piątek, 6 listopada 2015

4. „Bo zachciało ci się bawić w złodzieja?!”



Znowu było tak, jak kiedyś. Zwyczajnie. Normalnie. Kolorowo. Wszyscy byli szczęśliwi. Potrafiłem się uśmiechnąć. Szczerze uśmiechnąć, co warto podkreślić. Wszystko było dobrze. Kłopoty nie istniały. Problemów nie było. Harmonia. Spokój. Jednym słowem: idylla. Na dodatek jej błękitne oczy przeszywały mnie na wskroś. Miałem ją w swoich ramionach. Znów czułem ciepło. Znów byłem godzien uśmiechu na jej twarzy. Znów pasemka jej długich blond włosów łaskotały moją twarz. Czuję zapach jej delikatnych, kobiecych perfum, które pieściły moje nozdrza. Mógłbym trwać w tym stanie już na zawsze. Jestem normalny… Na tę myśl moje usta rozszerzyły się jeszcze bardziej. Jestem zdrowy. W końcu. Już zapomniałem , jakie to cudowne uczucie. Cudowne. Beztroskie. Słodkie… Wciągam głęboko powietrze. Ono pachnie wyjątkowo, a mieszając się z zapachem perfum blondynki, dodaje sobie niepowtarzalności. Nie wiedziałem, że mogę uśmiechnąć się jeszcze szerzej, lecz w rezultacie dokonałem tego, umacniając uścisk, w którym trzymałem blondynkę. Tak chcę żyć już zawsze. Właśnie tak. W banalny sposób. Prosto. Bez bogactw. Bez popularności. Z nią. Nikim innym. Chcę być sobą. Nieskazitelną wersją siebie. Chcę być zdrowy…

Chcieć, to ty sobie mogłeś… Niekiedy nie podejmujemy decyzji we własnym imieniu.

Nadal jej uśmiech sprawiał, że niemal wznosiłem się w duszy ponad chmury. Spojrzałem na jej rozjaśnioną twarz. Zamrugałem kilkakrotnie, jakbym chciał przekonać siebie samego, że ten stan nigdy nie ulegnie zmianie. Odgarnąłem kosmyk blond włosów, który opadał na jej twarz. 

Nie udawaj teraz, że jesteś, byłeś bądź będziesz taki troskliwy. Nie będziesz nigdy.

Teraz już nie. Moja dusza tkwi w bezruchu, dobrze wiesz, że umarłem na jakiś czas dla świata… Ale teraz byłem przy niej. Byłem sztucznie zdrowy, mimo że brzmi to idiotycznie, lecz czułem się z tym dobrze. 

-Andreas!!!- rozległ się wrzask w moim pokoju, co ostatecznie zburzyło wszystko. To byłoby na tyle pięknego i idealnego życia. To wszystko, to sen… Tylko i wyłącznie sen. Coś, co jest tak blisko, jest we mnie, lecz jest zbyt daleko, poza zasięgiem moich rąk, a przede wszystkim- serca.- No wstawaj, chłopie!!!- w tej chwili zebrały się czarne chmury, blondynka zniknęła, a ziemia zatrzęsła się. Upadłem. Czułem coś zimnego i twardego. Ból mnie otępił. Dopiero wtedy otworzyłem oczy i… już wiedziałem skąd to wszystko.
-Miałem świetny sen…- wymamrotałem, żyjąc jeszcze tym, co działo się w równoległym świecie obok mnie. Właściwie w moim świecie. Czym są w zasadzie sny? Może w moim przypadku okażą się one prorokiem? 

