Miałaś
kiedyś tak, że myślałaś sobie, iż nie dasz rady, jesteś za słaba, żeby do
czegokolwiek dojść, nie potrafisz, jesteś bezsilna wobec życia, a mimo tego wiedziałaś, że musisz w końcu
wziąć się w garść i próbować za wszelką cenę pokonać własne bariery?
Nawet
nie masz pojęcia, jak często dopadało mnie to uczucie. Każdy człowiek chyba tak
miewa. Wiemy, iż stoi przed nami niemal wyzwanie, jednakże wbrew wszystkiemu,
co przekazuje nam otoczenie oraz rozum, w sercu tli się iskierka wiary w to, iż
podołamy. Dzięki temu niewielkiemu bodźcowi, możemy nawet pokonać całą armię,
jeśli tylko tego zapragniemy.
Masz rację. Nawet kiedy problem tkwi w nas, miejmy
tę świadomość, że nie ma kompleksów, których nie można byłoby się pozbyć. Nie
ma problemów, do których rozwiązania nie ma przynajmniej dwóch wyjść. Nie ma
kłótni, po których nie można byłoby dojść do porozumienia. Nie ma. Zatem za
każdym razem trzeba próbować.
Starać
się przezwyciężać wszystko, co stawia nam jakikolwiek opór. Strach. Gniew.
Złość. Nienawiść. Rozpacz. Kiedy tego już dokonamy, będziemy w stanie wyrzucić
z siebie wszystkie czynniki, które każdego dnia nas podtruwały.
A dzięki temu, będziemy mogli budować sobie pod
nogami neutralny grunt. Będziemy szczęśliwi. Będziemy żyć w zgodzie ze swoją
naturą, charakterem. Będziemy sobą.
-Mogę
przełączyć?- zagadnął cię Oscar, który wymachiwał przed twoimi oczami pilotem
do telewizora. Kolejny z tych wieczorów idylli w towarzystwie rodziny. Chwile,
które warto zachować w pamięci. To one były banalne aż do bólu, lecz znaczyły
najwięcej. Od tak. Takie zwyczajnie oglądanie głupiego filmu, które zacieśniało
nasze więzi, nawet bez naszej wiedzy.
-Obojętne- wzruszyłaś ramionami , nie robiąc sobie
zbyt wiele z pytania brata. O wiele więcej innych spraw spadło teraz na twoją
głowę, byś mogła skupić się na jakimś durnowatym filmie. Przebywanie wśród tych
osób było jak balsam nakładany na twoje zranienia i liczne posiniaczenia na
duszy.
-Jak to?!- pisnął Oscar, patrząc na ciebie okrągłymi
oczyma.- Leci twój ulubiony film, za który wcześniej umiałabyś zabić, a teraz
mówisz, że „obojętne”?!- tak błaha
rzecz, a tak ogromne zdziwienie. Albo cudowna gra aktorska.
-Och, zamknij się, wreszcie, szczylu- burknęła pod
nosem Victoria, wyrywając z ręki szatyna pilota.- Nie widzisz nic więcej poza
tym pudłem- przewróciła oczami, wykładając nogi na szklany stoliczek.
-Victoria, nogi!- zwróciła uwagę najstarsza kobieta.
-Już, już…- odparła niechętnie dziewczyna, zdejmując
nogi ze stołu. Nagle wyłączyła telewizor, lustrując z uwagą i spokojem
widocznym w jej oczach, sylwetkę każdego z nas.- To co, Julcia?- zatrzymała
swój wzrok na twojej osobie.- Opowiadaj, gdzie nam odpłynęłaś- wzrok każdego z
członków rodziny zwrócony był w twoją stronę, wyraźnie domagając się
odpowiedzi.
-Nie rozumiem do końca, o czym mówicie…-
wykrztusiłaś, poprawiając się niemrawo na kanapie. Zgarbiłaś się nieco,
naciągając miękki, fioletowy koc pod samą brodę. Owinęłaś się w kokon, jakbyś
chciała zupełnie odgrodzić się od świata rzeczywistego.
