piątek, 18 grudnia 2015

10. „Musisz mnie pocałować”



Dziwne. Wszystko było po prostu dziwne. Nie umiem inaczej tego określić. Dziwne, tak, to najwłaściwsze. Wszystko niby było takie samo, lecz inne. Nielogiczne, czyż nie? Wiem, że nielogiczne. Ty też to wiesz. 

Od razu muszę nadmienić, że to nie przez to, że kilka razy ręka zaświerzbiła cię za bardzo. Do paru głupich wspomnień nie jest warto wracać. Wiedział to każdy z naszej rodziny. Dlatego też wszystko wróciło do normy.

Tak. Tak samo, jak zawsze, podczas ostatniego konkursu Turnieju Czterech Skoczni, nasza rodzina postanowiła przyjechać na zawody, by dopingować mnie jak najgłośniej się da, będąc jednocześnie najbliżej jak to tylko możliwe. Taki był nasz zwyczaj, który zawsze dodawał chęci i woli do walki, nie licząc sportowej ambicji.

Której zresztą ci nie brakowało i zapewne brakować nie będzie…

Siedząc opatulona miękkim i ciepłym kocem na jednej z hotelowych kanap, spoglądałaś z zadumą na to, co dzieje się na zewnątrz. Cała okolica pokryta była białym puchem, który szeleścił pod nogami. Dzieci właśnie obrzucały się śnieżkami w przerwie lepienia bałwana o przyjemnym i wesołym wyrazie twarzy. Zupełnie tak, jak dzieci bawiące się teraz przed hotelem. Bawiły się i cieszyły życiem, jakby jutra miało nie być, nie zdając sobie sprawy, że w przyszłości padający z nieba śnieg z radości przemieni się w udrękę w postaci, na przykład nieodśnieżonych dróg, które uniemożliwią im dojazd do pracy. A ty? Ty nadal znajdowałaś się w innym wymiarze, wspominając jedynie słowa matki, które skierowała do ciebie, podczas tego pamiętnego konkursu, gdy twoje życie nagle przewróciło się do góry nogami.

Myślałam o tym każdego ranka, gdy tylko otwierałam oczy. Myślałam każdego wieczoru, gdy gasiłam światło. Myślałam w każdej chwili mojego nędznego, ludzkiego życia. Cały czas tkwił w moich myślach. Co wymyśliłam? Do jakiego wniosku doszłam? Żadnego. Nic. Zero. 

            -Julka, idziemy z tatą na obiad- powiadomiła cię blondwłosa kobieta. Spojrzałaś na jej przyjazną twarz, wykrzywiając usta w nieśmiały półuśmiech. Kiwnęłaś jedynie głową na znak, iż zrozumiałaś to, co do przekazania miała ci matka.
-Chodź już, kochanie, bo w takim tempie spóźnimy się nawet na konkurs- tym razem ojciec zajął miejsce u boku swej małżonki. Ucałował jej policzek, wywołując na twarzy kobiety promienny uśmiech. I ty poszerzyłaś swój uśmiech. Tak wiele lat ze sobą spędzili, tak wiele chwil tych dobrych i złych, dorobili się czwórki dzieci, a nadal zachowują się jak zakochane nastolatki. Tego właśnie im zazdrościłaś. To tego potrzebowałaś.
-Mamo, zaczekaj!- wyrwałaś się szybko, niemal potykając się o niewielki drewniany stolik.- Andreas jest w miasteczku skoczków?- spytałaś.

~~

            Na tę chwilę wiedziałam tylko jedno: nie można rezygnować i tratować marzeń tylko dlatego, że są one niemal nieosiągalne. Fakt, iż są one dalej niżeli na wyciągnięcie ręki, nie znaczy, że mamy się od razu poddawać. Ile razy w dzieciństwie podstawialiśmy sobie krzesło bądź taboret, byleby tylko dostać w kredensu słodkości, które ukryła przed nami rodzicielka?

Wiele razy.

No więc właśnie. Tak samo jest z marzeniami. Podstawiajmy nawet drabinę, aby ich dosięgnąć, bo możemy być stuprocentowo pewni, iż naprawdę warto…

Dlatego też, teraz rozglądałaś się wokół siebie, będąc już w miasteczku skoczków, gdzie wszyscy zawodnicy gromadzą się przed zawodami. Julka, jakim cudem zdobyłaś wówczas odpowiednią wejściówkę?