Phi, chciałbyś…

Nawet nie wiesz, jak bardzo…

-Człowieku, jak ty mocno śpisz…- przewróciłaś oczyma, patrząc na mnie z góry.
Nie wiem czy pamiętasz, jak wyrwałaś mnie ze snu. Miałem tak łagodną i subtelną pobudkę, że z tego wszystkiego wylądowałem na podłodze. Kocham cię za tę złośliwość, wiesz?
-Po co mnie już teraz budzisz? Wiesz, która jest godzina?- najeżyłem się, nieśpiesznie zbierając się z podłogi. Patrzyłaś na mnie z przymrużonymi oczyma. Twoja noga wystukiwała pewien rytm, pokazując w jaki sposób jesteś zniecierpliwiona.
-Katherine zdobędzie się sama, od tak!- klasnęłaś w swoje dłonie, a ja już na sam dźwięk imienia dziewczyny stanąłem niemal na baczność. Wreszcie spojrzałaś na mnie nieco łagodniej. Przez krótką chwilę w ciszy wymienialiśmy spojrzenia. Pragnąłem wiedzieć, co teraz myślisz. To stało się tak strasznie intrygujące. Ciekawość była ogromna. Niemal nieograniczona i boleśnie naciskała na mnie od środka. Jednakże, moje usta nawet nie drgnęły. Nie umiałem oderwać się od myśli tego, co mnie czeka. Tego, co mogę stracić już nieodwracalnie lub tego, co mogę wygrać poprzez walkę z wiatrakami. Granica porażki, a zwycięstwa była cieniutka. Cieńsza niżeli nawet włos. Zbyt cienka, aby nie wzbudzać strachu. Tak, tak. Bałem się. Bałem jak cholera…
-Co się tak patrzysz na mnie, jak sroka w gnat?- prychnęłaś, wyciągając z komody świeże ubrania dla mnie. Nawet nie miałem świadomości, że wpatruję się w ciebie z rozwartą buzią oraz kompletną pustką w głowie. Bo jak niby miałem zawalczyć o Kat? Nie miałem pojęcia jak zacząć… Kompletnie nic nie wiedziałem… Nie wiedziałem nawet czy przysługuje mi takie prawo.
-Bo… Ja… Yyy…- dukałem, mając w głowie tylko i wyłącznie pustkę. Nic więcej. Zero. Czarna dziura. Ciemna otchłań, pośród której widziałem tylko gdzieniegdzie skrawki jej niebieskich tęczówek…
-Faceci- przewróciłaś oczami. Serio mnie to irytowało. Wtedy byłaś taka władcza, pewna siebie, lecz w rzeczywistości, co ty wtedy wiedziałaś o życiu we dwójkę? Co wiedziałaś o miłości?  Może kiedyś wydawało ci się, że wiesz dużo. Teraz? Teraz jestem przekonany, że nie wiesz kompletnie nic.
-Kobiety- prychnąłem głośno, podchodząc do okna. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dobra pogoda, by zacząć walkę o swoje być albo nie być. Phi… Poczekajmy, co pomyślę  potem… Wtedy, kiedy powietrze zacznie dławić, ziemia rozstępować się pod nogami, a niebo spadać na dół.
