W powietrzu unosił się
słodki zapach podekscytowania, który mieszał się z przyjemnym zamieszaniem. Brzmi
nawet całkiem nieźle, prawda? Po opisie można nawet wywnioskować, że to
atmosfera nawet podobna do klimatu świątecznego. Nic bardziej mylnego. W każdym
z nas tkwiła ukryta nerwowość. To dla każdego z nas było coś zupełnie nowego.
Coś, czego nie znaliśmy i mimo że nie mogło nam ono zrobić dużej krzywdy,
baliśmy się.
Mama
krzątała się po kuchni, co chwila doprawiając różne potrawy oraz zerkając na
zapiekankę w piekarniku. Jeszcze nigdy wcześniej nie widziałem, by mama w taki
sposób denerwowała się o jakość swoich potraw. Cóż, z pewnością nie pomógł
fakt, iż wspominałaś matce wiele, wiele razy, że Gregor naprawdę zna się na
kuchni.
Przejdźmy
teraz do salonu. Właśnie tam, przy kominku, znajdują Oscar i tata, którzy
nieudolnie próbowali rozpalić ognisko w kominku, by stworzyć atmosferę ciepłego
domowego ogniska. Gdyby powierzchownie i na szybko zerknąć na ojca, mogłoby się
wydawać, iż jest istną oazą spokoju. Ze skupieniem wkładał kolejne drewna do
kominka, nie dając po sobie poznać, że jest tak naprawdę rozgorączkowany jak mało kiedy. O ile nawet nie najbardziej w
swoim życiu. Prawda tkwiła w jego oczach. A Oscar? Po nim niczego ludzkiego na
co dzień nie można się spodziewać. Bo co to dla niego? Nie, nie można dać się
zmylić. Wbrew pozorom, naprawdę przejął się twoim życiem, Julka. Na tę okazję
posprzątał nawet największy śmietnik - swój pokój, jak gdyby Gregor miał
oglądać każdy jeden pokój w naszym rodzinnym domu. A wspomnij mu tylko o tym,
to od razu się wyprze.
W
jadalni urzędowała natomiast Victoria, która zajmowała się nakryciem do
ogromnego stołu, który w tej chwili wyglądał naprawdę olśniewająco. Cały
wystrój utrzymany był w zielono - białych kolorach. Każde nakrycie miało przy
sobie zieloną serwetę, na której leżały białe talerze, w białe kwiaty, co
doskonale współgrało z - również śnieżnobiałym - obrusem. Z prawej strony
każdego nakrycia można było dostrzec jasnozielone serwetki, zwinięte w walec.
Gdzieniegdzie porozrzucane były białe, świeżo ścięte margaretki, które z
pewnością dodawały nieco więcej subtelności oraz delikatniejszości, naginając
widoczną sztywną elegancję. Wszystko było perfekcyjnie dopracowane na sto
procent. Każdy jeden kieliszek bądź sztuciec był idealnie wypolerowany na
błysk, symetrycznie do siebie, spoczywając na ogromnym stole.
Co
z Chrisem? On nie był wyjątkiem. Dla niego ta cała sytuacja również była
stresująca i odczuwał ją tak samo jak cała reszta członków rodziny. Christian
był dziesięcioletnim chłopcem, więc nie mógł pomagać ani w kuchni, ani przy
rozpalaniu ogniska. On trwał ciągle przy twym boku, jakby sam obawiał się, że i
ty nie wytrzymasz tej sztucznie przyjemnej atmosfery. Siedział prosto na twoim
łóżko ze zwisającymi nogami. Patrzył ostrym jak żyletka wzrokiem na wszystkie
twoje poczynania, śledząc każdy, nawet najmniejszy, gest i ruch z twojej
strony. Dostrzegając w lustrze postawę brata, odstawiłaś na bok lokówkę, którą
podkręcałaś przed momentem końcówki swych długich, ciemnych włosów. Wstałaś z
wcześniej zajmowanego miejsca i można było wówczas zobaczyć, iż tego wieczoru
zdecydowałaś się na prostą, błękitną sukienkę na grubych ramiączkach. Stopy
wsunęłaś w chabrowego koloru baleriny, wyglądając zarazem elegancko, jak i
swobodnie i powabnie. Usiadłaś obok swego brata, obejmując go ramieniem.
