Wytłumaczysz mi coś?
A czego znów nie rozumiesz?
Co
mężczyźni widzą w kobietach, oprócz biustu i tyłka? Liczy się jeszcze prawdziwa
kobiecość? Jest istotny niewyimaginowany ideał kobiety?
Wiesz, jak naprawdę wygląda prawda z tą całą
kobiecością, która bije wszystko inne na głowę, a z mężczyzn robi istnych
niewolników? To nie przychodzi tak po prostu. Fakt, iż założycie spódniczkę,
która przypominać będzie bardziej pasek, a na siebie przyodziejecie bluzkę z głębokim dekoltem, nie sprawi, że od
razu staniecie się kobietami, które zaczną urzekać każdą istotę płci
przeciwnej.
Nie?
To czemu w takim razie większość facetów interesuje się tylko takimi kobietami?
Nie. Owszem, natura jest naturą, a jej nie oszukasz.
Sekret jednak tkwi zupełnie w czymś innym. Kobieta musi być silna, a staje się
taka dopiero wtedy, gdy stopniowo pokonuje własne słabości.
I
to zauważają tak prymitywne stworzenia jak mężczyźni?
Ty, uważaj sobie, co?!
Ok,
ok. Nie bulwersuj się tak już. Nie rozumiem jak ktokolwiek może zobaczyć, czy
jesteśmy silni, czy nie…
To wszystko widać w oczach.
Że
co?
Oczy są odbiciem naszej duszy, a przecież wszystko
tkwi właśnie w niej, czyż nie?
I
ty, patrząc w moje oczy, widzisz siłę?
Nie.
Czyli
przeczysz samemu sobie.
Nie. Nie widzę jej, ponieważ w tobie nie ma siły…
…
Co jest następne? Mądrość. Tak, kobieta musi być
mądra, a aby posiąść tę mądrość życiową, musi uczyć się na własnych błędach. I
dopiero wtedy… Właśnie z siłą i mądrością, przychodzi pewność siebie, co z
kolei wiąże się z samoakceptacją…
Po
co ta cała samoakceptacja?
Otóż, możecie być najpiękniejsze wśród
najpiękniejszych, a i tak nie zdawać sobie z tego sprawy. Zaakceptowanie własnych
wad sprawia, iż jesteście pewne siebie. Stąpacie po Ziemi, zdając sobie sprawę,
ile tak naprawdę znaczycie. To właśnie to, co określane jest pod mianem
„piękność”. To właśnie to „coś”, co intryguje, przyciąga. Coś, co sprawia, iż
jest zagadką, która fascynuje mężczyznę.
Fascynuje
was pewność i poczucie własnej wartości, dobrze zrozumiałam?
Pokrótce tak. Tak właśnie wygląda prawda. Na takiej
zasadzie ten świat i relacje kobieta- mężczyzna
zostały zbudowane. Mężczyzna pragnie zdobywać, natomiast kobieta nieustannie
chce być zdobywana.
To
była aluzja, tak?
Być może.
Jesteś
bezczelny.
Jestem twoim bratem.
~♡~
Opięta sukienka,
krwisto czerwona kreacja, co warto zaznaczyć, pobudzała zmysły wszystkich, kogo
mijałaś. Źrenice, które przepełnione były pewnością siebie, mieniły się niczym
gwiazdy na niebie, natomiast pełne usta wykrzywione były w krzywy uśmiech samozadowolenia
i realizacji. Wysokie szpilki ciemniejszego odcienia, niżeli sam materiał, w
który byłaś przyodziana, były wisienką na torcie. Dopełnieniem całego efektu.
Ciemne włosy spięte były w koński kucyk, gdzie i tak wystawał niesfornie kosmyk
włosów, okalający smukłą, opaloną twarz. Właśnie tak przemierzałaś kolejne
metry kwadratowe swego rodzinnego domu, mając na ten wieczór tylko jeden cel.
Dobrą zabawę. Nic więcej.
Tylko
albo aż tyle do wykonania. W zależności od punktu widzenia, gdyż możemy
znajdować się przecież nawet na najlepszej imprezie, lecz w nieodpowiednim
towarzystwie, zabawa nie będzie przednia… Coś o tym niestety wiem.
-I jak wyglądam?- kocim ruchem przekroczyłaś próg
salonu, w którym zgromadzona była cała
rodzina. Mierzyłaś badawczym wzrokiem każdego z członków swej
niewielkiej rodziny, nie tracąc nic na swej drapieżności, którą starałaś się
wyeksponować na każdym kroku.
-A ty dokąd?- poderwałem się, z wcześniej
zajmowanego miejsca. Czułem się… Czułem…
Jak
się czułeś?