-Jeśli myślałeś wcześniej, że ja wykonam za ciebie całą robotę, jesteś w grubym błędzie- opadłaś na łóżko, bawić się swoimi idealnie wypielęgnowanymi paznokciami.- Życie to nie piaskownica.
-Możesz uważać sobie mnie za szczeniaka, nie bronię ci tego!- podniosłem głos, nie zdołając stłumić napięcia negatywnych uczuć, które napierały na mnie od środka.- Ale to moja piaskownica, moje zabawki i mój piasek, którym dysponuję!- poeta ze mnie.
Ot, moje niedosłowne przedstawienie rzeczywistości. Piaskownica- czas. Zabawki- ludzie, których spotkam i na które mam wpływ, a i którzy mają wpływ na mnie. Piasek- czas, w którym jestem człowiekiem żywym. Piasek, którego z każdą sekundą jest coraz mniej i mniej…
-Krzykiem niczego nie wskórasz- odezwałaś się niewzruszona, nadal nie patrząc mi w oczy. Może to i lepiej. Nie widziałem w nich przynajmniej tego, czego bałem się szczerze zobaczyć.
-To nie zachowuj się, jakbyś wiedziała wszystko!- pisnąłem, chcąc za wszelką cenę powstrzymać krzyk. Czasem emocje są zdecydowanie zbyt silne. Bywa, że niektóre instynkty są zdecydowanie zbyt mocne, silne i potężne, aby móc je utrzymać na wodzy, panować nad nimi, mieć kontrolę nad własnym ciałem, które jest tak wątłe w porównaniu z emocjami.
-Pomóc ci?- podniosłaś się w końcu na równe nogi. Stało się. Zobaczyłem twe spojrzenie. Oziębłe, pewne siebie, niczego niedające po sobie poznać. Nie miałem pojęcia czy jesteś zła, czy zawiedziona, czy też obojętna. Niczego nie dałaś wyczytać z wyrazu swojej twarzy bądź oczu. Zupełnie niczego…
-Tak…- powiedziałem cicho, przytakując. Ukryłem twarz w dłoniach, głośno wzdychając. Zdawałem sobie sprawę, iż nie wyglądałem zbyt dobrze, ale… Nie, może zacznijmy inaczej… Bo wyobraź sobie, że nie potrafiłem nawet stwarzać pozorów, kiedy właśnie druga połówka mnie żyła gdzieś daleko. Z dala ode mnie. Przeze mnie.
-Zatem teraz uważnie posłuchaj, co teraz ci powiem. Plan jest prosty- znów sytuacja obróciła się o 180 stopni. Znów byłaś ciepła, miła, sympatyczna. Znów byłaś delikatna, wrażliwa na wszystko, co ludzkie. Znów stałaś się Julią. Naszą Julią. Po twojej twarzy przemknął cień uśmiechu, po czym usiadłaś obok mnie z zamiarem wytłumaczenia mi wszystkiego po kolei…