Chłopiec zwiesił na chwilę głowę, przymykając powieki.
- Znam cię bardzo, bardzo długo, wiesz? -
pomierzwiłaś lekko jego włosy. - I właśnie dzięki temu nic się przede mną nie
ukryje. Co się stało, Chris? - jak
zawsze, kiedy zdrabniałaś jego imię, najeżył się i odsunął nadąsany.
- Nic się nie stało - odpowiedział swym śmiertelnie
poważnym tonem.
- Mówiłam ci już, że nic się nie ukryje przede mną.
Znam cię na wylot, Christian - oznajmiłaś, wyraźnie poważniejąc. - Siedzisz jak
struty, nie chcesz mnie w ostatnim czasie spuścić na chwilę z oka, a nawet przestałeś mówić o
swoim nowym wynalazku. Spytam jeszcze raz: co się dzieje?
- A ja mówię jeszcze raz: nic - uciął krótko,
pozostając nieugiętym.
- Pamiętasz, co sobie kiedyś obiecaliśmy? - zapytałaś
nieco urażonym tonem. - Szczerość ponad wszystko. Ja wiem, że coś nie jest w
porządku, a ty łamiesz naszą obietnicę, nie chcąc mi powiedzieć, czegoś dokładniej.
Może mogłabym ci w czymś pomóc? Może oboje byśmy rozwiązali ten problem?
- Chodzi o to, że kiedy już będziesz z Gregorem,
wyjdziesz za niego, wyprowadzisz się do niego, będziecie mieć razem dzieci, a
ja tu zostanę jako ten najmłodszy dzieciak, który niczego nie rozumie i po
prostu o mnie zapomnisz - wyjaśnił, mówiąc szybko jak katarynka.
- Co? - wykrztusiłaś zaskoczona, patrząc ogromnymi
oczyma na Christiana. - Chyba oszalałeś! Nigdy w życiu nie zapomniałabym o
tobie - przytuliłaś go do siebie mocno. - Kocham cię, bo jesteś moim ukochanym,
młodszym braciszkiem, bez którego nie mogłabym żyć! Nawet jeśli uda mi się
stworzyć coś trwałego z Gregiem, nigdy to nie odbije się na tobie! Nigdy!
Przenigdy! - podkreślałaś z werwą, ale także i wzruszeniem. Spędziliście kilka
dłuższych chwil w ciszy, rozmawiając ze sobą niewerbalnie. Tylko w taki sposób,
tak naprawdę, można wyrazić wszystkie swe uczucia i emocje zalegające na duszy.
Przerwał wam jedynie dźwięk dzwonka do drzwi, który na raz rozległ się w całym
domu, odbijając od ściany niczym piłeczka do ping - ponga. Na moment wszyscy
zamarli. Nadszedł czas.
- Dosyć tych czułości -
odezwał się stanowczo Chris, zeskakując z łóżka.- Muszę teraz zrobić dobre wrażenie na potencjalnie przyszłym szwagrze.
~♡~
Od
tamtego dnia, kiedy twa przygoda z Gregorem zaczęła się na dobre, każdego dnia
mogłaś powtarzać mu… Właśnie, co dokładniej? Było tego tak wiele, że na dobrą
sprawę nie miałaś pojęcia od czego zacząć. Chyba najlepiej byłoby zacząć od
tego, że naprawdę się zakochałaś. Kochałaś go. Tak. Naprawdę. Szczerze. Całą
sobą. Wszystko odbijało się w twoich tęczówkach, kiedy obserwowałaś w jaki
sposób Gregor zaskarbia sobie sympatię całej rodziny. No, prawie całej rodziny.
Istniał bowiem mały wyjątek.
Co dalej? Co jeszcze mogłem widzieć w twoich
oczach, kiedy na niego patrzyłaś? Widziałem dni, które spędziliście razem. Dni,
które były najszczęśliwsze w twoim życiu. Widziałem pewność, że dobrze
trafiłaś. Widziałem przekonanie, że tak naprawdę to on jest drugą połówką
jabłka, stworzeni tylko po to, aby żyć razem, nigdy osobno.
