piątek, 26 lutego 2016

20. „Nie mów tak do mnie!”



           
Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że towarzystwo rodziny będzie dla mnie jednym z najgorszych rodzajów spędzania wolnego czasu.

Nie mówmy nawet o spędzaniu czasu. Spożywane razem posiłki były karą za to, czego się dopuściliśmy. Mawiają, że karma nie istnieje. Bzdura. Ona jest i ma się całkiem dobrze. Bo jeśli nie ona, to cóż innego wymierzało w naszą stronę cios za ciosem?

Nie ma co tego roztrząsać. Jaka róża, taki kolec. Taka prawda.

Być może i tak, lecz jak długo tak pociągniemy? Też jesteśmy tylko ludźmi.
Wiem, ale co mam powiedzieć? Mam lamentować tak, jak ty? Nie. To nie jest rozwiązanie. Trzeba dzielnie ze spokojem przyjmować to, co przyniesie ze sobą los. Nie jesteśmy w stanie odmienić świata w jeden dzień. Nasz płacz, krzyk, pretensje nic nie zdziałają. One niczego nie naprawią. Nie poprawią naszej sytuacji.

Twoje podejście w sumie ma sens…

Wiem...

Szkoda jedynie, że ja tak nie potrafię…

            -Dzieciaki, chodźcie! Kolacja już na stole!- wołała mama.
 I od tego to wszystko przeważnie się wszystko zaczynało. Kilka słów, które teleportowało nas do całkowicie innej rzeczywistości. Z idylli, do piekła, mimo że nosiło to nazwę „rodzinnej kolacji”.
-Idę, idę…- jęknął Oscar, leniwie podnosząc się z kanapy. Ten to wiecznie albo przy telewizorze, albo komputerze. Naprawdę był aż zanadto normalnym i przeciętnym nastolatkiem.
-Co dziś jemy?- wyłonił nos zza książki Christian, który po chwili odłożył grubą lekturę na bok, stawiając pewne kroki w stronę jadalni. To bezcenny widok, widzieć dziesięcioletniego chłopca z książką pod tytułem: „Anatomia i fizjologia człowieka” w dłoni.
-Sałatka z kurczakiem- odpowiedziała Pani domu, która jeszcze majstrowała coś w czterech ścianach kuchni.
-Znowu?- tym razem to ja włączyłem się do rozmowy, schodząc ślamazarnie po schodach.
-Masz coś do sałatki z kurczakiem?- dąsała się Victoria, która zajęła już swe stałe miejsce przy stole.
Przystanąłem, wymieniając z nią ostre spojrzenia. Każde jej słowo bądź gest od tamtego czasu zawierało dziwny podtekst, który tylko my mogliśmy rozszyfrować. Nie sądziłem, że ona jest do czegoś takiego zdolna…
-Nie, ale to ona ma coś do Andreasa- odezwał się Oscar, jednocześnie bawiąc się widelcem.- Jak wszyscy i wszystko, zresztą- w tej samej chwili do próg jadalni przekroczyłaś ty. W twym spojrzeniu gościł strach, a w każdym z wykonanych przez ciebie ruchu obecne było skrępowanie. Z dziwną gracją zajęłaś swoje miejsce, nie patrząc na nikogo. Wzrok utkwiłaś w dłoniach, które trzymałaś na kolanach, czekając w tym stanie na przybycie do jadalni reszty rodziny.
-Podaj mi, Jula, twój talerzyk- rozkazała rodzicielka, mając w zamiarze nałożenie ci porcji posiłku. Posłusznie wykonałaś to, co musiałaś, jednocześnie goszcząc na twarzy subtelny i delikatny uśmiech, skierowany w stronę starszej kobiety.
-Dziękuję- wychrypiałaś, kiedy odpowiednia porcja sałatki znalazła się na twoim talerzu. Nie mówiąc nic więcej, zabrałaś się za spożywanie posiłku, chcąc jak najszybciej urwać się z tego sztucznego teatrzyku.
-Właściwie, to kiedy zaprosisz do nas jeszcze raz Gregora?- padło nieoczekiwanie z ust mamy.
Wszystkie spojrzenia padły na twą osobę. W tym również moje. To najbardziej rozgoryczone, a jednocześnie pełne znaków zapytania.
-Jeszcze nie wiem…- wydukałaś z trudem, napełniając buzię sałatką.
Odchrząknąłem znacząco, zerkając na Victorię. Siedziała wyprostowana, patrząc zimnym wzrokiem na twoją osobę. Czekałem tylko na chwilę, kiedy z jej ust wydostaną się słowa, które paść nigdy nie powinny…
-Julka już nie jest z Gregorem- zabrzmiała w końcu Vicki. Przymknąłem powieki, nie chcąc dalej słuchać jej słów. Gdyby tylko dało się ją jakoś powstrzymać…
-Co?- wydusiłaś z siebie, krztusząc się. Łypnęłaś kilka głębszych łyków wody, jakbyś to dzięki jej pomocy mogła ostudzić jakoś własne myśli.
-Co ty wygadujesz, Vicka?- szybko do wymiany zdań włączyła się mama. Nic dobrego z tego nie wyniknie. To wiedzieliśmy już oboje…
-Przecież jeszcze nie tak dawno Gregor tutaj był i sprawiał wrażenie, że ma poważne plany wobec Julki- teraz jeszcze tata. Dotychczas nie wtrącał się do naszych rozmów, lecz najwidoczniej szczęście jego córki nie pozostawało dla niego bez znaczenia.- Juluś, co się stało? Skrzywdził cię?
W tej chwili dało się usłyszeć drwiący śmiech Victorii. 
-Nie pochwaliliście się jeszcze?- to pytanie było dla nas jak policzek. Wiadomo było, do kogo Victoria je kierowała.
 Upuściłem niechcąco widelec, a ty siedziałaś nieruchomo, patrząc okrągłymi, ciemnymi oczyma na starszą siostrę, nadal nie dowierzając, że poznajesz właśnie jedno z jej obliczy.