Powołałam się tylko na ciebie. O więcej nie pytaj.

Tak wiele twarzy przewijało ci się przed oczyma. Każdego skądś kojarzyłaś. Każdy był nawet do siebie podobny, ponieważ z czasem wszyscy ludzie zaczęli zlewać ci się w jedną całość przed oczami. Miałaś w głowie tylko jeden cel: odnaleźć te znane ci czekoladowe tęczówki, które widziałaś, gdy tylko przymknęłaś na chwilę powieki. 

Był ciągle przy mnie, choć fizycznie znajdował się wiele kilometrów dalej. To nienormalne. Chore. To wręcz paranoja i obsesja, ale co miałam robić?

Mylisz się, Julka. Chorą paranoją oraz nienormalną obsesją jest to, co krążyło w moim krwiobiegu…

Z tym nie mogę się nie zgodzić…

Od zawsze zastanawiało mnie, co poczułaś w duszy, gdy zobaczyłaś go, gdy biegł właśnie z rozgrzewki. 

Cały spocony, zdyszany, klejący od potu- to było nawet seksowne. Phi, co ja gadam? To było mega seksowne.

Dziwne rzeczy cię kręcą.

Nie czekając ani chwili, niesiona skrzydłami motywacji oraz pewności siebie, kierowałaś się pewnie w jego stronę. Podziwiałem cię zawsze za odwagę. Ja bym tak nie umiał i mówię to z ręką na sercu. Stałaś właśnie oko w oko z mężczyzną, który stał się głównym obiektem twojego zainteresowania oraz snucia najróżniejszych fantazji, nie czując nawet ziarna niepokoju i zestresowania. Przeglądałaś się w jego tęczówkach, które swym blaskiem sprawiały, iż miękły ci kolana. On sam wydawał się nieco zszokowany sytuacją. Chciał się odsunąć i zwyczajnie zignorować, jak wszystkie inne nachalne fanki, lecz nie dał rady. Wy nie rozmawialiście, jednak robiły to wasze galopujące serca. Piękne. Jak z filmu…

Daruj sobie te złośliwości i docinki.

-Cześć- wykrztusiłaś zmysłowo, wyciągając dłoń przed chłopaka, który w dalszym ciągu przeżywał szok. Mało odporny psychicznie- tak bym to ujął.- Julka- przeszłaś od razu do konkretów, oszczędzając sobie zabawy w przędzarkę, nie owijając w bawełnę.
-Gregor- odpowiedział, ściskając delikatnie twoją dłoń.- Eee…- zmieszał się.- Mogę w czymś pomóc? Eee… znamy się?- zapewne myślał, że jesteś jedną z tych panienek na jedną noc, z którymi zabawiał się za plecami narzeczonej.
-Nie znamy się- powiedziałaś z lekkością.- Jeszcze- wyraźnie zaakcentowałaś to słowo, puszczając dłoń skoczka.- W odpowiedzi na twoje pytanie, to tak. Mógłbyś mi pomóc. A właściwie musisz mi pomóc- twoje oczy rozbłysnęły, a twa wewnętrzna kobieta zaśmiała się w duchu, jednocześnie drżąc o to, co zaraz może nastąpić.
-Słucham, Julio- rzekł, wyraźnie zainteresowany twoją prośbą, jak i samą twoją osobą. Lustrował cię przez kilka chwil od stóp do głów, nie mogąc przestać. Jestem pewien, że przeklinał w duchu, iż musi panować akurat zima, a ty ubrana jesteś w grubą puchową kurtkę. No co? Rozbierał cię bezczelnie wzrokiem!
-Musisz mnie pocałować- oznajmiłaś pewnie, nieprzerwanie patrząc w oczy Austriaka, które teraz wypełniły się po brzegi zmieszaniem i zaintrygowaniem. Jak udało ci się zachować pozory spokojnej i opanowanej kobiety, której pewność siebie jest jednym z głównych atrybutów?
-Że co?- wydukał oniemiały twoją propozycją. Czyżby chłoptaś wystraszył się na wieść o całowaniu dziewczyny?
-Założyłam się z koleżankami- odpowiedziałaś bez zająknięcia.- Stoją tam- wskazałaś palcem na tłum gromadzących się kibiców.- Spokojnie, to nie żadna prowokacja dziennikarska. Po prostu, tym jednym głupim i nic nieznaczącym pocałunkiem uratujesz moje życie towarzyskie- uśmiechnęłaś się błagalnie, składając ręce jak do modlitwy.
-Zwariowałaś, tak? To jakiś żart?- dopytywał nieufny, a i nadal zaszokowany tym, co właśnie się wyprawiało.- A może ukryta kamera?- rozglądał się wokół siebie. Prychnęłaś pod nosem, próbując sprowadzić chłopaka na ziemię.
-Byłam pijana- westchnęłaś, siląc się na kolejną porcję wymuszonych na potrzebę sytuacji kłamstw.- Założyłam się z kumpelami, że cię pocałuję. Jeśli tego nie zrobię, będę przegrana. Nie możesz dać mi kosza. Pamiętaj, że byłam wówczas nieświadoma!- pisnęłaś, eksponując swą grę aktorską.
-A co ja niby będę z tego miał?- zapytał o ton ciszej, jeszcze raz oglądając się od stóp od głów. No miał na ciebie ochotę, mówię ci! Na twoim miejscu, przywaliłbym mu wówczas pięścią w twarz!