Dziwnie.
Dlaczego
dziwnie? To nie pasuje do tej sytuacji. Szłam po prostu na randkę, nie na
ścięcie, żebyś ty czuł się dziwnie czy źle z tym faktem.
Rzeczywistości nie zmienię, czułem się dziwnie i
już.
Ale
skądś się to musiało wziąć, prawda?
Wszystko ma swe przyczyny. Nic nie dzieje się samo z
siebie.
No to się wkopałeś… Czemu czułeś się wtedy dziwnie? No, dlaczego?
Bo byłem zazdrosny. Cholernie zazdrosny.
Jak
to zazdrosny?!
Miałaś to, czego nie miałem ja. Miałaś
zainteresowanie drugiej osoby. Miałaś przy sobie kogoś, kto skoczyłby dla
ciebie w ogień. Ja byłem natomiast sam. Czekałem na wyrok, który i tak mnie
złamie. Zdawałem sobie z tego sprawę, a to zabijało. Wyniszczało i psuło od
środka moją duszę. Przestawałem być człowiekiem. Życie na Ziemi wymykało się
spod mojej kontroli. Chciałem, aby ktoś mi pomógł. Ktoś, kto przekaże mi
odrobinę własnego ciepła, pocieszy swym promiennym uśmiechem i powie: „razem
przetrwamy wszystko”.
Katherine…
Tak. Wy wszyscy myśleliście, że już o niej
zapomniałem. Pff, bzdura. Wraz z upływającym czasem, ból stawał się coraz
większy. Nie wiedziałem jak żyć. Popadałem z jednego obłędu w drugi.
Jesteś
świetnym aktorem, bo nikt tego nie zauważył…
-Idę na randkę- odpowiedziałaś z płomiennym
uśmiechem na ustach. Stonowane podekscytowanie oraz rosnące zniecierpliwienie
umiejętnie chowałaś do kieszeni, aby nie stracić swego charakteru, który
wybrałaś na ten wieczór. Charakteru drapieżnej, nieposkromionej bestii, która mimo
że na pierwszy rzut oka niewiele może, a jednak w chwilach, gdy zagraża jej
niebezpieczeństwo, potrafi obronić się nawet przed najpotężniejszym wrogiem.
-Który to już raz w tym tygodniu?- bąknął znużony
Oscar, który w tej chwili pochłonięty był grą na konsoli. Spojrzałaś na niego
zza przymrużonych oczu, a ja właśnie w tej chwili mógłbym oddać wszystkie
skarby świata, aby tylko dowiedzieć się o czym myślisz… I mimo że już widzę po
twej minie, że będziesz nam wmawiać, że o niczym istotnym, to i tak ci nie
uwierzę. To musiało być coś, co cię uderzyło. Inaczej nie miałabyś tak
zmieszanego wyrazu twarzy. Kilka słów Oscara, jedno głupie pytanie, a wytrąciło
cię z równowagi. To dziwne, zwłaszcza że starzałaś całkiem odmienne pozory.
-Zamknij się- warknęłaś, odwracając wzrok od
nastolatka. Skierowałaś swój wzrok na postać rodzicielki, którą obserwowałaś z
niezrozumieniem zza długich rzęs. Znów coś przykuło twoją uwagę. Kolejny raz
coś zakłuło w okolicach klatki piersiowej, prawda? Odpowiem za ciebie: tak. To
jej wzrok. Ten błagalny wzrok, który mówił: „co robisz ze swoim życiem,
dziecko?”. I wtedy wszystko pękało. Zawsze tak było. Ten wzrok sprawiał, iż
słyszałaś w swojej głowie jej smutny głos, a te głębokie tęczówki, które mnie
wychowały, topiły i krztusiły.
-Wrócę późno- rzuciłaś, wciągając ze świstem
powietrze w swe płuca. Obróciłaś się zgrabnie na pięcie, ruszając z lekko
potrąconą gracją przed siebie. W salonie zapanowała martwa cisza. Jedynie Oscar
dalej zapatrzony był w swoją grę, natomiast cała reszta domowników
porozumiewawczo wymieniała zmieszane spojrzenia. Nie rozumiałem. Nie byłem w
temacie. Nie wiedziałem, co sugerują. Nie wiedziałem niczego… Zupełnie niczego…
-Myślałam, że trafiłam do niej podczas ostatniej
rozmowy…- wyszeptała mama, chowając twarz za długimi i kościstymi palcami.
Naprawdę wierzyła. Albo może chciała wierzyć, że potrafiła do ciebie trafić.
