziękuję za Twoją opinię! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
www.opowiesci-sovbedlly.blogspot.com
A Twój nowy rozdział oczywiście jest świetny. Wielki plus za to, że opisujesz sytuację z perspektywy pierwszoosobowej i to jeszcze jako mężczyzna. To naprawdę trudna sprawa, ale Ty doskonale sobie z tym poradziłaś.
OdpowiedzUsuńOch, chciałam jeszcze Ci napisać, że sama piszę powieść z perspektywy mężczyzny. I wiem, jakie to trudne. Myśleć, mówić i zachowywać się jak facet... Fajne doświadczenie. Ale jak już napisałam, Ty świetnie sobie z tym poradziłaś. Pozdrawiam Cię jeszcze raz ;*
OdpowiedzUsuńTy, Kochana, nie masz za co dziękować, ponieważ za szczerą opinię nie powinno się dziękować, a moja właśnie taka była - z głębi serca. ;) Jeszcze raz: czapki z głów dla Ciebie! ;)
UsuńTobie również dziękuję za tak miłe słowa, one wiele dla mnie znaczą i są oczywiście bezcennym źródłem motywacji na przyszłość. ;*
Oj, tak. Będąc dziewczyną, niełatwo myśleć jak facet, bo w zasadzie trzeba by było go najpierw zrozumieć, a to chyba niewykonalne, dlatego wiem, że jeszcze wieeeeele mi brakuje. ;c Jednakże, dziękuję za porcję bezcennych dla mnie słów i pozdrawiam cieplutko. ;*
Cześć :D
OdpowiedzUsuńKolejny cudowny rozdział, choć już wkraczamy w erę tych złych emocji :(
Stało się to, czego się spodziewałam i obawiałam :(
Serce mi pęka, ale tak musi już być. Nie mam pojęcia co będzie dalej. Wiem, że cokolwiek się wydarzy, to i tak będzie szło w tą gorszą stronę :(
Chociaż jak mam być szczera, spodziewałam się porannej awantury. Więc i tak nie jest najgorzej.
I teraz każde z nich wróci do rzeczywistości i będzie udawać? Chyba to by było niemożliwe. Niezmiernie mnie ciekawi co będzie dalej.
Co powiedzą w domu, co zrobi Julka i jak wybrnie z tego Andi...
Mam nadzieję, że szybko się dowiem :D
Przepraszam za nieskładny komentarz, ale jest późno i jestem wyciorana po tym tygodniu jak pranie po maksymalnym wirowaniu :( Mam nadzieję, że nie jest najgorzej, bo chciałam odpowiedzieć od razu. Póki jestem na świeżo z emocjami :D
Buziaki :*
Witaj Kochana! <3
OdpowiedzUsuńNie wiem co mam napisać... Monolog Andiego tak mocno rozwalił mnie emocjonalnie... Jego uczucia przedstawiłaś w tak realny sposób, że będę płakać razem z nim. A jego ostatnie zdanie "wreszcie bolało gdzie indziej, nie w sercu" całkowicie mnie dobił.
Wywołało to u mnie ogromne rozmyślanie...
Od razu wyprzedzam twe myśli! W żadnym wypadku nie pomyśl, że to negatywne! Wręcz przeciwnie - sądzę, że wiele osób odczuwało coś podobnego, ale tylko Tobie udało się to tak wspaniale opisać!
Dziękuję Ci za to! Dziękuję Ci za ten rozdział i za całe to opowiadanie.
Wybacz, ale teraz nie jestem już w stanie nic więcej napisać.
Trzymaj się Kochana! <3
Jeszcze raz naprawdę bardzo mocno Ci dziękuję.
Pozdrawiam, Camille.
Melduję się!
OdpowiedzUsuńO Boże... nie wiem, co ze mną zrobiłaś, ale serce mnie boli, dosłownie. Cudowny rozdział! Kochana, czy ty kiedykolwiek napisałaś coś słabego? Bo mam wrażenie, że wszystkie części są po prostu idealne i bardziej być nie mogą.
Jestem zaczarowana tym, w jaki sposób opisałaś emocje, bo tych jest dzisiaj cała masa. Monolog Andreasa... jejciu, szkoda, że nie możesz widzieć moich rozbieganych oczu, bo nie mogę złapać myśli. Całkowicie mnie tym rozbiłaś. Rozbiłaś mnie szczerością, autentycznością... wszystkim. Nie wiem, co mam teraz o tym sądzić.
Boję się tylko jednej rzeczy. Że teraz wszystko będzie się sypać i komplikować jeszcze bardziej niż dotychczas... ale czy może być jeszcze gorzej?
Czekam!