-O tym, że mamy oczy i widzimy, co się dzieje- tym
razem włączył się do rozmowy Oscar, robiąc zaciekawioną minę.- No, już! Chcę
wiedzieć, kiedy zabiją ślubne dzwony- przybrał na swą twarz zabawną minę,
jednocześnie miotając w ciebie poduszką.
-A niech cię!- odwdzięczyłaś się pięknym za nadobne,
rzucając w brata średniej wielkości, zieloną poduszką.- No, dobra… - jęknęłaś,
widząc, iż w dalszym ciągu wszyscy na ciebie patrzą.
-Aaaa!- po salonie rozległ się radosny pisk
Victorii.- Nasza Julka się zakochała! Miłość! Wszędzie miłość! To takie
romantyczne!- a i oto jedno z obliczy mojej ukochanej, starszej siostry. Romantyczka.
Stara romantyczka. Zawsze i wszędzie. O każdej porze dnia i nocy.
-Pfff…- prychnąłem głośno, nie mogąc dłużej
wytrzymać zażenowania. To wszystko wydawało mi się po prostu śmieszne.
Szczerze, nie wierzyłem w twój związek ze Schlierenzauerem.
Andreas!
On ma imię. Piękne imię.
Jasne, jasne. Tak czy siak ja nie dawałem waszej
„miłości” nawet najmniejszych szans. To nie trzymało się kupy.
-Nie zwracajcie na mnie
uwagi- wtrąciłem szybko, nieco żałując swego wcześniejszego wyskoku. Tak to już
jest, kiedy nie potrafi się dostatecznie dobrze nad sobą panować…
-A więc, kochanie, opowiedz nam coś- zachęciła
ciepło mama, trzymając w swych objęciach Christiana. Zawsze tak to wyglądało.
Christian i mama. Mama i Christian. Zawsze blisko. Zawsze w jednym świecie.
Zawsze potrzebujący najbardziej uczuć tak ciepłych i potężnych.
-Nie ma nic do opowiadania...- odparłaś słabo,
skubiąc róg poduszki, do której mimowolnie zaczęłaś się wtulać.- Wszystko toczy
się… dobrze- odpowiedziałaś po krótkiej chwili namysłu. Bo jak tu nazwać taką
sytuację?
-Na pewno coś jest!- Victoria aż podskoczyła z
podekscytowania.- Jesteście tak uroczą parą!
-Naprawdę, nie ma…- nadal podtrzymywałaś swe wcześniejsze
słowa.- A właściwie to.. To…
-Tak, kochanie?- poderwała się zaciekawiona mama.
-Gregor chciałby was wszystkich poznać…
~♡~
-He…he…hej…-
wydukałem w końcu ledwo, stojąc tuż przed niewielkiego wzrostu blondynką, która
z iskierką w swych błękitnych tęczówkach, wpatrywała się we mnie zaskoczona i
zafascynowana.
Zakochana.
Tak, w jej spojrzeniu było coś, co pozostało jeszcze
z dawnych lat. To piękne. Niesamowite, ponieważ to w głównej mierze przywróciło
mi nadzieję na to, że jeszcze kiedyś może być dobrze, szczęśliwie, kolorowo…
Po
staremu.
O, tak.
Jednak
myśląc w ten sposób, pomyliłeś się. W tamtej chwili…
Tak, wiem. Wówczas byłem już chory.
Byłeś
chory…
-Proszę, nie mów
nic…- uprzedziłem dziewczynę, kiedy jej
usta powoli rozwierały się, aby wypowiedzieć moje imię.- Ja… po prostu musiałem
cię zobaczyć. To było silniejsze ode mnie. Strasznie za tobą tęsknię, Kat…-
wyznałem z bólem.- Błagam cię, daj mi tę przyjemność i spędź ze mną odrobinę
czasu… Kilka minut, proszę- podniosłem wzrok, patrząc błagalnie na młodą
kobietę.- Chwyć tylko mą dłoń…- wyszeptałem, wyciągając dłoń w stronę Kat.