            Chyba teraz nie chciałbym wiedzieć wszystkiego… Nie słuchałbym cię, gdybym znał przyszłość… nie…

Normalnie zapytałabym cię o co znów się rozchodzi…

I nie zapytasz?

Nie jesteśmy w normalnej sytuacji.

Ty wiesz o co mi chodzi.
 
Stwierdzasz czy pytasz?

Stwierdzam.

Przykro mi, lecz masz rację…

Zapewniam cię, że lepiej żyłoby mi się bez tej wiedzy.

A ja zapewniam cię, że lepiej żyłoby mi się, gdybym nie popełniła tych błędów, które mnie zniszczyły.

Życie nie jest kolorowe.

Oj, nie… Niestety…


~~

Nie byłem, nie jestem i najprawdopodobniej nigdy nie będę jakoś wybitnie mądry. Przyznaję się do tego bez bicia. Czasem potrafiłem przejść obok ludzkiego cierpienia, nawet go nie zauważając. Umiałem nieraz zadać cios, nie zdając sobie sprawy, że to robię. Nierzadko zdarzało się, iż sam raniłem ludzi dla własnej satysfakcji, własnego poczucia wyższości nad nimi. Dla spełnienia własnej potrzeby udowodnienia czegoś, czego nie rozumiem do dziś. To były błędy. Ich nie da się naprawić. Czasu nie da się cofnąć. Urazy zostają już z nami na zawsze, dlatego też byłem niemal oniemiały doskonałością twojego planu. Kilka prostych gestów, które wzbogacą naszą miłość. Pokażą, że dla niej potrafię stworzyć bajkę w rzeczywistości. Dla niej. Tylko dla niej. Nikogo więcej… Muszę pokazać, jak bardzo mi zależy! W słowa trudno wierzyć. Jedynie czyny są świadectwem tego, jak bardzo nam zależy. Ten, kto kocha najbardziej, okazuje to nie w słowach, które często są puste, lecz w czynach szczerych i płynących z głębi serca.
Wokół mnie pełno znajdowało się pełno żółtych tulipanów, które były praktycznie wszędzie. Wśród gęstwiny ciemności, w której siedziałem, świeciła się jeszcze jedna świeczka, która wydzielała słodkawy zapach. Znajdowała się na stole, który z kolei stał w samym centrum  niewielkiej jadalni. Na stole? Jak przeważnie bywa na wszystkich tanich komediach romantycznych, kolacja. Dwa nakrycia. Dla mnie i dla niej. Wzrok utkwiony miałem w butelkę czerwonego wina, która stała tuż przede mną. To było straszne. Na te chwile przestałem być sobą. Nie mam pojęcia, gdzie podział się Andreas Wellinger, który potrafił zapiąć narty na swe nogi i z łatwością powalczyć o podium Pucharu Świata. On zniknął. Zostałem sam ze sobą od bardzo, bardzo dawna. Teraz trząsłem się jak małe dziecko, ledwo łapiąc w swe płuca powietrze. Serce galopowało z nieprzeciętną prędkością, dłonie dygotały, nogi stały się jak z waty. Zdecydowanie bardziej wolałem tę drugą odsłonę siebie. Ona nie bała się tak bardzo. Nie obawiała się jednego słowa, które może zrujnować wszystko… A to wszystko dlatego, iż  tamto oblicze mnie nie kochało Kat. Ono kochało skoki…
Drzwi nagle się otwarły, co sprawiło, że niemal podskoczyłem w miejscu. Zaschło mi w ustach, a paradoksalnie przestałem czuć bicie własnego serca. Krew jedynie szumiała w moich uszach, natomiast przed oczami robiło się jeszcze ciemniej, niż było wokół mnie w rzeczywistości.
-Aaaaaaaaaaaaaaaaaa!- usłyszałem przeraźliwy pisk, który sprawił, iż dosłownie spadłem z krzesła, które zajmowałem. Co, jak co, ale czegoś takiego się nie spodziewałem.

Phahahahahah. Zachciało ci się amorów, to masz bolący tyłek.

Na nic mi się nie zachciało. Słuchałem jedynie ciebie.

I masz bolące siedzenie. Wniosek?

Teraz mi to mówisz?

Jak mawiają: lepiej późno niż później.

Chyba lepiej późno niż wcale. 

A czy ja cię pouczam?

Tak, cały czas. I naśmiewasz się ze mnie.

Zamknij się.