- Muszę
pani pogratulować - odezwał się Asutriak, wycierając usta serwetką. - Przyznam,
że trochę interesuję się kuchnią, ale tak wyśmienitej zapiekanki nigdy w życiu
nie jadłem - błysnął białymi zębami, sprawiając, iż na twarzy mojej rodzicielki
również pojawił się szeroki uśmiech zadowolenia.
-Dziękuję, kochanie - „kochanie”? Czyżby właśnie w
tej chwili mama wysłała Gregorowi zaproszenie do naszej rodziny?
- Wazelina - burknąłem pod nosem, pociągając łyk
czerwonego wina wytrawnego, zakupionego specjalnie na dzisiejszą okazję. -
Wszędzie wazelina - kolejna uwaga z mojej strony, która wprowadziła wszystkich
w nieme zakłopotanie. To było ode mnie po prostu silniejsze. Nie umiałem
tolerować tego wszystkiego. Nie umiałem patrzeć na te plastikowe wyrazy twarzy,
komplementy czy uśmiechy. A co było zdecydowanie najgorsze? Wszyscy naprawdę
polubili Gregora. W sumie też bym go polubił, gdybym… gdybym… gdybym nie był
chory…
- Andreas, możemy na chwilę porozmawiać? - rzuciłaś
w moją stronę, mając kamienny wyraz twarzy. Najwidoczniej ty też nie potrafiłaś
czegoś tego wieczoru. Nie umiałaś tolerować dłużej mojej postawy. Cóż, między
nami, muszę się przyznać, że ona naprawdę była karygodna.
- Nie widzę takiej potrzeby. Jesteśmy przecież w
gronie rodziny, więc nie powinniśmy mieć przed sobą tajemnic - odburknąłem z
ironią, patrząc na Schlierenzauera. Kątem oka dostrzegłem ogień w oczach
rodziców i reszty rodzeństwa. Po tej cholernej kolacji, nie będę miał łatwo w
domu.
- Idź, jeśli prosi cię o to Julka - wywarczała przez
zęby mama, której jeszcze nigdy w życiu nie widziałem tak wytrąconej z
równowagi. Wstałem od stołu, niechętnie wlecząc nogi w stronę kuchni.
- Zaraz będę, kochanie- szepnęłaś do Schlierenzaera
przesadnie słodkim i lekkim głosem. Nie wiedziałem, że umiesz tak doskonale
manipulować samą sobą. Chyba nie znałem cię tak dobrze, jak wcześniej myślałem…
- O czym ty chcesz niby
ze mną rozmawiać? - powiedziałem, widząc, że przekraczasz już próg kuchni.
Patrzyłaś na mnie wzrokiem, który umiałby zabić. Złość i uraza kipiała z
ciebie, odbijając się czerwonymi rumieńcami na twej twarzy. - Przecież wszystko
idzie zgodnie z twoim planem, prawda? Rodzinka niedługo zacznie nosić na rękach
Gregorka - przewróciłem oczyma, uderzając pięścią o blat kredensu.
- Wszystko szłoby dobrze, gdyby nie ty! -
wykrzyczałaś mi prosto w twarz, nie starając się nawet uspokoić. - Non stop
rzucasz jakieś głupkowate uwagi! Po co? Co chcesz tym ugrać, co?!
- Nic - wymamrotałem pod nosem, obracając się na
pięcie, by stać tyłem do ciebie. Chyba podświadomie nie chciałem widzieć tych
skrajnych emocji w twoim wzroku.
- Po co tutaj w ogóle przyłaziłeś?! - nadal
krzyczałaś, znajdując w tym źródło uspokojenia. Paradoksalnie, zresztą. -
Trzeba było podręczyć trochę swoją Katherinkę, a nie rozwalać tutaj wszystko
mnie!
- Nie wyrażaj się w ten sposób o Kat, słyszysz?! -
odwróciłem się gwałtownie, chwytając twój nadgarstek. - Nie masz prawa nawet
wspomnieć o niej słowem, bo ona nie jest niczemu winna!