Wychodzę!

Julka… Jesteś jeszcze?

Tak, muszę tu być, do cholery!

            -Przysługę u mnie- odparłaś niemal bez namysłu, czując, że jesteś coraz bliżej zrealizowania celu.- A i także poczucie, że pomogłeś poczciwej duszyczce- uśmiechnęłaś się perliście, patrząc wprost w czekoladowe tęczówki chłopaka.
-Poczciwej duszyczce- bąknął pod nosem, uśmiechając się szelmowsko.- Nie, Julka. Nie mogę się na to zgodzić- wszystko wówczas w twojej głowie runęło. Rozsypał się domek z kart, nad którego konstrukcją tak wiele czasu spędziłaś. Zapadła ciemność i cisza.
-Ale…- nie dokończyłaś, spuszczając wzrok na ciemne podłoże.
-Miło było cię poznać, Julio- mrugnął w twoją stronę, wymijając cię truchtem. Nie ruszyłaś się nawet o milimetr. Stałaś dobre kilka sekund w tym samym miejscu, próbując przełknąć gorzko-kwaśny smak poczucia porażki i utraty sensu życia, kiedy ktoś nagle objął cię w pasie i szybko odwrócił cię w swoją stronę, przysysając się do twoich malinowych ust.
-A to było nawet niezłe- powiedziałaś rozmarzona, kiedy nadal dzieliły cię marne centymetry od twarzy Gregora, którego bakaliowe oczy były jedynym, co teraz widziałaś, gdyż nadal bowiem trzymał cię blisko swojego ciała.- Nawet więcej niż niezłe.
-Co powiesz na kolację, Julka?- zaproponował, oddalając się nieco od ciebie.
-No, nie wiem- wzruszyłaś ramionami, piszcząc w środku jak mała dziewczynka, która właśnie dostała od rodziców na urodziny wymarzoną lalkę.- Musisz najpierw wygrać konkurs, a dopiero potem pogadamy- na twojej twarzy zagościł szelmowski uśmiech, który także odwzajemnił Gregor.
-Będzie trudno, gdyż nagle ktoś mnie nieźle rozproszył- napomknął, odchrząkując znacząco. Zaczęłaś bawić się lekceważąco swoimi palcami, uśmiechając się radośnie pod nosem.- Coś mi się należy. Oczywiście, ty stawiasz.
-Napisz swój numer- uznałaś to za właściwy moment do kapitulacji, podając skoczkowi swój telefon komórkowy.- Zadzwonię, kiedy w końcu dorobię się, aby postawić kolację wielkiemu Gregorowi Schlierenzauerowi.
~~

            -Jesteś wielki, braciszku!- pisnęłaś cienko, rzucając mi się na szyję. Nie minęły lata. Nie minęły miesiące. Nie minęły tygodnie. Minęło zaledwie kilka dni, a ty odrzuciłaś wszystkie urazy w kąt. Właśnie teraz gratulowałaś mi ze łzami w oczach  trzeciego miejsca w generalnej klasyfikacji Turnieju Czterech Skoczni. Było tak… zwyczajnie. 

I widzisz? Pomyliłeś się. Właściwie sam byłeś zdziwiony, że tak to wszystko się potoczyło. Wszystko wróciło do normy. W końcu my wróciliśmy na odpowiednie miejsca w swoich ciałach... 