Zmienić twoje życie, z którego nie potrafiłaś się wyrwać. Na nic. Podłamało ją
to. Straciła pewność siebie. Straciła poczucie własnej wartości, jako matka…
-O co wam w ogóle chodzi?- wtrąciłem się do rozmowy,
chcąc dowiedzieć się czegoś więcej. Chcąc wniknąć do rodziny, od której tak
usilnie próbowałem się odłączyć… Głupstwo.- Randka jak randka. Dajcie się
dziewczynie wyszaleć, póki jest młoda- nie miej złudzeń. Mówiłem tak jedynie,
aby ich jakkolwiek uspokoić.
-Andreas, ale to wszystko wymyka się spod
kontroli-odpowiedziała łamiącym się głosem kobieta, która była moją matką.
Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem. Bezradność była tym, co najbardziej ją
przybijało. Co raniło i wbijało kolejne sztylety w jej dobrą duszę…- Pójdę do Christiana…-
rzuciła na odchodne.
-Tutaj chodzi o to, że to nienormalne, że co randka,
to inny facet- przerwała ciszę Victoria, która nerwowo skubała miękki delikatny
materiał poduszki, którą trzymała na kolanach. Też ją to przybijało. Sam nie
wiem, w jej przypadku to też zazdrość? Może czuła się źle z poczuciem, że ona
nie ma nikogo, natomiast ty ranisz osoby, które potrzebują bliskości?- Martwimy
się o nią. Zmarnuje sobie życie, a ona na to nie zasługuje...
-Za każdym razem tak to wygląda?- spytałem przejęty
słowami oraz postawą starszej siostry.
Za
każdym razem…
-Za każdym razem- przytaknęła, pogrążając się we własnych
myślach.- Ale Julia zawsze traktuje naszą pomoc jak atak. Dziś każdy
powstrzymywał się tylko ze względu na ciebie, ale nie zawsze odbywa się to tak
spokojnie.
-Ze względu na mnie?- spytałem nie do końca pojmując
tok rozumowania siostry.
-Tak, dokładnie- podtrzymała swe wcześniejsze słowa,
patrząc na mnie z błyskiem.- Masz swoje własne problemy, nikt tutaj nie chce ci
jeszcze dokładać dodatkowych rodzinnych kłótni, bo jesteś tu po to, żeby
odpocząć, a nie dobijać się jeszcze bardziej- wyjaśniła na szybko.
-Idę do niej- wykrzyknąłem z werwą, podnosząc się na
równe nogi. Victoria oraz Oscar spojrzeli na mnie z niezrozumieniem.- Nie
pozwolę jej rozpieprzać życia, a tym bardziej nie dopuszczę do tego, żeby mama
wyniszczała się psychicznie- dopowiedziałem, rozjaśniając rodzeństwu swoje
zamiary. Każdy się o ciebie martwił. Łaziłaś niewiadomo gdzie i niewiadomo z
kim, a ty co? Każdą pomoc czy troskę miałaś gdzieś. Nie liczył się nikt ani
nic, tylko to, bylebyś ty czuła się zrelaksowana. I powiedz, jak ty mogłaś z
tym, do cholery, żyć?
-Nie wtrącaj się w życie Julki- do rozmowy włączył
się Oscar.- Sparzy się, to przyjdzie z podkulonym ogonem i wreszcie się
ogarnie- mówił z pewnością, nie odrywając wzroku od swojej gry. Skąd ta
pewność? W sumie po tobie nie spodziewałbym się niczego…
-Ale ja właśnie chcę ją uchronić przed tym
sparzeniem!- wycedziłem przez zaciśnięte zęby, nadziewając na swe ramiona
zwiewną kurtkę.
-Andreas, ja również nie uważam, że to dobry
pomysł…- odezwała się Victoria, stając tuż przy moim boku. Położyła drobną dłoń
na moim ramieniu, kciukiem gładząc śliski materiał kurtki. Spojrzałem z
dezorientacją w jej oczy. Płonęły, lecz po chwili gasły. I tak w kółko.
Zapalały się, aby móc za chwilę przybrać łagodnego charakteru. Dziwne…
-Nawet nie wiesz, gdzie ona teraz jest- przekonywała
mnie dalej do swych racji, wywlekając na wierzch coraz to bardziej logiczne
argumenty. Nie znałem jej jeszcze od tej strony.
-Wiem, gdzie ma się spotkać z tym gościem. To
niedaleko, dlatego poszła na nogach, a
widząc buty w jakich wyruszyła kilka minut temu, jak się pośpieszę jeszcze ją
dogonię- rzekłem z werwą, zatrzaskując przy niemal przed nosem starszej
siostry.
Auć,
to musiało ją zaboleć.