- Jest! - wrzasnęłaś tak głośno, że mógłbym sobie
dać głowę uciąć, że w jadalni nastała teraz chwila grobowej ciszy, podczas
której każdy nasłuchiwał treści naszej kłótni. - Odkąd cię rzuciła, jesteś nie
do wytrzymania! Przeszkadza ci szczęście innych osób, nie widzisz niczego poza
czubek własnego nosa!
- Nie zmieniłem się, wcale - podkreśliłem ostatnie
słowo, z trudnością powstrzymując się od wybuchu. - To tobie się tak wydaje,
ponieważ ty się zmieniłaś! - próbowałem jeszcze się bronić, choć sił było coraz
mniej…
- Bo się zakochałam! - zirytowałaś się. - Zmieniłam
się, ale na dobre. Wreszcie jestem szczęśliwa, w przeciwieństwie do ciebie.
Zazdrościsz ludziom, którzy mają jeszcze szansę na to, żeby być szczęśliwi.
Masz pretensje do całego świata, ale nie do siebie!
- Wmawiasz mi teraz, że stałem się rozkapryszoną
gwiazdką? - zaśmiałem się niewesoło, strącając z mebli kilka szklanek, które
obróciły się w proch przy spotkaniu z twardą posadzką.
- Bo taki jesteś - odpowiedziałaś szybko, patrząc
prosto w moje oczy. Zbliżyłaś się do mnie płynnym krokiem. - Jesteś
rozkapryszonym i zgorzkniałym dupkiem, nie potrafiącym przegrywać - dodałaś
głośno i wyraźnie, podkreślając każde słowo.
- Niby co przegrałem? - odbiłem piłeczkę
natychmiastowo, patrząc na ciebie z intrygą w oczach.
- Połowę życia - odparłaś, grzebiąc w treści moich
błękitnych tęczówek. - Przegrałeś życie z Kat i to boli cię najbardziej. Nie
chodzi o uczucia, tylko o to, że role w końcu się odwróciły. Ten, co rozdawał
karty i odrzucał, sam został odrzucony - zaśmiałaś się. - Wmawiasz wszystkim,
że ją kochasz? - znowu pośród martwej ciszy rozległ się śmiech. Twój śmiech. -
Nie. Ty nie kochasz. Ty nie umiesz kochać. Nie umiesz czuć - wtedy właśnie,
dokładnie w tej chwili, nasze życie przewróciło się do góry nogami. Nawet nie
zorientowałem się, kiedy moje usta gwałtownie zbliżyły się do twych warg,
składając namiętny i gorący pocałunek, w którym zawarte były wszystkie
aktualnie odczuwane emocje. Wybuchłem. Nie wytrzymałem. Znów. Po raz enty w
ostatnim czasie straciłem nad sobą kontrolę. Przerodziłem się w kogoś innego…
Oderwałaś się szybko od
moich ust, sapiąc głośno. Lustrowałaś mnie od góry do dołu, nie potrafiąc
powiedzieć zupełnie nic. Twe tęczówki pełne były zaszokowania, jak i strachu.
Nie dziwię się. Też się bałem. Spojrzałem na swe dłonie, które w tej chwili
zaczęły drżeć.
- Powariowałeś?! - pisnęłaś ze łzami w oczach,
podchodząc do kranu, gdzie zaczęłaś gorączkowo płukać swe usta. Nadal stałem w
bezruchu ze spuszczoną głową, szukając odpowiedzi w swych dłoniach. Jeśli
naprawdę myślałem, że mi się uda, to byłem w grubym błędzie. Chyba nigdy nie
zdołam samemu sobie odpowiedzieć, co naprawdę mną kierowało…
- Co to było?! - już
nie krzyczałaś. To, co wydobywało się z twego gardła to jedynie stłumiony pisk.
- Odpowiedz mi, do cholery! Co to było?! Co to ma znaczyć?! - uderzałaś z
lamentem o mój tors, nie mogąc odzyskać panowania nad własnym ciałem. Ująłem
cię za nadgarstki, kolejny raz tego wieczoru. Wymieniliśmy pełne rozżalenia
spojrzenia, próbując opanować swe szybkie oddechy. Bez słowa puściłem cię,
wybiegając biegiem z domu. Musiałem uciec. Musiałem oderwać się od tego.