Skąd u niej tyle jadu? Skąd tyle złośliwości? Zawsze była dobra, ciepła, troskliwa…

-Victoria, daruj sobie- wycedziłem ledwo przez zęby. Tylko na tyle było mnie stać, wybacz.
-Ale co?- zerwał się natychmiastowo Oscar, patrząc na wszystkich z zaciekawieniem.- Co masz sobie darować?- spojrzał na Victorię, która nawet nie zwróciła na niego uwagę. - Halo, halo, bo ja tutaj jestem! I nie ogarniam. A powinienem ogarniać, bo...
-Zamkniesz się wreszcie?-oziębłym wzrokiem spojrzał na brata Chris. -Jak mają ci dać jeszcze do zrozumienia, że po prostu nie chcą, żebyś się wtrącał?- upił łyk soku pomarańczowego. - Sprawy dorosłych. Nie dla ciebie, więc chyba najlepiej byłoby, jakbyś sobie stąd poszedł- odpowiedział ozięble Christian, nadal zajmując się swoją sałatką, jakby napięta atmosfera zupełnie go nie dotyczyła.
-Pokłócicie się później, dobra?- warknęła drażliwie mama, niepokojąco mierząc nasze sylwetki wzrokiem.- Andreas! Julia! Victoria! Co się z wami dzieje? Skąd to dziwne zachowanie? Co się dzieje?!- pisnęła na końcu.- Kto mi to w końcu wytłumaczy?!
-Nic się nie dzieje- przełknęłaś głośno ślinę. To było tak blisko… Coraz bliżej i bliżej…
-Teraz niczym nam się nie pochwalisz?- naprawdę miałem ochotę uderzyć Victorię, chociażby za ton, którym się do ciebie zwracała.- Gregorem z chęcią się z nami dzieliłaś. Teraz może też powinnaś, nie uważasz?
-Victoria, zamilcz!- wyrwało mi się gwałtownie. Znów to się stało. Znów straciłem nad sobą panowanie, a wszyscy wiemy, że to nie niesie ze sobą nic dobrego.
-Andreas, ty z kolei nie krzycz!- tym razem krzyknęła mama, nie umiejąc stłumić w sobie narastających emocji, mimo że na co dzień była osobą iście spokojną.
-Przepraszam…- wybełkotałem pod nosem.
-A niech krzyczy!- Vicki nagle zerwała się na równe nogi, uderzając obiema pięściami o stół.- Niech wykrzyczy to, kim naprawdę są i co robią! A robią z nas zwyczajnych durniów i ślepców!
-Victoria, co ci się stało?- jęknął ze zdziwieniem ojciec, okrągłymi oczyma lustrując rozgorączkowaną córkę.
-Oscar i Christian- mama spojrzała w stronę najmłodszych- natychmiast do swoich pokoi. Bez dyskusji!- już widziałem, że Oscar ma w zamiarze rzucić jakąś złośliwość, lecz w ostateczności powstrzymał się i posłusznie spełnił rozkaz matki.

Znając życie i Oscara, pewnie i tak będzie podsłuchiwał za ścianą.

-Czy ktokolwiek może mi wytłumaczyć, co się z wami dzieje?! O co tu chodzi?!- tym razem złe spojrzenie mamy padło na naszą trójkę.
Victoria w dalszym ciągu piekliła się na nas, stojąc nad stołem z płomieniami w oczach. Ja siedziałem, patrząc z zawiścią na starszą siostrę. Ty natomiast nie ruszyłaś się nawet o milimetr, mnąc w dłoni biały obrus.
-Oni są chorzy, mamo!- wykrzyczała w końcu Victoria.- Chorzy, rozumiesz?!
-Chryste Panie, co się dzieje?!- teraz z miejsca podniosła się rodzicielka.- Julka, jesteś chora?!  Co się dzieje, Kochanie?!
-Nie!- przerwała natychmiastowo Vicki.
-Ja już nic z tego nie rozumiem- przyznał z rezygnacją ojciec.
-Julka i Andreas…- zaczęła, lecz widać było gołym okiem, iż trudno będzie jej wypowiedzieć te kilka słów z własnych ust.- Julka i Andreas są razem…- cisza.
Tylko tyle. Martwa cisza.
- Oni są parą. Nakryłam ich ostatnio, kiedy się całowali…- dokończyła z trudem, jednocześnie opadając z ulgą na drewniane krzesło.

Koniec…

To dopiero początek, Julia…

Koniec naszej rodziny. Już nigdy nie będzie tak samo.

-C…c…co?- wyjąkała najstarsza z kobiet, z trudem łapiąc w swe płuca powietrze.- Co ty mówisz, dziecko?- spojrzała na Victorię, lecz ta zwiesiła głowę w dół, nie potrafiąc powiedzieć już nic więcej.
-Andreas, to prawda?- tym razem to rozżalone i jeszcze niedowierzające spojrzenie padło na moją osobę.
Podniosłem martwo wzrok, przez chwilę w ciszy wymieniając spojrzenia z kobietą, która sama nie wiedziała w co ma wierzyć.
-Nie- odpowiedziałem automatycznie.
-Nie kłam- wyrzuciłaś z siebie, unosząc załzawiony wzrok.- Wszystko, co mówi Victoria, jest prawdą, mamo…
-Nie, ja tego nie wytrzymam- odezwał się ojciec, który nie zaszczycając nas nawet jednym spojrzeniem, wyszedł z domu, zostawiając za sobą jedynie trzaśnięcie drzwi.
Zirytowałem się na to zachowanie. Jak zawsze, zostawiał mamę wtedy, kiedy był naprawdę potrzebny.
 Szybko podniosłem się na równe nogi, bez tłumaczeń, udając się do swojego pokoju, głuchy na jakiekolwiek wołania. 
A wołałyście. Zarówno ty, jak i mama. Ale nic... Ja miałem to gdzieś. Nie chciałem w tym wszystkim uczestniczyć. Nie i już...

Wkurzyłeś się na tatę, lecz ty zrobiłeś to samo. Też mnie zostawiłeś samą… 

-Mamo, ale…
-Nie chcę tego słuchać!- ucięła ze złością.- Nie chcę was widzieć.
-Mamo…
-Nie mów tak do mnie!- te słowa przelały czarę goryczy.- Nie jestem twoją matką! Nie jestem!
 Popatrzyłaś na nią ze zdziwieniem, po czym bez słowa ruszyłaś do swojego pokoju, gdzie spakowałaś najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej torby, a potem po prostu wyszłaś…

A co? Miałam zostać? 

Może powinnaś. Ucieczka niczego nie rozwiązuje.

Wiem! Wiem, że ucieczka od uczuć nigdy nie przynosi oczekiwanych i chcianych rezultatów. Wiem, że trzeba się z nimi zmierzyć. Wiem, że trzeba się do nich przyzwyczaić. Wiem, że należy sobie z nimi poradzić, lecz co z tego, że byłam dobra w teorii? Praktyka zupełnie mi nie leżała. Zresztą, mało kiedy ona jest przydatna w życiu codziennym.

Mam jednak nadzieję, że zdawałaś sobie także sprawę, iż trzeba kiedyś się zmierzyć z ludźmi, których dotyczą te wyniszczające emocje…

„Niektórzy wyświadczają nam przysługę,
odchodząc…”

…………………………………..