~♡~
W
związku przychodzi kiedyś taki czas, gdy zatrzymujesz się nagle w miejscu i
kilka ważnych rzeczy zaczyna do ciebie docierać. Jedną z nich jest między
innymi świadomość, iż nic nie jest bardziej atrakcyjne od leniwego wieczoru w
towarzystwie tej jednej, konkretnej osoby. Żadna adrenalina, nawet żaden romantyzm
nie jest potrzebny. Powiedz, czy ten moment w twoim związku już nadszedł?
Wow.
Wreszcie nazwałeś to, co łączy mnie i Gregora „związek”.
Odpowiedz na pytanie, a nie odgryzaj mi się tutaj.
Nie
potrzebowałam żadnego cholernego czasu, żeby to wiedzieć. Już od pierwszej
chwili wiedziałam, że to właśnie przy tym mężczyźnie paradowanie w
rozciągniętym dresie, bez makijażu, nieuczesana, jest najlepszym zajęciem. Bo
tylko przy nim miałam szansę na czucie się kobietą kochaną nawet wtedy, gdy nie
byłam do końca idealna na zewnątrz. Liczyło się to, co w środku. A to piękne…
…
Dlaczego
milczysz?
…
To
COŚ znów się odezwało?
Tak…
-I
uważaj na siebie, jasne?- tymi słowami zakończyłaś swój rozbudowany monolog,
który był niczym litania przed każdym naszym pożegnaniem, kiedy wyjeżdżałem na
kolejne konkursy Pucharu Świata. Zawsze mówiłaś dokładnie to samo, podkreślając
za każdym razem, że wygrana to nie wszystko, a najważniejsze jest
bezpieczeństwo. Bawiło mnie to. Bo ja to doskonale wiedziałem. Wbrew pozorom,
nie jestem aż tak głupi. Aczkolwiek przyznaję się bez bicia- lubiłem te nasze
pożegnania na krótko.
-Tak, tak. Wiem, Jula- zaśmiałem się, przytulając
cię do siebie po raz ostatni. Poklepałaś mnie słabo po plecach.- Dzięki…-
wykrztusiłem, kiedy stałaś już naprzeciw mnie, poprawiając włosy rozwiane przez
wiatr. Na twą twarz wpełzł subtelny uśmiech, który rozświetlał całą twą twarz,
rozpromienioną przez uczucia tlące się w sercu.
-Spoko- mrugnęłaś, szczerząc się szeroko. Wtedy
jednak już nie znajdowałaś się obok mnie. Byłaś daleko. Daleko ode mnie. Zbyt
daleko, abym mógł w każdej chwili złapać cię i zaprowadzić cię w miejsce, gdzie
byłabyś naprawdę bezpieczna.
Miejsca?
Nie rozśmieszaj mnie. Najchętniej zamknąłbyś mnie w klatce, byś non stop mógł
mnie kontrolować i miał wpływ na każdy mój ruch.
-Gregor!- krzyknęłaś
rozpromieniona, podbiegając i rzucając się na szyję Schlierenzauera. Walka
myśli w mojej głowie znów się rozpoczęła. Znów przeszedłem metamorfozę. Kolejny
raz stałem się kimś innym. Kimś nieznajomym. Oschłym. Chłodnym. Złym.
-Jula!- zawołał, trzymając cię już po chwili w swych
szczelnych, umięśnionych ramionach.
-Gregor, uważaj tam na siebie, jasne?- zacisnęłaś
swe drobne piąstki na jego puchowej kurtce.- Jesteś wysoko w generalce, ale to
nie jest najważniejsze! Kiedy coś sobie zrobisz przez własną lekkomyślność,
podjadę do tej Finlandii i dokopię ci jeszcze bardziej. Zrozumiane?- spojrzałaś
na niego znacząco. Szatyn roześmiał się, całując cię w czoło. Ujął cię w talii,
dalej goszcząc na ustach szeroki uśmiech.
-Mówisz mi to za każdym razem, Jula- ucałował teraz czubek twojego nosa.- Skoki
narciarskie to nie golf…
-Wiem!- przerwałaś chłopakowi wpół monologu.- Jednak
ja chcę mieć pewność, że ty nie będziesz niepotrzebnie ryzykować…- wyznałaś ze
szczerością w oczach, skubiąc teraz swój paznokieć.