Odciąć. Zaczerpnąć powietrza.
- Andreas! - wydobyło
się z ust mamy, kiedy zobaczyła, co się dzieje.
- Andreas musiał wyjść. Zadzwoniła do niego w tym
momencie Kat, a wiesz jak bardzo Andreas jest na jej punkcie przewrażliwiony -
przewróciłaś oczyma, aby twa wypowiedź, a raczej perfidne kłamstwo, było
bardziej wiarygodne. Uniosłaś subtelnie kąciki ust do góry, nie chcąc dać po
sobie cokolwiek poznać. - To co? - klasnęłaś w swe dłonie. - Pora na deser.
- O, tak - przytaknęła wesoło Victoria. - Pójdę po
niego- zaoferowała się, podczas gdy ty zajęłaś z powrotem swe miejsce, mając na
twarzy przywdzianą sztuczną maskę, która nie mogła cię za żadne skarby świata
zdradzić. Cudowny wieczór udawania będzie trwał dalej…
Nic nie odzywałaś się dziś…
…
Jesteś tam jeszcze, Julka?
Jestem.
Dlaczego nic nie mówiłaś?
Bo
nie chciałam.
Dlaczego nie chciałaś?
Nie
chciałam komentować dnia, gdy nasze życie się zrujnowało…
„Tylko trzy rodzaje
osób, powiedzą ci prawdę:
dzieci, osoby pijane i
każdy, kto jest na ciebie wkurzony,
powie ci prawdę o
tobie.”
………………………….
Taka rodzinna sielanka na początku, a tu BACH. :D Czekam jednak na Wasze reakcje i właściwie, co ja będę przedłużać? Chyba nie ma sensu. "Lalka" już na mnie czeka. ;c Kij z tym, że jest po północy, ech...
A! Jeszcze jedna kwestia!
Kochane moje - DZIĘKUJĘ.
Hej Kochana! :*
OdpowiedzUsuńJakże miło jest wejść na bloggera z samego rana i zobaczyć, że dodałaś rozdział. ♥
Na samym początku życzę Ci powodzenia z tą przeklętą "Lalką"... Zdecydowanie nie jest to najprzyjemniejsza ani lekka lektura. Ale Kochana, co to dla Ciebie. ;*
Wracając do rozdziału. :)
Muszę powiedzieć, że jest genialny! ♥ Tyle się w nim dzieje, wzbudziłaś we mnie tyle emocji... Niesamowite. ♥
Kiedy Ani opowiedział o swojej mamie, która z takim przejęciem przygotowywała potrawy na ten wyjątkowy dzień, przypomniało mi to zachowanie mojej mamy, kiedy w domu szykuje się coś większego. ^^ Właśnie w takich najmniejszych drobiazgach wyczuwa się ten Dom. Rodzinny, ciepły, do którego zawsze można wrócić. ♥
Bardzo rozczuliła mnie rozmowa Julki z Chrisem... On jest taki młodziutki, a tak wiele pojmuje... To piękne, że docenia jakim skarbem jest rodzona siostra. ♥ Piękne jest to, że tak ją kocha. Że myśli o jej przyszłości, nawet bardziej intensywnie niż ona sama... Tak, to zapewne wynika ze strachu, o który powiedział dziewczynie, ale jego zachowanie dogłębnie poruszyło moje serduszko. ♥ Na dodatek Julka w tak delikatnej odsłonie. Była tak subtelna, jakby bała się, że nieodpowiednim słowem może nieodwracalnie poranić jego serce. ♥
Wszystko pięknie, ale potem zaczyna się sypać. Jak zwykle w życiu... :(
Złośliwe komentarze i uwagi Andreasa były nie na miejscu, a na dodatek w ogóle nie były potrzebne. To wiadome, że w takich okolicznościach wszyscy rzucają do siebie oficjalnymi komplementami. Przecież zarówno Gregor jak i rodzina Julki chce wypaść jak najlepiej. No... prawie cała rodzina. Andi miał w nosie jak będzie postrzegał go Schlierenzauer. :x
Kiedy między rodzeństwem doszło do tak ostrej wymiany zdań... cios za cios... bałam się, że po raz kolejny dojdzie do rękoczynów.