Jak się wali, to się wali. ;) A tak z ciekawości, spodziewaliście się, że Victoria okaże się taka i od razu wywlecze wszystko na światło dzienne? :) Tego jestem najbardziej ciekawa! ;D
Tak w ogóle, to już 20. rozdział. Kiedy to minęło? Ech...
Także robiąc małe obliczenia, to wyszło mi, że przed nami jeszcze 5 rozdziałów + epilog. :) Jak myślicie, co się jeszcze wydarzy? :)  
Ten rozdział chciałam zadedykować suenos - Kochana, ja... nawet nie wiem, co mogłabym powiedzieć, oprócz skromnego i niewiele znaczącego DZIĘKUJĘ. <3
Do następnego, Misiaczki. <3
 

12 komentarzy:

  1. Zaskoczyłaś mnie :o nie spodziewałam się takiego obrotu spraw, po raz kolejny.
    Ich rodzicielka... działała pod wpływem impulsu..
    A Andreas, powinien ruszyć tyłek i biegnąć za Julką, a nie uciekać, tak jak jego ojciec.
    Przepiękne ♥
    Czekam na kolejny <3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć :D
    Rozdział bomba! <3
    Szczerze? Spodziewałam się. Vicky zawsze była jakaś dziwna... Nie rozumiem jej zachowania i nigdy nie zrozumiem. Nie mogła im zwyczajnie odpuścić? Przecież nie jest im łatwo, a ta wywlekła to przy rodzinie jak głupią sensację... Beznadziejna sprawa. Nic tym nie ugrała poza rozwaleniem rodziny :(
    5 rozdziałów + epilog?! Zdecydowanie za mało :( Nie mam pojęcia co będzie dalej, ale zdecydowanie nie mogę się doczekać :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduje się!
    Jak to 5 rozdziałów + epilog? Żarty sobie stroisz? Ja nie chcę końca tej historii. No po prostu... nie! :(
    Tak, przyznaję się, nie spodziewałam się trochę takiego obrotu spraw, chociaż Victoria zawsze była w pewien sposób... inna, nazwijmy to tak. Moim zdaniem nie powinna się tak zachowywać. Zresztą, nigdy nie rozumiałam jej zachowania, bo momentami było naprawdę irracjonalne.
    Kurczę, szkoda, że wszystko jeszcze bardziej się komplikuje... dlatego niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wierzę! Po prostu nie wierzę, że to się stało! Jak Victoria mogła powiedzieć takie coś rodzicom? I to jeszcze w taki sposób. "Oni są parą". Co to za tekst? Jak rodzeństwo może być parą. Przez to sformułowanie wszystko nabrało takiego oficjalnego tonu, jakby Julka i Andreas ciągnęli to bardzo bardzo długo i nie poprzestawali tylko na pocałunkach.
    Uffff..... Muszę opanować emocje...
    Chociaż bulwersuje mnie wiadomość o zbliżającym się końcu tej historii. Teraz sobie myślę, jaka byłam głupia, że nie od razu byłam przekonana do tego opowiadania, a szczególnie do jego formy. Przyznaję się do błędu. Może rzeczywiście na początku trochę się gubiłam......, lecz teraz tak mnie to wszystko wciągnęło, że chcę więcej i więcej:-)
    Kocham tę historię i sposób pisania <3
    Nie chcę nawet myśleć, co jeszcze się wydarzy. Czy będzie happy end? Czy tu w ogóle może być jakiś happy end? Przeczież bohaterowie nie mogą być razem...
    Strasznie to wszystko skomplikowane :-(
    Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. ...
    Znowu załatwiłaś mnie na całego. :o
    Nie mam pojęcia, co powiedzieć... Przez Ciebie dzieje się to coraz częściej. :P
    Nie, nie spodziewałam się, że Victoria postąpi w ten sposób. Poniekąd zadrwiła z ich uczuć, z ich strachu... zagrała im na nosie... Nie sądziłam, że człowiek może być taki... nawet nie wiem, jak to określić... w stosunku do rodzeństwa. OK, być może Julka i Andi niejako zburzyli jej wizję rodziny, być może ugodzili ją w serce, ale skoro to jest silniejsze od nich, dlaczego tak perfidnie wykorzystała to przeciwko nim?
    Czy ona nie widzi, że w ten sposób to ONA zniszczyła tę rodzinę? Przecież, gdyby porozmawiała z Andreasem i Julią, gdyby zechciała im pomóc, gdyby namówiła ich, by porozmawiali z rodzicami wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. :(
    Jestem strasznie ciekawa, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach... Wydaje mi się, że podobnie jak ten, będą przepełnione bólem...
    Bo jak być szczęśliwym, gdy własna matka mówi, że nie jesteś jej dzieckiem? :( Nie dziwię się, że Julka zaczęła się pakować. Przez te słowa pani Wellinger pokazała, że Julia jest u niej na straconej pozycji. Jednakże wydaje mi się, że były to tylko słowa, które wypowiedziała będąc w szoku po usłyszanych wcześniej słowach. Wydaje mi się, że te przepełnione bólem, raniące Julię słowa były puste i nic nie znaczące. Bo czy możliwe jest, by matka w jednej sekundzie przestała kochać swoje dzieci?
    Och Kochana... to jest istna torpeda. Wiesz, po takich rozdziałach człowiek popada w głęboką refleksję i zaczyna myśleć nad swoim życiem i otoczeniem... :)
    Przepiękny rozdział! Doskonały jak każdy! :D ♥
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny. ♥ Ale nie... nie chcę tylko 5 rozdziałów... chcę więcej! ♥ Bo jesteś moją ulubioną pisarką! ♥
    Kocham! ♥ ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem :)
    Rozdział jak zwykle cudowny!
    Kompletnie nie spodziewałam się, że Victoria od razu powie o wszystkim rodzicom.
    Myślałam, że okaże się bardziej racjonalna i spróbuje im pomóc w nieco inny sposób.
    Nie wiem, czy teraz dobrym rozwiązaniem była jeszcze kłótnia z rodzicami.
    Nie dziwi mnie zachowanie Andreasa i Julki. Chyba nikt z nas nie chciałby być na ich miejscu.
    Swoją drogą według mnie postawa ich mamy i ojca pozostawia wiele do życzenia.
    Czekam na kolejny!
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. O mój Boże!
    Kobieto, to jest niesamowite!
    Victoria... Na początku ją lubiłam, ale po tym co się stało straciłam do niej szacunek. Rozumiem, że to co zobaczyła mogło nią jakoś wstrząsnąć, ale żeby od razu mówić o tym wszystkim? Nie lepiej by było zostawić to dla siebie i ewentualnie spróbować jakoś pomóc swojej rodzinie?
    Zaciekawiłaś mnie tymi ostatnimi słowami ich Matki. Nie wiem, czy ona mówiła to w przypływie złości czy naprawdę Julia nie jest jej córką.
    Z jednej strony było by lepiej gdyby okazało się, że mówiła prawdę, bo wyszło by na to, że Andreas i Julia wcale nie mają nierówno pod sufitem. Ale z drugiej strony to może totalnie zniszczyć tą rodzinę.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny i dużo weny życzę Ci Kochana.
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kochana, teraz to ja nie wiem, co powiedzieć. Naprawdę. Zaskoczyłaś mnie. Bardzo, bardzo miła niespodzianka. Jest mi teraz tak ciepło na serduszku, a chwilę po tym, jak to zobaczyłam, miałam łzy w oczach. Dziękuję! Jesteś wspaniała, wiesz? ♥♥♥

    Co do rozdziału...
    Wiesz, jak piszesz i chyba nie muszę kolejny raz podkreślać, że jest idealnie, prawda? Dobrze dobrane określenia, wspaniałe emocje, które można odczuć na własnej skórze, czytając to. Do tego idealnie urwana akcja. chociaż muszę przyznać, jak dla mnie za krótko, bo czuję straszny niedosyt. a jak sobie pomyślę, że do końca zostało tak niewiele, to aż mi się niedobrze robi i zaczyna kręcić w głowie... mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania i dalej będziemy mogły śledzić historie Twojego autorstwa z jakimś skoczkiem w roli głównej (błagam, nie P.Prevc lub Freund!, chociaż no ze względu na styl i przede wszystkim Ciebie i tak bym czytała) :')

    Wiedziałam, że to wszystko prędzej czy później wyjdzie na jaw. Myślałam jedna, że Vicki na początku postara się im pomóc, nie wiem, nawet w najprostszej postaci i zapisze ich na wizytę u psychologa. szczególnie po tym, jak pomagała Andiemu po czynie, który w gruncie rzeczy skreślił go z listy facetów, których można nazywać mężczyzną. Ale jak widać postanowiła inaczej. Język rozwiązał jej się pod wpływem emocji. W pewnym sensie mnie to nie dziwi, bo na pewno ciężko musiało jej to w sobie tłumić, a Andi z Julią zawsze byli w tym razem. Aczkolwiek mogła to załatwić trochę inaczej.
    Zachowanie rodziców także pozostawia wiele do życzenia. Cóż ona sobie wyobrażała, mówiąc do Julii w ten sposób? Chociaż przyznam się, że od dłuższego czasu po głowie chodziła mi myśl, że któreś z nich nie jest biologicznym dzieckiem tej dwójki. Tym bardziej, że kiedyś w 'rozmowie' Julii z Andreasem napisałaś, iż dorobili się czwórki dzieci, a na chłopski rozum była ich piątka (Chris, Oscar, Vicki, Julia i Andi). Mogło to być niby zwykłe przeoczenie z Twojej strony, po prostu pomyłka, ale jakoś mi się nie wydawało, by tak było.
    Cóż, kolejne pytania krążą po mojej głowie. Cholernie mnie zaciekawiłaś, naprawdę.
    No i, czy Gregor dowie się o tym, co zaszło między rodzeństwem?
    ah, chyba któregoś razu zejdę z emocji, czytając to cudo! ;D

    Dziękuję! Bardzo, bardzo, bardzo! ;*

    Czekam na następny i przesyłam buziaki ♥

    suenos
    __________
    nagly-powrot-do-przeszlosci.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj Kochana! <3
    Bardzo mocno przepraszam za poślizg :(

    Teraz to kompletnie mnie załatwiłaś... Czytałam ten rozdział normalnie z otwartą buzią. Każdy wers coraz bardziej zaskakiwał!
    Krótko mówiąc - porobiło się.
    Czy to doprawdy była Victoria?! Może ktoś ją podmienił... Nie spodziewałam się z jej strony aż takiej reakcji. Takiego wybuuuchu :o
    Z rodzinnej, spokojnej kolacji nic nie pozostało xd

    "-Mamo…
    -Nie mów tak do mnie!- te słowa przelały czarę goryczy.- Nie jestem twoją matką! Nie jestem!" - to brzmi bardzo podejrzanie!
    Sadzę, że "Mama" coś ukrywa... i to bardzo ważną sprawę!

    Co się tu jeszcze może wydarzyć? Hmmmm...
    Dobre pytanie! Ale znając to opowiadanie sądzę, że można się tutaj wszystkiego spodziewać ;d
    Ja oczywiście nadal pozostaję przy swoim zdaniu - trzymam kciuki za Julkę i Andersa! :)

    5 rozdziałów i... epilog? Halo jaki epilog?!
    Nie jestem w stanie wyobrazić sobie zakończenia tej historii :(
    Ale cóż... jak mus to mus. W każdym razie mam nadzieję, że jeśli to się zakończy to masz jakieś następne w zanadrzu? ;>

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy!!!
    Trzymaj się Kochana! ;*

    Pozdrawiam, Camille.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, jestem :)
    Rozdział genialny, jak zwykle zawsze. Chyba nie dasz mi ponarzekać, co?
    Nie spodziewałam się tego. Miałam nadzieję, że Victoria nie powie rodzinie, a już na pewno nie w ten sposób, ale niestety... Jezu, tak mi szkoda Andreasa i Julii. :(
    Przepraszam za marny komentarz, ale znów jestem przeziębiona :/
    Czekam na kolejny
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Victoria bardzo dobrze zrobiła. Koniec udawania, koniec tej farsy. Przychodzenia na obiadki i udawania jaką to świetną rodziną są. Narobili głupot i powinni ponieść za to konsekwencje. A nie wszystko da się wytłumaczyć miłością czy zauroczeniem. Na Boga, oni są rodzeństwem! Nie umiem im kibicować. To chyba dla mnie trochę za dużo. Mimo wszystko:D Także jestem TeamVika pełną parą :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz za tak późny moment w którym wpadłam :) jednak lepiej późno niż jeszcze później
    Nie spodziewałam się takiej reakcji Andreasa i Julki...zamiast pomóc dzieciom w najtrudniejszym dla nich momencie to na dodatek pani Wellinger wyrzekła się własnych dzieci...to niedorzeczne
    Dobrze zrobiła Julia...musi pokazać swojej matce wyniki jej zachowania
    Rozdział jak zawsze imponujący,wspanialy...pewnie nudzisz się jak to ciągle ode mnie czytasz...hehe :D
    Z niecierpliwością czekam na następny 😄
    Buziaki 😘

    OdpowiedzUsuń