Właśnie w tamtej chwili
stanął mi przed oczami tamten pamiętny wieczór. Ten, kiedy zrozumiałam tak
naprawdę, że Gregor jest całym moim światem.
Masz na myśli TEN wieczór?
Tak,
dokładnie. TEN wieczór, gdy za wszelką cenę chciałam przespać się z Gregorem,
żeby udowodnić samej sobie, że te uczucia są dla mnie rzeczą nie do pojęcia. A
on… On tego nie chciał. Nie chciał, bym robiła coś takiego wbrew sobie. Nie
chciał, bym wymuszała na sobie coś tak ważnego. Pragnął, aby ta chwila była jak
najbardziej wyjątkowa. I powiedział, że będzie czekał. Czekał. Na mnie. Na moją
decyzję. Ja… ja…
Tym razem nie dokończę za ciebie, bo nie wiem za
bardzo, co masz na myśli.
Ja
tak bardzo go kocham…
-Jesteś niemożliwa-
przewrócił oczyma, nadal nie kryjąc rozbawienia.- Szkoda, że nie możesz
pojechać ze mną…- dodał smutno, patrząc na ciebie zakłopotanym i stęsknionym
głosem.
-Pamiętaj, że jedzenie też jest istotne, a samym
powietrzem i treningami się nie pożywisz- wymieniałaś dalej.- Ach, tak! No i
jedno z najważniejszych! Nie waż mi się patrzeć na żadne piękne fanki dłużej
niż 3 sekundy, bo jeśli zrobisz inaczej, twój los będzie marny!- pogroziłaś
teatralnie palcem, wywołując na twarzy Austriaka jeszcze większy wyszczerz.
-Dobrze, dobrze- tylko potakiwał. Chyba tylko tyle
potrafił.- Chodź tutaj i pożegnaj się porządnie-rozłożył ramiona, w które ty po
chwili wpadłaś, po czym wzajemnie przyssaliście się do swoich ust w tak
drapieżny sposób, że mnie samego zaczęło skręcać z obrzydzenia w żołądku.
-Kocham cię…- wyszeptaliście równocześnie, tak samo
cichym i pełnym uczuć głosem.
-Yyy… Gregor- przy boku Austriaka, jak spod ziemi,
wyrosła nagle postać wysokiej blondynki, która patrzyła na waszą dwójkę
łagodnym wzrokiem, delikatnie się uśmiechając. Wiedziałaś, kim ona jest.
Chwiejnym krokiem natychmiast odsunęłaś się od Gregora, patrząc zmieszanym i
zakłopotanym wzrokiem na kobietę.
-Sandra, poznaj, proszę, Julię- powiedział lekko,
wprowadzając cię w jeszcze większe zakłopotanie. Świetnie, twój chłopak
przedstawia cię właśnie swojej kochance. Albo nie… Może to ty byłaś jakby
kochanką? Nie mam pojęcia.
-Miło mi cię poznać- blondynka uśmiechnęła się
perliście, wyciągając w twoją stronę dłoń.- Gregor dużo mi o tobie opowiadał.
Od samego początku chciałam cię poznać- nadal mierzyła cię szczerze łagodnym
wzrokiem bez wyrzutów czy pretensji. Uścisnęłaś słabo jej chudą dłoń, czując,
że twoje ciało przechodzi dreszcz.
-Mi ciebie również, Samantho- wychrypiałaś ledwo,
kiedy niemalże w tej samej usłyszałaś głośny rechot szatyna.- Sandra! Sandro!
Przepraszam…- rzuciłaś szybko, plącząc swój język.
-Miałabyś może ochotę na szybką kawę?-
zaproponowała, zerkając kątem oka na automat do kawy, który stał w budynku
nieopodal, a którego wyraźnie było widać przez idealnie przeźroczystą szybę.
-Jasne…- burknęłaś ze strachem. Bo tak naprawdę, co
mogło cię czekać? Jak gorzkie słowa mogłaś usłyszeć od blondynki? Jak bolesne?
Gregor lustrował dokładnie wasze oddalające się sylwetki, jakby faktycznie sam
nie dowierzał w to, co się dzieje. Uśmiechnął się krzywo ostatni raz, po czym
wziął swą dużą czerwoną torbę na ramię, zmierzając w kierunku autobusu, którym
on i reszta kadry miała jechać na kolejny konkurs.