Tym razem się pomyliłam. A Ty po raz kolejny podkreśliłaś to, jak nieobliczalna jesteś. ;* ♥
Pocałował ją? Naprawdę? Andi pocałował swoją siostrę? :o
Już nie po raz pierwszy, kiedy Andreas zachował się w taki sposób, w stosunku do chłopaków Julki pomyślałam, że tak może zachowywać się zazdrosny chłopak. Ale skoro Andi jest bratem Julki, to przecież nie może mieć racji bytu... A jednak. :x
Wszelkie uszczypliwości kierowane w stronę partnerów Julki od jakiegoś traktowałam z przymrużeniem oka, bo przecież wspominali o jego chorobie.
Teraz kiedy wydarzył się jeszcze ten incydent... zaczynam się głęboko zastanawiać nad tą chorobą.
Przychodzi mi tylko jedna... Schizofrenia. :(
Zapewne się mylę, bo przecież jesteś nieobliczalna i zawsze możesz wymyślić coś jeszcze gorszego. :p
Myślę, że Julia dobrze postąpiła nie mówiąc o tym incydencie rodzicom. Mogłoby to wywołać niepotrzebne scysje... Chociaż może, gdyby podzieliła się tą informacją z bliskimi, doszliby do jakiegoś wniosku i pomogli Andreasowi? Przecież na pierwszy rzut oka widać, że to nie jest normalne zachowanie skoczka. :(
Jestem piekielnie ciekawa, co tam masz dla nas w zanadrzu! :D
Dlatego z niecierpliwością wyczekuję kolejnego rozdziału. ♥
Kocham! ;* ♥
Oh wait! Co tu się wyrabia? Jak to Andreas pocałował swoją własną, rodzoną przez tą samą matkę SIOSTRĘ?! Jak?
OdpowiedzUsuńOn naprawdę jest chory, a to opowiadanie robi się jeszcze lepsze niż było!
Nie wiem co napisać więc świetny rozdział ;)
Weny ;*
Ola
A ja tak czułam! *-*
OdpowiedzUsuńCzułam, że coś przełomowego się stanie i podświadomie właśnie o tym myślałam! *-*
Jestem oczarowana, zaskoczona ale mile <333
Nie mogę się doczekać jak teraz rozwinie się akcja <3
Czekam z ogromną niecierpliwością na kolejny ♥
Buziaki :***
Komentarz króciutki bo jestem bardzo ale to bardzo zmęczona zakupami na studniówkę za co przepraszam :(
OdpowiedzUsuńOczarowałaś mnie kochana,naprawdę <3
Andreas pocałował Julkę?muszę powiedzieć dziecinne "fuj" :D wybacz ale pierwsze mi się to nasunęło na myśl
Adi jest chory i to jest smutne :(
Z niecierpliwością czekam na następny ❤
Buziaki :*
Życzę powodzenia z tą przeklętą lekturą :) na szczęście jestem po :)
Melduję się!
OdpowiedzUsuńO matulu... masz rację kochana, rodzinną sielankę szlag jasny trafił, mówiąc krótko bez owijania w bawełnę. Jestem w lekkim szoku, więc... przepraszam, jeśli mój komentarz będzie chaotyczny.
Genialny rozdział, to po pierwsze. Po drugie, nadal nie mogę się nadziwić nad twoim talentem. Wiem, gadam jak zdarta płyta, ale naprawdę, chciałabym umieć pisać równie dobrze, co ty :)
Wiedziałam, że coś tu się kroi, że coś się zmieni, ale... to? W taki sposób? Jezu, tego nie przewidziałam. Jak Andi mógł pocałować własną siostrę? To jest co najmniej... dziwne, łagodnie mówiąc. I teraz właśnie chyba wszystko wychodzi powoli na jaw, dlaczego Andreas zachowywał się dotychczas tak, a nie inaczej. Ta jego choroba coraz bardziej mnie niepokoi, bo co może być następnym razem? Do czego to może go popchnąć? A Julka wydaje mi się być strasznie kruchą, wrażliwą osóbką...
No nic, czekam na kolejne!