Przecież jej nie uderzyłem.
Nie
chodzi mi o ból fizyczny, raczej psychiczny. Chciała być autorytetem dla
ciebie. Chciała mieć na ciebie wpływ taki, jaki mają inne starsze siostry. Ona
tego nie miała, mimo że tak bardzo tego pragnęła…
Chłodne, wieczorne,
powietrze delikatnie połaskotało moją twarz. Ja zaś zwartym i szybkim marszem
poruszałem się przed siebie, znając doskonale cel swojej wyprawy.
Co
z tego, skoro nie znałeś przyczyny?
Gdybym znał przyczyny oraz skutki swojego
postępowania, nie patrzyłbym nawet na ciebie przez całe życie. Było jednak
inaczej. Wtedy jeszcze nie wiedziałem. Nie zdawałem sobie sprawy z brzemienia,
które na mnie ciąży. Wtedy liczyłaś się ty. Strach o ciebie był niemal
paraliżujący. Bałem się, rozumiesz? Bałem się o ciebie. Bałem się, że jakieś
podejrzane typki zrobią coś wbrew twojej woli. Że będziesz jedynie
wykorzystywana przez to, że nie jeszcze potrafisz poukładać swojego życia w odpowiedni sposób.
Nie chciałem, aby moja siostra cierpiała… Po prostu nie chciałem…
Dlatego
też zdecydowałeś się mnie śledzić? Kiedy tylko przekonałeś się, co do swoich
racji, że nie odeszłam dostatecznie daleko, aby być już poza twoim zasięgiem,
szarpałeś się sam ze sobą. Bo czy na pewno warto? Czy na pewno robisz dobrze?
Moje życie było moim życiem, nie twoim. Szkoda jednak, że uświadomiłeś sobie to
tak późno. Jeśli powiedziało się A, to trzeba już dopowiedzieć B.
Dokładnie. Krętymi uliczkami wśród wszechobecnej
ciemności, niczym kot, szedłem tuż za tobą oraz mężczyzną, który kroczył u
twego boku. Uwierz, nie chciałem bawić się w detektywa. Ja po prostu nie
wiedziałem w jaki sposób mam się ujawnić i wziąć cię ze sobą.
Wiedziałeś,
jak śledzić, a nie wiedziałeś jak przerwać nasze amory? Jesteś więcej niż głupi.
Sam nigdy nie chciałem, aby ktoś wchodził w moje
życie z butami. A teraz? Teraz właśnie ja robiłem to z premedytacją.
Masz
szczęście jednak, że miałeś na tyle mądrą i rozumną siostrę, która potrafiła
skojarzyć niektóre fakty z tym, co widziała ukradkiem za swoimi plecami.
-Eric, wybacz mi…- przystanęłaś nagle, patrząc
zmieszanym wzrokiem w zdezorientowane, czekoladowe tęczówki wysokiego i
smukłego Niemca, z którym miałaś spędzić dzisiejszy wieczór.- Strasznie źle się
czuję, dlatego chyba nici z naszego wyjścia…- masowałaś z wyczuciem swe
skronie, brnąc w kolejne kłamstwa. Znałem cię od urodzenia i dzięki temu byłem w
stanie osądzić, kiedy bezczelnie łżesz. Potrafię rozpoznać, kiedy kłamiesz w
żywe oczy…
-Wielka szkoda…- westchnął, zbliżając się do ciebie
na bliską odległość. Niemal zachłysnąłem się powietrzem w tej chwili.
Wystarczyłby jeden niekontrolowany ruch z jego strony, a bym nie
wytrzymał.- Chodź, odprowadzę cię do
domu- chłopak już chciał ucałować cię w czoło, kiedy ty odczytując jego ruch,
nagle się odsunęłaś. Na moje usta wkradł się uśmiech zadowolenia. Moja krew…
-Nie, Eric- powiedziałaś zdyszana.- Zepsułam ci
połowę wieczoru, teraz na pewno nie pozwolę na to, żebyś cały wieczór miał
doszczętnie zrujnowany- uśmiechnęłaś się perliście, sprawiając, że niemal nie
został podcięty z nóg. Co ty robiłaś z jego mózgiem? – Zadzwonię po brata, a ty
idź do klubu- położyłaś rękę na jego policzku, lecz przyglądając się na to z
mojej perspektywy, był to tylko chłodny gest z twojej strony, gdzie i tak ty
wyznaczałaś granice dla siebie i dla niego.
-Chyba zwariowałaś, Julka- zaprotestował natychmiastowo,
kiwając protestacyjnie głową. Znowu uśmiechnąłem się szelmowsko. Odkryłem, że
naprawdę lubię patrzeć, kiedy dajesz kolejnym facetom kosza, naprawdę.
Jesteś
nienormalny, Wellinger.
-Nie- powtórzyłaś, tym razem ostrzej.- Obiecałeś, że
nie będziesz wywierał na mnie żadnego nacisku ani do niczego zmuszał. Ja chcę,
żebyś teraz szedł do klubu i dobrze się bawił, a ja zadzwonię po brata i z nim
wrócę do domu. Coś niejasnego dla ciebie?- mówiłaś szorstko, mrożąc chłopaka
tonem swego głosu. Nie wiedziałem wcześniej, że tak potrafisz.
-Dobrze…- przytaknął głową na przymus, patrząc na
ciebie zmartwiony, a zarazem podłamany, że wszystkie jego plany legły w
gruzach. Ledwo zdołałem stłumić śmiech. To naprawdę było lepsze niżeli
jakakolwiek komedia.
-Baw się dobrze- uśmiechnęłaś się od niechcenia,
muskając delikatnie policzek chłopaka. Ups, znowu… Znowu ten zawód, wymalowany
na jego twarzy, był po prostu bezcenny.
-Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy i odbijemy
ten nieudany wieczór…- rzekł, kiedy już odchodził. Uśmiechnęłaś się na przymus,
machając dłonią w jego stronę. Już widziałem to wasze spotkanie, przesunięte na
termin- nigdy.
Ha,
znalazła się wyrocznia. Pfff…
-Wyłaź już z tych krzaków- odezwałaś się zażenowana,
gdy Eric odszedł już na bezpieczną dla nas odległość. Nie wyglądałaś na
spokojną. Wręcz przeciwnie. Złość, zawiść i wszystkie inne tego typu negatywne
uczucia wręcz z ciebie kipiały. Zadrżałem.- Co ty odwalasz, się pytam, co?!
-Ja… ja…- jąkałem się, bo co miałem ci powiedzieć?
Naprawdę nie wiedziałem, co ja tutaj robię. Pustka w głowie i…
Wszystkie
swoje zranione uczucia chciałeś przelać na mnie. Sądziłeś, że pomagając mi
uniknąć cierpienia, również twój ból zniknie. Szkoda, że nie uwzględniłeś tego,
że ja może chcę pocierpieć.
-Nie tłumacz się- warknęłaś, podchodząc do mnie bliżej.
Znowu drgnąłem.- Po jaką cholerę wy wszyscy mieszacie się w moje sprawy?! Ty
masz jakiś problem?! Co ja ci takiego zrobiłam, że nie jesteś w stanie mi
zaufać?!- patrzyłaś nieprzerwanie w moje oczy, a ja nie umiałem odwrócić
wzroku, by przynajmniej nie czuć nienawiści, którą teraz czujesz względem mojej
osoby. To straszne naprawdę… Nie powinno się za dobre uczynki dostawać bury ani
nienawiści. Ale cóż… Dobrymi uczynkami jest wybrukowane piekło.
-Nie pozwolę, żebyś rujnowała psychicznie moją
matkę!- krzyknąłem, nie wytrzymując dłużej.- Sprawiasz wszystkim kłopoty, a
teraz co?! Chcesz obrócić sprawę w taki sposób, jakbym to ja był temu
wszystkiemu winien!
-Ja rujnuję?- prychnęłaś, pusząc się na moich
oczach.- Wiesz, co? Przestań, bo wcale nie jesteś lepszy- wydęłaś usta,
jednocześnie zaciskając dłonie w pięści. Nie chciałaś więcej krzyków
nienawiści, nie chciałaś brnąć w żadne kłótnie, gdyż doskonale zdawałaś sobie
sprawę, iż nie jest to tego warte. Bo nie było. Wiem, że my wszyscy widzieliśmy
w tobie potwora i zwykłą pannę spod latarni, ale naprawdę nas kochałaś. Nie
chciałaś kłótni, nie chciałaś martwić matki ani żadnego z was, mojego
rodzeństwa, ale łańcuch był zdecydowanie zbyt krótki. Nie miałaś jak oddychać…
-Jasne…- burknąłem, podążając twoimi śladami,
również próbując się uspokoić. Nerwy są złym doradcą. Zawsze należy nad nimi
panować, aby potem nie żałować, iż okazaliśmy się zbyt słabi, a naszymi panami nieobezwładnione emocje.
-Nie chcę cię widzieć- powiedziałaś wyraźnie,
wciągając ze świstem rześkie powietrze. Widziałem, w jaki sposób lśniły twe
oczy. Emanowały wręcz energią, powagą, ale także zranieniem.
-O, nie- rzekłem ze zdecydowaniem w głosie.- Wracamy
teraz do domu. Masz pokazać się mamie cała i zdrowa, przeprosić i obiecać, że
już nigdy tego nie zrobisz!- pisnąłem nienaturalnie, jednak chęć panowania nad
sobą nadal gdzieś we mnie była. Wiesz, dlaczego? To proste. Wspominałem ci
wcześniej o ukrytym bólu, który gdzieś w tobie dostrzegłem. Otóż, właśnie on
uświadomił mi, że nie wszystko jest tak proste. Że wplątałaś się w sytuację bez
wyjścia i co jest z tego najlepsze? Chciałem wziąć ten ciężar na siebie. Tak w
ramach pokuty…
Że
co?
To miała być forma oczyszczenia. Dzięki temu miałem
pozbyć się wyrzutów sumienia, które powodowało poczucie, iż tak zwyczajnie
zaniedbałem rodzinę i problemy, z którymi się wiązała. A nie powinienem…
-Żartujesz?- wybuchłaś niekontrolowanym i głośnym
śmiechem, który miał prawo mnie przerazić.- Najpierw idź i ty wyspowiadaj się
ze swoich grzeszków- powiedziałaś, wycierając pojedynczą łzę, która spływała po
twoim policzku. Łza rozbawienia. To zniewaga… Jedna z najbardziej
upokarzających…
-O czym ty mówisz?- zmarszczyłem nos, patrząc na
ciebie spod przymrużonych powiek. Czy wiedziałem o czym mówisz? Domyślałem się,
aczkolwiek nie zamierzałem przyznać się do swoich win jako pierwszy. Już dosyć
upokorzeń jak na dziś.
-O niczym- westchnęłaś, patrząc na swoje dłonie. Po
chwili spojrzałaś na mnie znaczącym wzrokiem, a twój oziębły charakter wyrazu
twarzy wrócił na swoje miejsce.- Wracaj do swojej Katherine. Idź, zniknij i
przepadnij. Wynoś się z mojego życia, bo naprawdę najlepiej żyło się każdemu,
kiedy zajmowałeś się swoją karierą, która przesłoniła ci absolutnie wszystko-
wycedziłaś przez zaciśnięte zęby, po czym odwróciłaś się na pięcie i w szybkim
tempie ruszyłaś przed siebie.
-Julia!- zawołałem za tobą, rzucając się w pogoń za
twoją osobą.- Co ty sugerujesz?- wysapałem stając przed tobą, przez co
uniemożliwiłem ci ucieczkę.
-To ty jeszcze nie zauważyłeś?!- najeżyłaś się,
trącając mnie lekko o tors.- W ostatnim czasie wszystkich olewasz! Nas, ale z
tego, co zauważyłam, również swoją Katherinkę!- krzyk stał się obecny po raz
kolejny w naszej konwersacji.- Proszę bardzo, ja za tobą nie tęskniłam! Wracaj
i rozwijaj się dalej! Gwiazdka Wellinger potrzebuje przestrzeni i dalszego
medialnego szumu!- odepchnęłaś mnie od siebie.- Żyj sobie sam, nie mam nic
przeciwko. Jednakże mam małą uwagę. Rób to w taki sposób, żeby nie zawadzać o
mnie i moją rodzinę!
-Katherine przeszkadzała moja kariera?- zapytałem
oniemiały słowami, które przed momentem usłyszałem z ust jednej z najbliższych
osób w moim życiu. Zwijałem się w środku. Jeszcze nigdy nie czułem się tak
podle… Nigdy nie było mi tak źle.
-Rozmawiałam z nią- nie odeszłaś na tyle daleko, aby
nie usłyszeć mojego półgłosu. Zbliżyłaś się jeszcze bliżej, patrząc na mnie
badawczym wzrokiem. Teraz naszły cię wyrzuty sumienia? Wczas…
Zrozum,
że w nerwach mówi się wiele rzeczy, których się nie przemyśli. Nie chciałam w
żaden sposób cię zranić, dobrze o tym wiesz… Przyznaj, że przesadziłeś i miałam
prawo do takiej reakcji.
-Ja… nie wiedziałem…- dukałem z trudnością,
analizując wszystkie chwile, które spędziłem w towarzystwie uroczej blondynki,
która wypełniała wszystkie moje myśli, bywała również w snach, widziałem ją
tam, gdzie nie powinno jej być.
-Andreas…- westchnęłaś bezsilnie, jednocześnie
obejmując ją ramieniem.- Kochasz ją?- spojrzałem na ciebie z niezrozumieniem.
Kochałem Katherinę? Czy to, co czułem względem niej było prawdziwą miłością?
Tak… Kochałem ją. Kocham ją. Będę ją kochał i jestem tego pewien. Przytaknąłem,
obdarzając cię zranionym, ale również i zmęczonym życiem wzrokiem.- Pomogę ci…
Pomogę ci, słyszysz?- wtuliłaś mnie do siebie, a ja słyszałem z twojej strony
ciche łkanie. A więc jednak miałaś serce…
Jeszcze
wtedy miałam.
-Jakim sposobem?- kolejny raz stałaś się godna
mojego spojrzenia. Położyłaś dłoń na mój policzek, starając się ze wszystkich
sił wykrzywić usta w uśmiech. Efekt? Wyszło średnio…
-Zobaczysz, że zrobię wszystko, abyście przechodzili
jeszcze drugą młodość- zaśmiałaś się cicho, znowu wtulając mnie do siebie.
Czułem twoje ciepło. Ono było takie… słodkie… bezpieczne… szczere.- Ale nie ma
niczego za darmo- odsunęłaś się ode mnie.
-Co takiego?- spytałem niemalże w tej samej chwili.
-Ty nie wtrącasz się do mojego życia, ja pomagam ci
z Katherine- odpowiedziałaś zdecydowana.
„Dorosłem do miłości,
ale to miłość nie
dorosła jeszcze do mnie…”
……………………………
Witajcie!
Jestem z haniebnym
opóźnieniem, wiem. Jednakże, przez pewne problemy z samą sobą, nie miałam
możliwości niczego napisać ani nawet komentować u Was na bieżąco…
Obiecuję, że wszystko
nadrobię. Przysięgam. Potrzebuję tylko trochę czasu…
Pozdrawiam. ;*
Cześć!
OdpowiedzUsuńCzytając ten rozdział, zastanawiałam sie cały czas, co takiego jest między Julią a Andreasem. Zastanawia mnie ich relacja. Jakoś nie wydaje mi się, żeby rodzeństwo... Andreas czasem sprawia wrażenie, jakby to w siostrze był zakochany, a nie w tej Katherinie... Ale nie wiem, może się mylę. Nie, na pewno się mylę, bo co by to miało być????
No nic, do następnego!
Pozdrawiam :-)
Właśnie mnie też zastanawia ta relacja Julii i Andreasa. Zachowują się... dziwnie. W każdym razie rozdział świetny, jak każdy z resztą :P :) Teraz trochę robi się jaśniej, także czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Nie będę oryginalna, bo również podzielam zastanowienia poprzedniczek powyżej komentujących. Julia i Andreas.. Cóż to się dzieje?:)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny! Czekam na kolejny!:)
Buźka!:**
No kurczaczki mam takie samo wrażenie jak dziewczyny. Sposób jaki Andi opisuje Julkę jest taki magiczny... piękny... raczej nie jak brat...
OdpowiedzUsuńZaintrygowałaś mnie i to bardzo ♥
Nie wiem jak wytrzymam, ciekawość zżera mnie od środka <333
Przepiękny ♥
Czekam na kolejny z ogromną niecierpliwością <3
Buziaki :****
Chciałabym napisać coś wyjątkowego i niesamowitego na temat tego, czym nam obdarzasz, ale no... no nie umiem no. To jest tak cudowne, że aż trudne do opisania. Styl pisania nienaganny. Za każdym razem zaskakuje czymś nowym. Relacja Julii i Andreasa jest dla mnie dziwna, ale bardzo intrygująca.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak długa nieobecność u Ciebie. Poprawię się.
Buziaki,
British Lady ♡
Za każdym razem kiedy dodajesz rozdział zachwycam się nad formą. To jest coś tak nowego i ciekawego, że opada mi szczęka. I teraz o wiele więcej rozumiem, więc coraz bardziej zaczyna mi się podobać. Julia to niezłe ziółko!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowość!
Jestem :)
OdpowiedzUsuńJak widać wszyscy poprawiają mi humory rozdziałami ^^
Zawsze jak tu wchodzę, wiem ze to będzie niezwykły rozdział. Jego forma jest niesamowita *_* Tak jak na poczatku nie widziałam co i jak tak teraz juz wiem i wszystko jak najlepiej rozumiem ;) Tak jak pare moich poprzedników zastanawiam się nad relacją Julki i Andiego :/ .
Czekam na kolejne :)
Buziaki :**
Melduję się :)
OdpowiedzUsuńKochana, za każdym razem, po prostu jestem pod coraz większym wrażeniem, jak w ogóle można pisać w takiej formie *.* To jest coś innego, oryginalnego, pokazujące, jak ogromny masz talent!
Hmm... widzę, że nie tylko ja się ciągle zastanawiam, co tam się dzieje pomiędzy Julką a Andim... Myślę, myślę i nic nie mogę wymyślić :) Intrygujesz! ^^ Dlatego z niecierpliwością czekam na nowości, może niebawem nam jeszcze bardziej przybliżysz całą sytuację :)
Buziaki :**
Haha, widzę, że inne osoby też podzielają moje przypuszczenia już z poprzedniego rozdziału. To tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że Andreas faktycznie może czuć do siostry coś więcej. Robi się już trochę jaśniej i myślę, że już niedługo będziemy miały przed sobą obraz całej sytuacji. Podobają mi się te dylematy bohaterów. Lubię, jak każda postać jest złożona psychicznie, a u Ciebie tak właśnie jest. Julia ewidentnie ma jakiś problem i chce go zniwelować poprzez kolejne randki, a Andreas przez sukcesy w karierze trochę się pogubił w tym swoim życiu. To taki moment, kiedy bardzo siebie potrzebują nawzajem. Pokazuje to ta umowa między nimi, jednak ma ona jeden mankament - nie wydaje mi się, żeby Andi był w stanie nie wtrącać się w sprawy siostry. Nikt nie umie patrzeć obojętnie na problemy ukochanej osoby i on na pewno też nie da sobie rady z taką bezczynnością. No ale zobaczymy, jak to dalej będzie.
OdpowiedzUsuńCałuję! ;*
Jestem z opóźnieniem za co przepraszam z całego serca :*
OdpowiedzUsuńNo cóż...mam te same obawy co dziewczyny,Andreas opisywał Julię w taki sposób że nie stwierdziłabym po tym że są rodzeństwem.
Najbardziej irytuje mnie zachowanie Julii,nie wiem jak Ona może tak traktować tych facetów i swoją rodzinę...ranić ich i mieć ich uczucia za przeproszeniem w dupie :/
Andreas?pogubił się to widać,jednak mam nadzieję że i On i Julia poukładają swoje życie a moje obawy mogą być tylko głupimi przypuszczeniami
Rozdział nie muszę Ci pisać kochana jaki jest cudowny...istne arcydzieło,perełka <3
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział <3
Całuje :******
Jestem :)
OdpowiedzUsuńKolejny wspaniały rozdział oddajesz do naszej opinii. Ta forma zdecydowanie przypadła mi do gustu, z ogromną lekkością się czyta!
Andreas coraz bardziej mnie intryguje, to w jaki sposób wszystko opisuje jest swego rodzaju niespotykane, a do końca jeszcze nie mogę tego rozszyfrować.
Coś w tym jest, że piękno tak naprawdę wypływa od środka, a pewność siebie to ogromny plus. To prawda, musimy zaakceptować swoje wady, albo po prostu próbować je zwalczać.
Aż jestem ciekawa co wymyślisz w następnym rozdziale i jakie będą moje refleksje po przeczytaniu :)
Do kolejnego!
Buziaki ;***
No witam Cię, moja Kochana! :*
OdpowiedzUsuńJa także przepraszam, że jestem tutaj dopiero teraz, ale ostatnie weekendy mam przepełnione po brzegi, a o tygodniu nie wspomnę. :/ Jak tylko zobaczyłam Twoje powiadomienie o nowym rozdziale, to od razu chciałam tutaj zajrzeć, ale nijak nie mogłam. :(
Rozdział jak zawsze mistrzostwo świata! ❤
Nasza Julka raczej nie zginie. Bynajmniej nie z takim charakterem. Ale Andi ma rację. Będzie taka silna dopóki się nie sparzy... On jest takim wspaniałym bratem. Wiem, że to, iż nie chce, by ich matka cierpiała, jest pretekstem. Tak naprawdę on nie martwi się o mamę, ale o Julkę. Bynajmniej ja tak sądzę. :)
A Julka? Julka czasami naprawdę zachowuje się nieodpowiednio. Podejrzewam, że to wszystko zawsze wychodzi sytuacyjnie... Kiedy tak o niej myślę, to jestem w rozdarciu. Balansuję pomiędzy dwoma skrajnymi odczuciami. Złością, a żalem. Jestem zła, że tak bezceremonialnie potrafi kogoś zranić... i żal mi jej, że jest tak pogubiona i zaplątana we własną rzeczywistość...
Tylko Ty potrafisz wykreować tak kontrowersyjną postać. :))
Zastanawiam się czy Andi pójdzie na taki układ. Czy postawi miłość do Kat ponad miłość do siostry?
A to dopiero będzie konflikt interesów...
Lecę na kolejny! :*