-Kto tu jest?! Złodziej!- pokrzykiwała spanikowana blondynka, szukając na po omacku włącznika światła. Nie wyobrażam sobie, co mogła czuć ona. Wraca sobie z pracy, wchodzi do mieszkania zmęczona, a tam… widzi jedynie cień siedzącego mężczyzny przy stole w jej jadalni. Dałem popis. Andreas, cholera, pamiętaj… Urok osobisty! Pamiętaj! Zaraz… a co jak zapomniałem go ze sobą, wraz z godnością
-Katherine, to tylko ja… Spokojnie…- wydukałem, kiedy blade światło żarówek, wypełniło całe mieszkanie, ujawniając całą prawdę dziewczynie.
-Andreas?!- krzyknęła piskliwie, opierając się o zimną ścianę. Dyszała ciężko, a na jej czole zauważyłem kropelkę potu. Uśmiechnąłem się krzywo. W zasadzie to fajnie tak straszyć ludzi. Kurde, ja faktycznie jestem idiotą.
-No… ja, nie kto inny. Nie da się ukryć…- odburknąłem, podnosząc się w końcu z posadzki, na której dalej nieświadomie siedziałem. Ależ musiałem głupio wyglądać. I już mówię! Cicho bądź, Julka! Lepiej ugryź się teraz w język, zanim powiesz, że zawsze wyglądam głupio, bo uprzedzam, że tylko mnie zirytujesz.
-Co ty tutaj robisz?- spytała tym razem spokojniej, odsuwając się od ściany. W dalszym ciągu dyszała. Naprawdę musiałem jej narobić niezłego strachu…- Przecież cię prosiłam o to, żebyś dał mi czas. Ty nie słuchasz i nie szanujesz mojego zdania. Znowu wszystko psujesz!- podniosła słabo głos.- Bo co?! Bo zachciało ci się bawić w złodzieja?!
-Kat…- wyszeptałem, zbliżając się do niej delikatnie.- To wszystko dlatego, bo coś zrozumiałem- spojrzałem w jej oczy z bliska. Znów czułem jej ciepło. Cudowne uczucie. Najlepsze… Tęskniłem w niewyobrażalny sposób za tym. Za nią. Za całą Katherine, która była całym moim światem i wszechświatem.
-Nie mów nic…- drgnęła, gdy poczuła moją dłoń na swym policzku. Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej, ujmując dziewczynę w talii. Kolejny raz się wzdrygnęła. Uniosłem jej podbródek do góry, by spojrzała w moje oczy. Jeśli nie chciała uwierzyć w słowa, musiała uwierzyć moim oczom. Jestem paskudny. Mam wredny charakter. Kawał ze mnie drania, lecz moje oczy nie potrafią kłamać.
-Właśnie o to mi chodzi…- powiedziałem aksamitnym barytonem, wpatrując się w błękit tęczówek Niemki.- Doskonale wiem, jak źle postąpiłem dając ci do zrozumienia, że nas związek w praktyce nie istnieje, ale również doskonale wiem, jak bardzo za tobą tęsknię teraz. Chcę to ratować, słyszysz?- zrobiłem kilkusekundową pauzę, by dziewczyna mogła w spokoju przetrawić część wypowiedzianych przeze mnie słów.- Jesteś dla mnie najważniejsza i wierzę, że mi się uda pokazać ci czynami, jak bardzo cię kocham- Katherine momentalnie spuściła wzrok na dół, jednocześnie odsuwając się ode mnie.- Udowodnię ci to, a przynajmniej postaram się. Dla ciebie stworzę nową historię miłości. Wszystko dla ciebie. Wszystko. Co więcej, nie chcę naginać zasad, które wyznaczyłaś, kiedy zdecydowałaś się dać nam trochę czasu. Nie będziemy rozmawiać. Nie będę szeptał ci na ucho czułych słówek, które w pewnym momencie mogą cię zemdlić. Bez słów pokażę ci, jak bardzo cię kocham…- zbliżyłem się do Kat na moment, by ucałować jej czoło, po czym skierowałem kroki w stronę drzwi.- Smacznego- rzuciłem na odchodne, uśmiechając się sympatycznie do dziewczyny. Cóż, mieliśmy zjeść razem, lecz nie wszystko poszło zgodnie z planem.

Ale jesteś dumny ze swojego monologu i ogółem tego, co zrobiłeś?

Cholernie dumny. 

Noo… Pomijając twoją glebę… ahahaha

Zamknij się.
„Miłość to partia kart,
w której oszukują wszyscy.
Mężczyźni- by wygrać,
kobiety- by nie przegrać.”

…………………………………..

Witajcie! Zjawiam się już niespóźniona i przyznam, że niezwykle mnie to cieszy. Powoli wkraczamy w samo sedno opowiadania. Nie przestraszcie się niektórymi słodkimi scenami, które będą na Was czekać. Kto mnie zna, pewnie wie, że nie pozwolę słodyczy Was zemdlić. Obiecuję!
 Dziękuję za wszystkie opinie, które niezwykle wiele dla mnie znaczą. Jesteście najlepsi, wiecie? <3
Do następnego, mam nadzieję za tydzień! ;*




13 komentarzy:

  1. Niemożliwe, że pierwsza to skomentuję, ale chyba jednak! :)
    Rozdział świetny, zresztą ty zawsze świetnie piszesz.
    Ukazałaś nam tu romantyczną stronę Andreasa... Podoba mi się ona, a szczególnie to, jak bardzo jest niedomyślny, ale widać, że bardzo kocha blondynkę. Bardzo lubię, gdy chłopak walczy o dziewczyny, tylko jakie tu będą tego skutki... Och... Boję się, że nie będzie tak kolorowo.
    Julia... Ta dziewczyna ma świetny charakter. To jak ukazałaś jej relacje z Andreasem to mistrzostwo.
    Świetnie napisany, świetny rozdział. Do niczego nie mogę się przyczepić, więc powiem tylko, że z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    Pozdrawiam,
    Anahi

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem :)
    Strasznie mi sie to podoba *_*
    Andi taki romantyczny *_* . Kocha Katherine i to widać. Ciekawi mnie jak skończy się ta "walka". Pożyjemy zobaczymy.
    Czekam na kolejny.
    Buziaki

    Ps. Wiem, że komentarz jest taki jaki jest, ale czasu mało, a mam mnóstwo zaległości:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się ♥
    Rozdział idealny pod każdym względem! Nadal jestem zachwycona formą i chyba tak zostanie do końca :D
    Według mnie może być słodko, nie mam nic przeciwko temu :) Andi jaki romantyk, no proszę. Widać, że bardzo kocha Katherine. Chociaż... coś mi się wydaje, że efekty tej walki o serce dziewczyny będą niekoniecznie w tęczowych barwach. Znając siebie, nie będzie wesoło :)
    Bardzo trafnie pokazałaś charakter Julii, jej relacje z Andim.
    Co mogę więcej powiedzieć, po raz kolejny czapki z głów ♥
    Czekam na kolejne!
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem ;)
    Tym razem... No możnaby powiedzieć, że prawie na czas... ;)
    Przepraszam bardzo, ale to bardzo za nieskomentowanie poprzedniego :( tak mi przykro, jednak 24h to zdecydowanie za mało :(
    Andreas taki romantyk ;) no no no... Pod wrażeniem jestem. Julia... Ma dziewczyna charakter, no nie powiem. Jej relacje z Andim ukazałaś wspaniale ;)
    No ten rozdział to perfekcja w najlepszym wydaniu :) cieszę się ogromnie, kiedy mogę czytać takie rozdziały :D
    Jestem ogromnie ciekawa, ci będzie dalej...
    Pozdrawiam i weny ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jestem lekko spóźniona :)
    Wczoraj zaczęłam czytać, a dziś skończyłam :D
    Andi jaki romantyk ohoho, chociaż ta gleba... XD
    Julia to dziewczyna z charakterem, kurczę, lubię ją! :)
    Pozdrawiam i przepraszam za taki nijaki komentarz. :(
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka i przepraszam, że oczywiście mam lekkie opóźnienie :-/
    Rozdział rewelacyjny. Możesz nas raczyć takimi słodkimi scenami ile tylko zechcesz. Podoba mi Się Andi w takim romantycznym wydaniu. Szkoda, że Kat tego nie doceniła, ale to nic. Zapewne Andreasowi się należało.
    Intryguje mnie Julia i jej twardy charakter.
    Jestem pod wrażeniem Twojej twórczości.
    Życzę dużo weny i serdecznie pozdrawiam!
    Do następnego!