"Lalka" do najciekawszych lektur nie należy, powiedzmy sobie szczerze, ale przynajmniej przydaje się do wielu wypracowań :) Co nie zmienia faktu, że ciągnie się jak flaki z olejem xD
Buziaki :**
Hejka!
OdpowiedzUsuńO! Co to miało być!? Jestem zszokowana tym rozdziałem i zachwycona jednocześnie. Normalnie emocje mną targają i nie wiem od czego zacząć, więc... zacznę od początku.
Jak tylko tutaj zaglądnęłam, rzuciłam okiem na rozdział i myślę sobie: kurcze, jakoś inaczej tutaj... Gdzie zwykły układ z dialogami pomiędzy Julką i Andreasem? Zauważyłam coś dopiero na końcu...
Czytając, zachwycałam się nad pierwszą częścią rozdziału a szczególnie nad Julką, która nagle stała się taka wyrozumiała i delikatna w rozmowie z młodszym bratem. Po prostu jak nie ona. To chyba miłość tak na nią wpłynęła, a może nie? Może Julka zawsze taka była, tylko to Andreas wzbudzał w niej te wszystkie negatywne emocje?
Potem było spotkanie rodzinne z Gregorem, które Andreas musiał popsuć. Może miał w tym swoje racje, że tak szybko Gregor został przyjęty do grona rodzinnego, ale on na pewno chciałby, aby tak samo została przyjęta jego dziewczyna.
A Tak w ogóle ta jego Kat? Czy ona w ogóle istniała naprawdę? Może ona jest jakimś wytworem jego chorej wyobraźni?
Jednak punktem kulminacyjnym zdecydowanie był pocałunek Andreasa! Pocałunek jak pocałunek, ale żeby całować własną siostrę?! Teraz wszystko nabiera sensu. Już na początku opowiadania miałam wrażenie, że Andreas z Julką zachowuje się tak, jakby... No, na pewno nie tak, jakby była jego siostrą. Nie wiem co o tym myśleć. W sumie to szkoda mi Aniego. Co musi się dziać w jego głowie, żeby popchnąć go do czegoś takiego? I do czego jeszcze byłby zdolny?
Czekam na następny rozdział!
Życzę też powodzenia z "Lalką", choć nie jest to najgorsza lektura. Wszystko byłoby OK, gdyby nie irytująca Izabela i ślepo zakochany w niej Wokulski. Rzecki za to jest the best!
Pozdrawiam!
Jestem!
OdpowiedzUsuńO mamo! :o
Co to było? Czy... on ją pocałował? Siostrę? Własną?
Chociaż w sumie, pod którymś z początkowych rozdziałów pisałam, że między Andreasem a Julką jest coś dziwnego. Nie chciałam za bardzo dopuszczać do siebie tej myśli, bo to... chore.
Szkoda mi Andiego, bo od razu widać, że coś jest nie tak! Tamte dwa razy, kiedy uderzył siostrę, jego... zazdrość. Och, nie wiem co myśleć.
A jeśli chodzi o Gregora t chyba jednak się do niego przekonałam. W tym rozdziale zobaczyłam, że on jednak nie jest zły. Taką mam przynajmniej nadzieję.
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Całuję :*
Jestem :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny ;* A co do bomby to.. wooo kompletny szok. Ich rozmowy zawsze były dziwne, pełno było w nich różnorodnych emocji, takich które znacznie wykraczały poza relację siostra-brat. To co zrobił Andi.... no nie ukrywam niezbyt poprawna (nie wiem, czy to dobre słowo) sytuacja.
Staranie mamy Julki bardzo mi się spodobało. Widać, że dobra gospodyni chciała bardzo dobrze przyjąć gościa i być może nowego członka rodziny. Widać, że Gregorowi się spodobało ^^
Chris ^^ Jejku, jak on zawsze mnie rozczula :)
Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Buziaki ;***
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział jest po prostu niesamowity *-*
Ta rozmowa Julki z Chrisem była taka słodka. Takie kochające się rodzeństwo.
Na początku myślałam że ta kolacja minie dobrze. Jednak ty jak zawsze zaskakujesz.
Andi powinien te swoje uwagi pozostawić dla siebie. I przez niego właśnie doszło do kolejnej kłótni między rodzeństwem.. Ale żeby pocałować siostrę!? Matko..
Czekam na następny
Buźka:*
Witaj kochana!
OdpowiedzUsuńWybacz za opóźnienie :(
W sumie to nie wiem od czego miałabym tu zacząć...
Kurde, uwielbiam Twój styl pisania!!
To opowiadanie czyta się tak płynnie i przyjemnie, że zapominam o własnej rzeczywistości i powracam dopiero kiedy kończy się rozdział :o
Z pewnością tutaj zostaję! <3
A co do powyższego rozdziału to jeszcze trudniej mi dobrać słowa.
Bardzo mnie poruszyła rozmowa Julki z Chrisem :(
Sama mam brata, tylko, że w tym przypadku jest na odwrót i to on jest starszy ode mnie o ponad 10 lat.
Już rok przed jego wyprowadzką odbyłam z nim taką rozmowę, bo czułam się w zupełności jak Chris.
A co do Andreasa to mam dwa przypuszczenia...
1. Julka i Andreas może tak na prawdę nie są rodzeństwem.
2. Albo Andi jest psychicznie chory xd
Mogłabym tutaj pisać i pisać... ale nie będę Cię już przynudzać ;d
P.S "Lalkę" czytałam w pierwszym roku i normalnie zakochałam się w tej książce <3
(wiem, może ja tak jak Andi jestem psychicznie chora xd)
Trzymaj się kochana! :*
Pozdrawiam, Camille
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej !
OdpowiedzUsuńJeju kochana, przepraszam, że dopiero teraz ;c Ta szkoła mnie dobija, obiecałam, że nadrobię i nadrobiłam :) Lepiej późno niż wcale :D Rozmowa Julki z Chrisem .. taka słodziutka, że och i ach :D Co prawda mam młodszego brata, ale tak słodko się do siebie nie odzywamy, haha :D Czekam do następnego :)
Zapraszam do siebie przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com nowy rozdział ♥
Jest z opóźnieniem, bo... a to wyjaśnię u siebie ^^'.
OdpowiedzUsuńJa coś podejrzewałam! PODEJRZEWAŁAM!
Ale i tak mnie zaskoczyłaś... tutaj rodzinna sielanka i na takie "coś"... Poczułam się trochę, jakbym zderzył się z szybą jak to czytałam. Element zaskoczenia podobny :D
Czekam na następne cudeńko ^^
Buziaki,
British Lady ♡
Będzie krótko, bo mam ograniczony czas, ale chciałam, żebyś miała mojego koma pod rozdziałem;)
OdpowiedzUsuńPocałował ją!? Ja nie wierzę, przecież to siostra! Czy on totalnie oszalał? Nie mam pojęcia, co o tym myśleć. Ale dobrze mu pojechała! Zachowuje się jak dupek i dobrze, że usłyszał to prosto w twarz.
Chris jest świetny <3
Jestem wreszcie ;)
OdpowiedzUsuńTe przygotowania przez mamę rodzeństwa, gdzie Andi jeszcze co chwila jej przypominał że Greg się interesuję kuchnią.
Chris.. Uwielbiam tego dzieciaka, rozczula chyba wszystkich dogłębnie.
Andreas mnie wkurzył przy kolacji,gdzie Gregora wszyscy polubili, a tu Andi zaczął znowu dzielić się ze swoimi złośliwymi uwagami..
Ta rozmowa kochana.. Już się bałam że któreś z tej dwójki walnie drugą osobę.
i jeszcze.. Andi pocałował Julie? Pocałował siostrę?
Powiem ci,że już od jakiegoś czasu miałam takie podejrzenia,że może Julia nie jest tak naprawdę ich siostrą, no bo ta zazdrość Andreasa, gdzie brat oczywiście chce zawsze chronić swoją siostrę, ale żeby aż tak? Nie wiem, czy te moje podejrzenia się sprawdzą, czy nie, więc czekam ;)
Nurtuję mnie jeszcze jedna rzecz, już od zeszłego rozdziału. "Andi jest chory" chcę wiedzieć o co w tym chodzi..
Pozdrawiam :*