-Ey! Schlierenzauer!-
zawołałem pod wpływem impulsu, biegnąc truchtem za Austriakiem. Ten obrócił się
na pięcie, po chwili przystając w miejscu.- Muszę ci pogratulować, wiesz?- wysapałem,
kiedy znalazłem się już dostatecznie blisko chłopaka. Zrobił niezrozumiałą
minę, mrużąc powieki.- No, jak to? Zakładasz sobie prawdziwy harem, czyż nie?
Najpierw Sandra, teraz Julka. Ale nie! Nie pozwolę ci jej zranić, rozumiesz?!
-Andreas…- zaczął spokojnie reagując na moje
wrzaski.- Uwierz mi, że ostatnie o czym myślę, to o zranieniu Juli. Gdybym to
zrobił, znienawidziłbym sam siebie- dokończył poważnie, patrząc na mnie
wzrokiem, w których coś było. Coś szczerego. Coś, co uświadomiło mi w jak ogromnym
błędzie tkwiłem. Właśnie to spojrzenie uświadomiło mi, jak bardzo się myliłem.
Pokazało, jak bardzo Gregor cię kocha i jak bardzo jego chęci oraz zamiary
wobec ciebie są szczere.
Stanąłem oniemiały w miejscu, obserwując
oddalającą się pomału postać Schlierenzauera. Wszystko runęło. Cały mój świat
obrócił się w pył i…
…choroba
osiągnęła apogeum bólu.
„Wmawiałam
sobie, że można się poddać,
nie
ryzykować, twierdząc, że nie czas na zmiany,
ale
to był tylko pretekst.
Usiłuję
uciec od prawdy, a prawda jest taka, że się boję.
Jeśli
dam sobie prawo do choćby chwilowego szczęścia,
cały
świat runie i nie wiem,
czy
to przetrwam…”
…………………………..
Hejoł.
;*
Powoli, powolutku wkraczamy w samo sedno opowiadania. :) Normalnie, cieszyłoby mnie to najbardziej, ale... jest coś, co cieszy jeszcze bardziej. FERIE! *-*
Buahah, już mnie w tej szkole nie zobaczą.Oczywiście, na dwa tygodnie.
Buahah, już mnie w tej szkole nie zobaczą.
Kto ze mną? :D
Hej kochana :)
OdpowiedzUsuńWow...jestem pierwsza :v
Albo i nie :3
Od początku...
To,o czym oboje mówili...o bezsilności,było to tak szczere,tak mnie tknęło że tera nawet piszę komentarz ze łzami w oczach
Zakochana Julcia...no no :D
Jest to bardzo zadowalające :D
Gregor...mimo wszystko nie potrafię mu zaufać tak jak Andi
A sam rozdział?piękny,idealny,po prostu niebiański w czytaniu 💕
Uwielbiam twoją twórczość,mogę ci to pisać przy każdym rozdziale :D
Z niecierpliwością czekam na następny ❤
Buziaki :****
Pisze tu chyba po raz pierwszy mimo że czytam od początku.
OdpowiedzUsuńPoczątkowo nie rozumiałam tegoż opowiadania.
Ale...
Teraz rozumiem, bynajmniej tak mi się wydaje :P
Choroba osiągnęła apogeum bólu...jaka choroba?
Przecież oni są rodzeństwem a od początku wydaje mi się, że Andreas się zakochał w Julii. Przecież na kilometr widać że on jest zazdrosny, ale nie jako o siostrę!
Czekam na kolejny bo mam nadzieje że się to wyjaśni skoro zbliżamy się do sedna opowiadania :v
Julia i Gregor <3 taka piekna para!
Ale Samantha przebiła wszystko! :D
Też mam ferie i rozumiem tą radość, szczegolnie, że w ostatnich dniach pisaliśmy próbne egzaminy :P
Weny życzę, pozdrawiam i czekam na kolejny
Ola
Nie w takim momencie :'(((
OdpowiedzUsuńJa nie wytrzymam misiu :C Po raz kolejny ciekawość zżera mnie od środka :C
Kolejny raz sprawiłaś, że odpłynęłam za co dziękuje, bo po prostu kocham ten stan :D ♥
Julka :) Oszalała nam na punkcie Grzegorza :D
Oj Andi ty braterski zazdrośniku :D
Czekam na kolejny <3
Buziole :***
Melduję się ♥
OdpowiedzUsuńI ty mi mówisz, że ja piszę lepiej od ciebie, no błagam cię kochana. Ja przy tobie wypadam co najmniej blado z tymi swoimi bazgrołami :D Ale... wróćmy to tematu, cudny rozdział! Ja nie wiem, jak ty to robisz, naprawdę.
W takim momencie się nie kończy, wiesz? Choroba? Apogeum bólu? O co chodzi?! Ja nie wytrzymam tego tygodnia!
No no, Julka nam się nieźle zakochała. Oszalała wręcz na punkcie Gregora :) Ale czy to na pewno dobrze się skończy?
Nie spodziewałam się u Andiego takiej zazdrości, ale to dobrze, że martwi się o siostrę :)
O, też mam ferie ^^ Wypocznij porządnie kochana, żeby mieć później siłę na walkę w szkole ♥
Buziaki :**
Jestem!
OdpowiedzUsuńRozdział? Bajka *-*
Julka oszalała na punkcie Gregora. Można to zauważyć gołym okiem. W mojej głowie pojawia się tylko jedno pytanie. Czy to zakochanie skończy się dobrze?
Dlaczego przerywasz w takim momencie!? Choroba? Apogeum bólu? Matko co to się wyprawia?!
Czekam na następny!
Buziaki :* i miłego wypoczynku.
Ja ferie rozpoczynam dopiero za tydzień.
Hej, hej, hej Kochana! ❤ Ja! Ja! Ja też mam ferie! ❤ Ależ się z tego powodu cieszę! W końcu będzie można wypocząć! :D
OdpowiedzUsuńAle mniejsza o to.
Znów mnie oczarowałaś, Kochana! ^^
Ten rozdział to nic innego, jak dzieło sztuki. ❤
Na samym początku... ta sielankowa chwila, podczas wspólnego oglądania filmu... Rodzina Wellingerów jest taka... rodzinna. Po prostu ciepła, szczera i widać, że wszyscy doskonale się znają. Jak inaczej wyjaśnić to, że wszyscy zauważyli stan letargu, w jakim twkiła Julka? I wszyscy wiedzieli, że jest szczęśliwie zakochana. :)
Wspomniała, że Gregor chce poznać jej bliskich. Kiedy to się stanie? Już nie mogę się doczekać! Mam nadzieję, że gdy tylko wróci, znajdzie się okazja na uroczyste zapoznanie się z rodziną Julki. :)
A cóż powiedzieć o Gregorze po tym rozdziale? Hm... słodki, czuły, zabawny i... zakochany. Nasza Julia zawładnęła jego serduszkiem. ❤ Jak się okazuje i ona potrafi odczuwać najlepsze emocje. :))
Kiedy obok zjawiła się Sandra... poczułam, że coś jest nie tak. Że coś będzie nie tak... :( Dziewczyna z taką lekkością podeszła do naszej dwójki. Nie wykazywała żadnych negatywnych emocji, a to co najmniej dziwne.... Ciekawe do jakiej wymiany słów dojdzie między dziewczynami...
A Andi? Jaka choroba? Cały czas o tym myślę... Mam pewne podejrzenia, ale nie jestem pewna...
Ty przecież cały czas nas zaskakujesz. Skąd mam wiedzieć czym nas uraczysz w kolejnym rozdziale? ;) Kocham too! ❤
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;*
Kooochaaam! ❤
Buźka ;*
Jestem kochana !
OdpowiedzUsuńRozdzial niesamowity, jak kazdy z reszta ;)
Gregor kocha Jule to pewne no i ona go!! Victoria siostra Andiego i Juli jaka energiczna i podekscytowana miloscia siostry :D
Jesli Greg kocha Jule, to dlaczego nie skonczy tego chorego zwiazku z Sandra?!