-Udusisz mnie, Julka- wydusiłem z siebie.- I dzięki, ale i tak nadal to nie jest szczyt moich marzeń- odparłem, wbrew niepełnemu zadowoleniu uśmiechając się do swojej rodziny zgromadzonej pod skocznią. Niesamowite to uczucie, kiedy ci najbliżsi wspierają nas całym swym sercem, nie patrząc na błędy, przewinienia czy na to, jakim się jest naprawdę. Oni kochali bezwarunkowo i tak naprawdę to się liczy.
-Tak, tak- przewróciła oczyma Victoria.- Bo ty wolisz tylko same pierwsze miejsca.
-Przyjdzie jeszcze na to czas- tym razem uścisnęła mnie rodzicielka, przekazując mi całe swe ciepło oraz dając do odczucia jeszcze większą miłość niż zazwyczaj. To duma rozpierała ją w środku. To ona łaskotała. A szczęście? Tego nie umiała nawet opisać. Tego właśnie uczucia, gdy marzenia jej dziecka spełniają się…
-Julka, możemy pogadać na chwilę?- niemo potaknęłaś głową, ruszając przed siebie wolnym krokiem. Wiesz na co spojrzałem najpierw, zadając ci to pytanie? Na twoje oczy. Chciałem sprawdzić czy zobaczę w nich strach. Strach przed moją osobą… . Zauważyłem jedynie pewność i ufność. Szczerze, podskoczyłem w duchu, wykonując dziwaczny taniec radości.
-Kiedy się wprowadzasz z powrotem?- zapytałem, przystając w miejscu, gdzie mogliśmy spokojnie porozmawiać bez udziału naszej rodzinki.
-Kiedy tylko wrócimy. Mam dosyć pomieszkiwania u koleżanki. Wiesz… chyba wolę dzielić łazienkę z pryszczatym Oscarem, niżeli drugą dziewczyną- zaśmiałaś się, odwracając wzrok w kierunku przechodzącej kadry austriackiej, gdzie skoczkowie wraz ze swoimi partnerkami, powoli zbierali się na wielką fetę. Wodziłaś wzrokiem po dwóch postaciach. Zdaje się, że jedna z nich również odwzajemniła twoje nadmierne zainteresowanie. Uśmiechnęłaś się krzywo, przymykając lekko oczy.
-Co to było, co?- zadałem kolejne pytanie, nie wytrzymując już tego, co działo się wokół mnie. Najwyraźniej o czymś nie wiedziałem, ale… zaraz. Miałem w ogóle prawo wiedzieć? Mogłem pytać? Czy to na pewno na miejscu?
-Nie mów nikomu, ale…- przerwałaś na chwilę, kierując wzrok znowu na moją skromną osobę.- umówiłam się ze Schlierenzauerem- wypuściłaś ze swoim ust na jednym wydechu, będąc tym faktem najwidoczniej zadowolona.
-Że co?!- pisnąłem cieniutko, niemiarowo wciągając zimne powietrze do swoich płuc.- Zwariowałaś?! On ma przecież narzeczoną!- nawet nie zdawałem sobie sprawę, że krzyczę. Cóż, na całe szczęście i ty dostrzegłaś, że nad tym nie panuję i nie jest to żaden krzyk, który mógłby być jakimkolwiek aktem agresji.
-A co mi przeszkadza jego narzeczona?- westchnęłaś, nie przejmując się zupełnie znaczeniem słowa „narzeczona”.- Nic- odpowiedziałaś sobie sama, zakładając przy tym ręce na piersi. No,  jakże ty mnie denerwowałaś, kobieto!- Spokojnie. Jestem dużą dziewczynką i sobie poradzę, a jak będzie inaczej i któryś mi podpadnie, będziesz mógł się nim zająć.
-Ok, ok- złapałem orzeźwiający wdech, który pomógł mi nieco ochłodzić krew pulsującą w moich żyłach.- Takiemu pajacowi aż chce się przywalić…

~~

            A co u Kat? Dawno u niej nie byliśmy. Czyżbyś zapomniał o swojej ukochanej?

Ja? Nigdy w życiu, a uwierz mi, że chciałbym o niej tak po prostu zapomnieć. Życie byłoby wówczas o niebo lżejsze…  Jednakże, życie takie nie jest, więc nie zapomnę o niej nigdy. Nie o prawdziwej miłości, czyli uczuciu, którego nauczyła mnie właśnie ta drobna, niebieskooka blondynka, którą już raz zawiodłem.