Trzymaj się kochana, buziaki :**
Hej
OdpowiedzUsuńWzruszyłaś mnie tym rozdziałem,naprawdę
Płaczę i trzęsę się z natłoku emocji do teraz
Monolog Andiego...wywoływał u mnie niesamowite refleksje dotyczące życia,dziękuję Ci za to
Rozdział naprawdę idealny ale pewnie to już powiedziały Ci dziewczyny wyżej :)
Z niecierpliwością czekam na nn ❤
Buziaki 😘
Kochanie Ty moje utalentowane! Tak mi zamąciłaś w głowie, że nie wiem, co mam napisać. xD
OdpowiedzUsuńChyba zacznę od tego, co pierwsze przychodzi mi na myśl. ;)
Rozdział jest doskonały pod każdym względem, a te emocje, które pobudzały mnie, podczas czytania powyższego dzieła sztuki... niesamowite. ♥
Czuje się fatalnie. Ale to chyba dobrze, bo oddałaś to, co czują nasi bohaterowie w tak realistyczny sposób. :)
Chciałabym, żeby w ich życiu wszystko było jak dawniej, ale śmiem wątpić, by tak kiedykolwiek było. Teraz mogą jedynie udawać, że nic się nie zdarzyło, unikać siebie, a tym samym wszelkich powrotów do przeszłości i żyć własnym życiem. Ale czy tego chcą nasi bohaterowie? Czy my tego chcemy? Ja niestety nie, ale niesamowicie trudno jest mi wyobrazić sobie ich wspólne życie teraz. Jako brat i siostra... jest niemożliwe, a jako para... jeszcze bardziej niemożliwe. :(
Kochana, dopadła mnie niesamowita konsternacja. Ale to chyba dobrze. :)
Moment, gdy Andi zbił to lustro... To jest taki straszne, że oboje zdają sobie sprawę z tego, jak źle postąpili, a kac moralny nie jest możliwy do szybkiego wyleczenia. :(
Wybacz za ten komentarz, bo jest taki... jałowy jakiś, ale naprawdę nie umiem zebrać myśli po tym, co przeczytałam powyżej. :)
Kochana, z niecierpliwością wyczekuję kolejny rozdział. :*
Kocham! ♥
W ostatnim rozdziale była mega akcja z Julią i Andreasem, a tu już tak spokojniej. Podobają mi się ich rozterki i to w jaki sposób je przekazujesz. Chyba naprawdę się w to wczułaś, bo mam wrażenie, jakbym czytała prawdziwy pamiętnik zakochanego w sobie rodzeństwa. Kawał dobrej roboty;) Ale nie mam pojęcia, co o tym wszystkim myśleć... Jedno jest pewne - to już nigdy nie wróci na dawne tory, nigdy juz nie będzie tak jak kiedyś. No bo cholera, przespali się... Aż się boję przeczytać jak na to wszystko zareagują rodzice. To dopiero będzie cios! Że własne dzieci... Grrrr...!
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział! ;*
Kochanie! Dawaj mi tutaj więcej! XD i więcej! i więcej!! :DDD
OdpowiedzUsuńJakie to jest, za przeproszeniem, kuźwa przepiękne ♥♥♥♥♥♥
Kocham to tak bardzo <33333
Za każdym razem pragnę czytać to jeszcze bardziej! <3
Czekam na kolejny <3
Buziaki :***
Jestem :)
OdpowiedzUsuńPo raz kolejny naprawdę cudowny rozdział!
Oboje się pogubili w swoim życiu i to bardzo.
Faktycznie, czasu nie da się cofnąć, a byłoby to potrzebne.
Aż szkoda zrobiło mi się Andiego, kiedy bezradnie patrzył na swoje odbicie w lustrze.
To uczucie totalnej bezradności i ta rozsypka w jakiej się znalazł tak bardzo było to wszystko czuć..
No szkoda mi ich..
Oboje pogubieni, pobłądzili...
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział jest nie do opisania... Wzruszyłam się.
Andi i Julia bardzo się pogubili. Czasu nie cofniemy :/
Mam tylko nadzieję że oni sobie czegoś czasem nie zrobią.
"Stare życie" już na pewno nie wróci. Nie da się tego zapomnieć. Ta sytuacja jest po prostu okropna.
Strasznie mi ich szkoda..
Ale cóż czekam na następny
Buziaki :*
Cześć!
OdpowiedzUsuńSzczerze napiszę, że jest mi lekko niedobrze po tym rozdziale. Chyba za bardzo wczułam się w sytuację i w emocje bohaterów, ale to już tylko i wyłącznie Twoja zasługa i chwała Ci za to!
To straszne, że Andi i Julka poddali sie uczuciu, ale to była chwila, a teraz czują do siebię odrazę. Co teraz z nimi będzie?
Tak bardzo się boję, że skoro Andreas poczuł"zew krwi" i to, że ból fizyczny chwilowo może dać zapomnienie o tym psychicznym, zdecydowanie gorszym, to właśnie w bólu fizycznym będzie szukał ratunku :-(
Julka inaczej radzi sobie z sytuacją, o ile można powiedzieć, że sobie radzi. Jej sosób może być jeszcze gorszy, bo męczenie się ze wszystkim samemu chyba nie jest dobre :-(
Nie wiiem, co mam myśleć...
Czekam na kolejny
Pozdrawiam!
Jestem znów spóźniona :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudo. Powtarzam się, wiem, ale co mam poradzić, że piszesz tak pięknie. Tak cudownie.
Napiszę to samo, co pisałam pod poprzednimi rozdziałami: strasznie mi szkoda Andreasa. Teraz też szkoda mi Julki. I chyba nawet bardziej. To smutne, że przechodzi przez to sama.
Szkoda mi też ich starego życia. Tego rodzinnego. To już nigdy nie powróci. Nic już nie będzie takie samo. Aż się boję jak zakończysz tę historię. :o
Czekam na kolejny
Buziaki :*
Cholera jasna... Łzy przesłaniały mi ten cudowny rozdział. Nie powinien mi się on podobać, bo to jedno wielkie cierpienie. Julka cierpi. Andreas cierpi. I nie zanosi się na happy end...
OdpowiedzUsuńDo następnego ;*
Buziaki,
British Lady ♡