A wlasnie co do chorob, Andi? Chory? Dziewczyno niestrasz mnie tutaj, mam nadzieje ze ci chodzi o przeziebienei, grype lub bol glowy!
Co do ferii niestety ja jeszcze ich nie mam. Musze poczekac jeszcze 4 tygodnie ;(
Czekam na kolejny
Pozdrawiam ;*
Hej :)
OdpowiedzUsuńWreszcie się zjawiam! Jestem z małym poślizgiem, ale te Mistrzostwa Świata po prostu mnie odciągnęły od życia codziennego.
Rozdział genialny ♥ Uwielbiam Cię, wiesz? Zawsze z chęcią wchodzę na to opowiadanie i czytam z zapartym tchem! Jak Ty to robisz, co?
Nie ogarniam postaci Gregora. Wciąż się zastanawiam czy on jest 'dobry' czy 'zły'. Nie potrafię nawet nazwać tego, co o nim myślę. Andreas za to jest świetnym bratem, chociaż często mnie denerwuje. Chociaż w sumie chyba bracia tak mają xD
Ten cały związek między Gregiem a Sandrą jest dziwny i bezsensu.
Zastanawiam mnie też ta choroba Andreasa. Mam jakieś tam podejrzenia, ale nie... Nie chcę, żeby to było prawdą.
Jedyne co mi pozostaje to czekać na kolejny!
Buziaki :*
Końcówka mnie zabiła :/
OdpowiedzUsuńTa choroba...dziwna sytuacja...
Rozdział jest cudowny i pozostaje mi tylko życzyć potoku weny. <33
Ps. Zapraszam, Kochana na nowy rozdział na http://newcompany-zaynmalik-ff.blogspot.com/ . Mam ogromną nadzieję, że Ci się spodoba i skomentujesz. :*
UsuńJestem :)
OdpowiedzUsuńNo cóż mogę napisać? Boski rozdział! Zresztą tak jak każdy.
Najpierw zrobiło się jakoś tak sielankowo, rodzinnie. Miła atmosfera :)
Muszę przyznać, że tak jak Andi nie widziałam do końca związku Julki i Gregora, a teraz? Też powoli zaczynam się do tego nieco przyzwyczajać.
Sandra? WOW! Nie wiem co mam sądzić, tym bardziej to z jaką łatwością podeszła do nich i zaproponowała dziewczynie 'szybką kawę'.
Końcówka niesamowita! Totalne zaskoczenie. Andreas zmienił nastawienie? Coś nieprawdopodobnego...
Ta choroba.... szkoda mi strasznie Andiego ;'(
Czekam na kolejny!
Buziaki ;***
Hej!
OdpowiedzUsuńMuszę się przyznać, że od początku byłam zaciekawiona tym rozdziałem ze względu na tytuł. Zastanawiałam się, kim u diabła jest Samantha. A tu chodziło o zwykłą pomyłkę Julki :-p
Ogólnie jestem nieco oszołomiona po przeczytaniu tego rozdziału. Zachowanie Sandry było takie naturalne, że nawet ja, nie uczestnicząc w tej sytuacji, a tylko o niej czytając, czułam się jakoś dziwnie. Sandra zachowywała się tak, jakby dla niej było to coś... codziennego. Ale może to dobrze, że tak właśnie potraktowała Julkę.
Andreasa zamurowało na końcu. Wreszcie przejrzał na oczy, choć ja wcale nie dziwiłam się jego wcześniejszej nieufności w stosunku do Gregora.
Ciągle też w tle przewija się temat jego dziwnej, niesprecyzowanej choroby... Biedny Andi :-(
Do następnego!
Ja też miałabym teraz ferie, ale niestety - jestem już na nie za stara ;-)
Serdecznie pozdrawiam i życzę udanych ferii!
Jak to jest kochana, że ja mam u Ciebie zawsze takie zaległości? :(
OdpowiedzUsuńChcę jednak żebyś wiedziała, że choć z opóźnieniem to jednak czytam! ;*
Co do tego rozdziału to był cudowny! Nie spodziewałam się czegoś takiego po Gregorze a jednak! :D
Mam nadzieję, że w najbliższym czasie wszystko u Ciebie nadrobię! <3
Buziaki ;*