A teraz czekasz, udowadniając, że kochasz ją jeszcze bardziej niż przedtem.

Czemu akurat tak?

Andreas, kochać kogoś, to znaczy czekać na tę ukochaną osobę bez względu na to czy przyjdzie, czy nie. Jaką miałeś gwarancję, że wszystkie czyny, do których się posuwasz, otworzą oczy Kat, że faktycznie się zmieniłeś?

Nie miałem żadnej gwarancji.

No właśnie. A mimo to dalej kochałeś i czekałeś, żywiąc się jedynie nadzieją…

Co było teraz w kolejce?

Rama.

Ach, tak. Rama. Zastanawiam się już od dawna czy Katherine dziwią już te moje niespodzianki i próby zgrywania romantycznego. Ciekawe, no nie?

Powiem ci jedno: na pewno się tym nie znudzi. Kobiety kochają romantyzm. Tak czy siak każdą rozmiękczy. 

Gadasz jak rasowy facet.

Weź się zamknij i mów, co tym razem zostawiłeś dla Kat!

Rama. Rama z naszym wspólnym zdjęciem, gdzie byliśmy jeszcze tak bardzo szczęśliwi. Kiedy tylko Kat weszła do mieszkania, zapewne zaskoczona, że dziś nic nie czeka na nią pod drzwiami, zdziwiła się będąc w mieszkaniu. Ogromne zdjęcie wisiało tuż na kominkiem, a pod nim karteczka z napisem: „jeszcze kiedyś będzie tak samo…”

Nie chciałeś, żeby było tak samo, nie?

Nie. Chciałem, by było jeszcze lepiej…

„Nie jestem chory, tylko zmęczony.
Zmęczony samotnością…”

……………………………………

Bu!
A nie mówiłam, że wkrótce dowiecie się wszystkiego? :) Kto się spodziewał tego Pana, ręka w górę! ;D No... Znając mnie,  można było się nawet tego spodziewać. :D 
Rozdział także wcześniej, ale to przez grypę żądkową, która położyła na łopatki większą połowę ludzi w mojej okolicy... 
Zbliżamy się także wielkimi krokami do... świąt! *0* Tak samo jak ja, wyczekujecie tego magicznego czasu? Och, nie mogę się doczekać! ;D 
Natomiast my, Kochane, widzimy się tutaj nieco wcześniej, bo 24. 12. :) 
Pozdrawiam! ;* 
  






11 komentarzy:

  1. Jejku, po raz pierwszy od dłuższego czasu jestem na czas! :D I to jako pierwsza! ^^
    Rozdział - jak każdy - bardzo mi się podoba! ♥
    Nie spodziewałam się czegoś takiego po Julii... Wydawało mi się, że w końcu zrozumiała niektóre rzeczy, ale jednak pewne przyzwyczajenia ciężko usunąć. Ale może od początku, co? ;)
    Rodzice Andreasa nie mają mu za złe tych czynów, kibicują, uważają go za najlepszego i niezastąpionego. To na pewno bardzo go motywuje. Co jest jeszcze lepsze? Julka mu wybaczyła. ♥ Dokonało się to, czego tak bardzo chciał. Małymi kroczkami lecz w dość szybkim tempie doszedł do swego. Bez nacisków i niepotrzebnych słów. ♥
    A co najważniejsze w tymże rozdziale - Gregor. Ja się go nie spodziewałam. Tak właściwie nikogo się nie spodziewałam, bo wiedziałam, że nie trafię. Jesteś przecież totalnie nieprzewidywalna. ;)W każdym razie nie spodziewałam się, że Julka wpadnie na taki pomysł. To trzeba mieć odwagę, by tak bezceremonialnie poprosić obcego chłopaka, ba! skoczka narciarskiego, którego znają chyba wszędzie, o pocałunek. :D Trzeba się nazywać Julka Wellinger. ;) Kiedy Gregor jej odmówił, myślałam, że będzie walczyła i po konkursie będzie chciała dopiąć swego. Tymczasem po kilku sekundach, to Gregor uległ. ^^ Wszystko pięknie, fajnie, słodko, ale... no właśnie - zawsze jest jakieś "ale". Tym "ale" jest narzeczona Schlierenzauera. Nie rozumiem, jak Julce może nie przeszkadzać ten "mały szczegół". OK. wiem, że jest taka zasada "Dziewczyna/narzeczona - nie ściana. Przestawić można" ale jednak nie preferuję takich poczynań. :( Hm... jednakże, tak myślę, że jeśli Gregor szuka czegoś (bo nie wiem czy czułości czy po prostu przygody) u boku innych kobiet, to może oznaczać tylko tyle, że nie jest szczęśliwy ze swoją drugą połówką. Może Julka pokaże mu, że się myli? Może dzięki tej kolacji przekona się, że tkwi w toksycznym związku i nikogo taki układ nie uszczęśliwia. Nie uszczęśliwia jego, bo spotyka się z innymi kobietami za plecami swojej partnerki i nie uszczęśliwi jego partnerki,bo jest oszukiwana. Kółko się zamyka.
    Julia nacierpiała się ostatnio - choć częściowo także z własnej winy - i spróbuję podejść do tego pozytywnie, mimo że jest to dla mnie bardzo trudne.
    Rozdział po raz kolejny mistrzostwo świata! ♥
    Jestem ciekawa, co przygotujesz dla nas na tę magiczną datę. ♥
    Już się doczekać nie mogę! :D
    Buziaki! ;*
    Kocham! ♥
    PS. Pierniczki gotowe? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj ! :*
    Cudo cudo i jeszcze raz cudo *-* nawet nie wiesz jak pokochałam to opowiadanie.
    Będę szczera nie spodziewałam się Gregora :D no, ale kocham opowiadania z jego udziałem więc... <3 rodzice Andiego nie mają mu za złe, a spodziewałam się że nie będzie kolorowo. Cieszy mnie ich zakochanie :)) bardzio. No a nasza Julia mu wybaczyła :')) mimo wszystko kochające się rodzeństwo. I wracając do Gregora. To, że na początku nie zgodził się na ten pocałunek zrozumiałam, ale że zaraz chwilę sam to zrobił to wielkie Woow 😂
    Czekam na więcej :)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na początku od razu się przyznaje, że nie stawiałam na tego pana (nie mogłam obstawić żadnego, bo ich po prostu nie znam :( - wybacz!).
    Co do rozdziału: Naprawdę podziwiam Julkę za to wszystko, co robi dla swojego brata. Okazuje się, że więzy rodzinne są jednak najważniejsze.
    Czekam na nowość!

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Kochana! :*

    Rozdział - jak zwykle świetny.
    Nie spodziewałam się Schlierenzauera, chyba była to ostatnia osoba, na którą bym stawiała :D
    Odważna ta nasza Julka. Matko, ja bym się nigdy na coś takiego nie zdobyła, o nie, nie, nie.
    Moment, w którym Schlieri rozbierał ją wzrokiem sprawił, że wiedziałam, że ją pocałuje. Zresztą, kto by się oparł Julii? :)
    Jeśli chodzi o Andiego... nie wiem, dla mnie przegiął. Wiem, że to rodzeństwo, ale jak już kiedyś wspomniałam... nie wiem czy bym wybaczyła na jej miejscu.
    Teraz pozostaje mi tylko czekać na kolejny! :)

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Melduję się ♡
    Cudowny rozdział! Coraz bardziej zazdroszczę ci kochana takiego talentu, bo po prostu widać w każdym zdaniu, że kto jak kto, ale ty naprawdę potrafisz pisać ♡
    Dzisiaj tak jakby... rozdział pełen niespodzianek i zaskoczeń, przynajmniej dla mnie. W życiu bym się nie spodziewała tutaj pana Schlierenzauera, za żadne skarby. A jednak, witamy na pokładzie :) Jestem niesamowicie ciekawa, jak jego postać przyczyni się do dalszego rozwoju akcji, bo na pewno, nie pojawił się teraz przypadkowo. Przypadki raczej nie istnieją... :)
    Nie spodziewałam się też takiego zachowania Julki. Jestem pod wrażeniem jej odwagi, bo nie wiem, co sama zrobiłabym na jej miejscu. Nie ma lekko, a pomimo tego, pokazuje, że rodzina jednak jest największą wartością.
    A Andi... no cóż, może nie będę się wypowiadać na jego temat, bo z rozdziału na rozdział mam coraz bardziej zamazany obraz jego osoby. Jakoś nadal nie potrafię odnaleźć tej sympatii do jego postaci.
    Czekam z niecierpliwością na kolejne cudeńko! ♡
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo mamo moja najukochańsza! *.*
    Jakie przepiękne ❤, jakie cudowne ❤
    Julka.. Musi naprawdę kochać brata <3
    Co do Gregora ... XDD mam nadzieję, że jej nie skrzywdzi no inaczej dołączę do Andiego i skopię mu tyłek XD
    Czekam na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj, kochana!
    Jestem i ja! Tak już dawno mnie tu nie było. Bardzo za to przepraszam!
    Rozdział świetny, naprawdę świetny! Ogólnie każdy twój rozdział jest świetny, ale przecież wiesz, że kocham twój styl pisania.
    Julka... Widać, że bardzo kocha Andiego. Ogólnie cała rodzina go kocha, wybaczyć coś takiego to naprawdę wyczyn. A co do naszej bohaterki... To ją ubóstwiam! Jest tak cholernie odważna i pewna siebie... Chyba nikt oprócz niej nie podszedłby do Gregor i tak bezceremonialnie nie poprosił o pocałunek. Tak to wyczyn godny uwagi! W sumie jestem zdziwiona tym, że nie zareagowała na słowo narzeczona, ale to ona, a więc nie ma sę, co dziwić :)
    Gregor... Nie spodziewałam się go tu, chociaż miałam gdzieś tam cichą nadzieję, aż mi się przypomniało twoje zakończone opowiadanie, które tak lubiłam... Przedstawiałaś nam go tutaj, jako tajemniczą postać. Mimo tego, że prawdopodobnie zdradza swoją narzeczoną, to go polubiłam.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć!
    Byłam totalnie zdołowana, gdy zaczynałam czytać ten rozdział, ale teraz mogę powiedzieć, że humor trochę mi się poprawił. A wszystko dzięki temu, co przeczytałam :-)
    Nie spodziewałam się takiego dalszego ciągu, to znaczy, że wszystko raczej dobrze się ułoży.
    Zaskoczyło mnie też, że tym wybrankiem Julki okazał się być Gregor. Scena z nimi w roli głównej jest powalająca :-D
    Pominę na razie nawet to, że Julka pakuje się w kolejne kłopoty, ale przecież jej to nie przeszkadza, że Gregor ma narzeczoną.
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  9. Witam panią!
    O mamuniu, Gregor *.* Nie wiem czemu, ale na początku pomyślałam, że to Leyhe będzie nowym bohaterem (wtf). Z całym szacunkiem dla Stephana, którego zresztą bardzo lubię, ale Gregorynie mojej nie dorasta do pięt <3
    Cieszę się, że rodzina wybaczyła Andiemu. Na pewno nie było to dla nich łatwą rzeczą, ale dla dobra swojego i Welliego musieli to zrobić. Nawet dlatego, żeby podbudować psychicznie młodego skoczka. Wydaję mi się, że gdyby nadal wypominali mu jego nagły wybuch, to wtedy Andi znienawidziłby siebie i... A, lepiej nie mówić co by było gdyby ;)
    A Julia swoim zachowaniem w stosunku do Schlieriego mnie tak ucieszyła, że po prostu nie mogę :D Widziałam w głowie całą tą scenę i taki zaciesz mam teraz, no! Ale się cieszę, że Gregor zaprosił Julkę na randkę. Mam tylko nadzieję, że relacja z Schlierenzauerem da jej szczęście, a nie smutek.
    Czekam na kolejny rozdział!
    Buziaki xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Taaaaaaak! Nadrobiłam wszystko! <3 Wreszcie jestem na bieżąco ;)
    Ale się porobiło... szczerze powiedziawszy ogromne mnie zaskoczyłaś z tym Gregorem! Nie przyszłoby mi to do głowy za nic a tu nagle niespodzianka :D No no no zobaczymy jak się sytuacja rozwinie, już nie mogę się doczekać. A poza tym to tak bardzo się cieszę, że Julia wybaczyła Andiemu, znowu mu ufa i wszystko jest tak jak powinno :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny! Życzę weny ;)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  11. Nadrobiłam ufff :D
    Przepraszam za spóźnienie kochana

    Rozdział nieprzewidywalny jak sama autorka 😍 co uwielbiam ❤
    Cieszy mnie to,że Julka i pozostali mu wybaczyli,jednak wciąż pozostaje niepokój
    Gregor...aaaaaaa to mnie ucieszyłaś 😍
    Oj czuje że namiesza :D haha :D
    Z niecierpliwością czekam na następny ❤
    I przepraszam za krótki komentarz,obiecuję poprawę 😘

    OdpowiedzUsuń