    OdpowiedzUsuń
  7. Aj kolejne cudeńko w twoim wykonaniu ♥
    Postać Andiego coraz bardziej mnie intryguje... jego osoba... romantyczna, mająca trochę kłopotów, które chce wyprostować a przede wszystkim ta tajemniczość...
    Z Julką jest podobnie :) i wiem, że coś się za tym kryje :D (chyba XD)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zawsze mnie zaskakujesz. :))
    Gleba Andiego? Powaliła mnie na kolana. Ale jego przemowa... ona absolutnie powaliła mnie na łopatki. Tylko Ty potrafisz tak płynnie przekazać życiowe prawdy. ❤ Wydaje mi się, że Andreas zrobił najlepiej jak mógł, wychodząc z mieszkania Kat. Ona musiała sobie to wszystko poukładać, a oznaka, że Andi to rozumie, że poczeka, działała na jego korzyść. To był ogromny plus. :)
    Julka w odsłonie miłej i sympatycznej... to niemal nierealne. A jednak. :)
    Kurcze, jestem niesamowicie zła, że oni tak nie do końca doceniają to, co mają. Czyli siebie nawzajem. Są wspaniałym rodzeństwem, które bez wahania mogłoby być wzorem dla innych. Gdyby tylko powstrzymali się od tych... uszczypliwości. :)
    To dopiero i już 4 rozdział, a ja jestem w tej hostorii tak szalenie zakochana... ❤
    Czekam na kolejny! :D
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Melduję się ^^
    No, no z rozdziału na rozdział się bardziej rozkręca :D Coraz więcej informacji o bohaterach i ogółem ;)
    Rozdział genialny ;)
    Przepraszam za krótki komentarz..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Łohoho, kto by pomyślał, że z Andiego taki romantyk? I desperat trochę też przy okazji, bo mimo wszystko włamał się do domu ukochanej niczym Dariusz z "Trudnych Spraw" XD Przepraszam za to porównanie, ale samo nasunęło mi się na myśl i teraz śmieję się z niego jak głupia. W każdym razie jestem ciekawa, czy takie romantyczne niespodzianki podziałają na Katherine. Nie zawiadomiła policji, więc na razie chyba jest dobrze. Zastanawia mnie tylko i trochę niepokoi ta wzmianka Adreasa o przyszłości. Że nie posłuchałby rad Julii, gdyby wiedział, jak ona będzie wyglądać. Już nie mogę się doczekać dalszego ciągu tej historii <3
    Całuję ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo Cię przepraszam za spóźnienie
    Cudowny rozdział...perełka 💎
    Andreas?potrafi być romantyczny,nie tylko taki apodyktyczny jednak troskliwy tak jak myślałam...widac,że miłość do Katherine wręcz Go uskrzydla ❤
    Julia?uwielbiam Ją 😄 za ten charakter,upór i sarkazm unoszący się dookoła Niej,ogólnie uwielbiam ich jako rodzeństwo...są tacy zabawni,jednak dalej mam te wątpliwości
    Przepraszam za tak krótki komentarz,jestem chora jednak starałam się okazać,jak bardzo podoba mi się twoja twórczość w konsekwencji czego ten rozdział:*
    Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤
    Całuję 💋

    OdpowiedzUsuń
  12. O wiele lepiej czytało mi się ten rozdział od poprzednich, a to dlatego, że tych wstawek z aktualnych rozmów bohaterów było mniej. Choć nadal trochę irytuje mnie to, jak się ze sobą droczą. Tu "zamknij się" tam "jesteś taka owaka, zawsze robiłaś to i to i tamto" i taki schemat się powtarza.
    Podobało mi się to, że pokazałaś jak mężczyzna zawalczył o swoją ukochaną. Choć nie do końca popieram sposób w jaki to zrobił. Dziewczyna mogła naprawdę dostać zawału widząc obcą osobę w swoim mieszkaniu, w ciemności! Wystraszył ją i to dobrze, ale czego się nie robi z miłości? Dobrze, że wyszedł nie narzucając się za bardzo. Ciekawa tylko jestem czy coś z tego wyjdzie... W sumie zaspoilerowałaś już w tekście, że nie, ale ciekawa jestem w jaki sposób się rozegrały późniejsze wydarzenia.
    Pozdrawiam! ;**

    OdpowiedzUsuń
  13. Wreszcie zabrałam się za zaległości na Twoim blogu. Stwierdziłam, że jest ich tyle, że lepiej będzie jak zacznę czytać od początku ;) Jestem już tu i jestem pod wrażeniem! Na pewno nie można powiedzieć o tej historii, że jest schematyczna bo cały czas zaskakujesz :) Relacja Julii i Andreasa mnie ciekawi jak i zadziwia. Może znajdę jeszcze dziś trochę czasu żeby ruszyć dalej :)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń